Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja wyd. DVD filmu

Polowanie na krawaty

Nie można spodziewać się więcej niż tandety po filmie nakręconym wyłącznie na użytek widowni udomowionej. Sporadycznie zdarzają się jednak zaskoczenia, które po latach przemieniają się w wideolegendy, a "Bounty Killer" jest właśnie jedną z tych pozycji, które mają wszelkie predyspozycje ku zestarzeniu się w chwale.

Marne efekty specjalne są podstawową cechą tego typu produkcji. W erze VHS-ów najczęściej wykorzystywane były fantazje plastyków i suitmation, obecnie dominuje CGI (różnicę wyraźnie widać przy porównaniu "Robot Jox" z 1989 roku i "Atlantic Rim" z 2013 roku), które przez wielu twórców stosowane jest w niemal każdej scenie (w "Green Lantern" nawet skromna maska tytułowego bohatera została dodana w postprodukcji, a przecież jest to film przeznaczony na rynek kinowy). Henry Saine wykazał się jednak powściągliwością i chociaż raczy widzów osmozą kina akcji z postapokaliptycznym światem, nie przekracza dawki wizualnej tandety, ponad którą widz miałby ochotę włączyć "Piekielną głębię

Nie można nie polubić świata stworzonego na potrzeby "Bounty KillerZa celebrytów robią tutaj wprawieni i obdarzeni unikalną charyzmą zabójcy, ich ofiarami są natomiast korporacyjne szczury, czyli osoby odpowiedzialne za upadek cywilizacji. Całkiem niedawno wysoko postawiona persona w zarządzie Nastle stwierdziła, że dostęp do wody pitnej nie powinien być jednym z podstawowych praw człowieka. Ktoś z was poczuł do niego sympatię? Właśnie dlatego czarny charakter w "Bounty Killer" stanowi swoisty absolut - nie sposób opowiedzieć się po jego stronie, jest znienawidzony przez każdego niezależnie od poglądów, wyznania czy rasy. Przebić to mogliby jedynie rodzimi parlamentarzyści.

"Bounty Killer" zadebiutowało jako powieść graficzna, a jej plastyczność skutecznie przeniesiono na ekrany. Postacie wprawdzie nie zostały obdarzone zawile skonstruowanymi osobowościami, ale niemal każda ma unikalny styl i dostarcza przyjemnych wrażeń estetycznych. Trochę to przypomina grę komputerową, której bohaterowie zawsze muszą być skrajnie od siebie różni. Mam nawet swój typ - film Saine'a przywołuje wspomnienie "Vigilante 8", gdzie klimat lat 70. ścierał się z realiami z pogranicza zagłady ludzkości. Widać to szczególnie w stroju i pojeździe Mary Death, centralnej postaci filmu, która zdaje się być jednocześnie hołdem dla Varli z "Faster, Pussycat! Kill! Kill!Kolejnym skojarzeniem z wirtualnym światem jest "Fallout" - gra obsadzona w realiach wyniszczonego zagładą nuklearną świata, która znana jest przede wszystko z niecodziennego poczucia humoru.

Akcja i humor pod banderą umiarkowanego kiczu są głównymi składnikami filmów spod znaku exploitation, które przecież wciąż powstają, ale podobnie jak produkcje z mainstreamu przeszły modernizację. Rację mają ci, którzy zarzucają "Pogromcom korporacji" dziurawy scenariusz, średnią grę aktorską i brak wszystkich tych standardów, do których Hollywood przyzwyczajało widzów latami. Nie mylą się jednak także osoby, dla których takie argumenty nie stanowią przeszkody do znakomitej rozrywki, bo przecież to oczywiste, że Saine nawet przez chwilę nie planował stworzenia drugiego "Blade Runnera" czy "Matrixa

Uzyskanie tytułu "kultowego filmu" wymaga długiego czasu leżakowania. Trzymam kciuki za "Bounty Killer", by kiedyś dorobiło się tego statusu i żeby oglądało się je za dwadzieścia lat z przyjemnością, z jaką teraz ogląda się np. "Stalowy świtMam tylko nadzieję, że w międzyczasie powstanie równie udana kontynuacja.


Moja ocena:
8
ig: j_kowal_0m // Redaktor naczelny portalu Soundrive, współautor podcastu Nightslime, kurator festiwali Jazz Jantar i Dni Muzyki Nowej. W przeszłości współpracownik m.in. magazynów Kawaii i Noise,... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje