Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Ja cię kocham, a ty z nim

"Nie ma tego złego..." to komedia romantyczna, ale na podstawie scenariusza Megan Martin równie dobrze można by wysmażyć nową wersję "Fatalnego zauroczenia". Główny bohater, pisarz-nieudacznik Leo (Ryan Kwanten), właśnie został porzucony przez żonę, która wcześniej zdążyła opisać jego wszystkie przywary na popularnym blogu. Wpisy ze strony wydano w formie książki, książka stała się bestsellerem, a Leo obiektem kpin w całej Kanadzie. Jakby tego było mało, mężczyzna zakochuje się od pierwszego wejrzenia w Colette (Sara Canning), która właśnie ma wziąć ślub z bogatym prawnikiem o złotym sercu i uśmiechu z reklamy Colgate.  Leo nie ma jednak nic do stracenia, a jego niepoprawna romantyczna dusza podpowiada mu, by walczyć o ukochaną. Sęk w tym, że miłosne podchody bohatera bardziej niż podryw przypominają stalking: nachodzenie, podglądactwo, wysyłanie niechcianych prezentów. Uczucie wszystko wybaczy?





Komedia Jeremiah Chechika – notabene: autora bożonarodzeniowego evergreenu "Witaj, Święty Mikołaju" – nie stawia przed widzem wysokich wymagań, ale też sama ma niewiele do zaoferowania. To jeszcze jeden wariant opowieści o głupim Jasiu, który w drodze po rękę księżniczki musi stawić czoła sztafecie przeszkód. Temperatura emocji jest jednak co najwyżej letnia, obserwacje na temat związków – powierzchowne, a dowcipy na poziomie przeciętnego polskiego sitcomu.  Niewiele tu okazji do śmiechu, jeszcze mniej do wzruszeń. Nawet soundtrack – zazwyczaj mocny punkt programu w komediach romantycznych – pozostawia uszy w stanie zobojętnienia. 

Ponad średnią krajową wybija się wyłącznie aktorstwo. O ile Canning sprawia wrażenie, jakby na planie "Pamiętników wampirów" wyssano z niej całą charyzmę i urok, o tyle partnerujący jej Kwanten wypada świetnie. Ma spojrzenie zbitego psiaka i wdzięk wiecznego chłopca. Trzymamy za niego kciuki, gdy zabiega o zainteresowanie Colette, zmaga się z zazdrosnymi samcami alfa, a wreszcie zaczyna pracować nad swoim trudnym charakterem. Kwantena dzielnie wspiera Will Sasso w roli wiernego kumpla Neila, który przy pomocy sprośnych fotek podtrzymuje w sypialni małżeński ogień. Jest tu wreszcie dawno niewidziana Catherine O'Hara, czyli mama zaradnego Kevina z "Home Alone". O granej przez nią postaci można napisać tyle, iż daleko jej do tradycyjnych wzorców macierzyństwa. Szkoda, że twórcy "Nie ma tego złego..." nie próbowali wziąć z bohaterki przykładu i choć trochę pójść na przekór skamieniałej konwencji kom-romu. A tak wyszedł im film, który od biedy da się obejrzeć w nudne niedzielne popołudnie.


Moja ocena:
4
Łukasz Muszyński
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje