Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Kłamstwo, wina i Ghost story

Wschodnia szkoła horroru robi na zachodzie spore zamieszanie. Kto się jeszcze nie przestraszył, powinien być przynajmniej skonfundowany. Amerykanie realizują wschodnie scenariusze, za kamerą często stawiając reżyserów z Azji… „Shutter” to kolejne takie produkcyjne dziwo – amerykański remake tajskiego horroru zrealizowany przez Japończyka. Jakby tego bałaganu było mało, akcja dzieje się w Tokio – skośnoocy bracia stoją więc po obu stronach kamery. Powinno zadowolić to fetyszystów azjatyckiego filmu, a szczęśliwy jest i producent, który w Stanach może pokazywać tak „wschodni” film bez napisów – bo główne role obsadzają jednak Amerykanie.

Benjamin i Jane to młode małżeństwo, które przybywa do dalekiego kraju rozpocząć nowe życie. On, fotografik (Joshua Jackson), jest młody i zdolny, Ona (Rachael Taylor) młoda i gibka. Na drodze do świetlanej przyszłości stanie im mroczna przeszłość. Wyrzuty sumienia to jednak o wiele za mało, żeby wysadzić widza z siedzenia, dlatego w „Widmie” zagrożenie nabiera konkretnych, plastycznych kształtów – bohaterom bruździ duch. I jak to duch, jest niewidoczny, chyba że podstępnie zapoluje się na niego z aparatem fotograficznym. Martwi potrafią być naprawdę złośliwi, ale prawdziwymi złymi okazują się tu żywi ludzie.



Główny koncept scenariusza ma charakter dość tradycyjny: duchy są wśród nas – trzeba się jedynie napracować, by je zobaczyć. Koncept to ładny, ale i zgrany – opartych na nim filmów było już sporo, a liczbę tę i tak trzeba pomnożyć przez dwa, bo każdy doczekał się przecież amerykańskiego remake’u. Horror – zresztą wcale nie tak całkiem inaczej niż całe dzisiejsze kino – oczywiście żyje z przetwarzania motywów, ale zawsze warto, by nowa wersja starego czymś jednak zaskakiwała.

Mnie, niestety – choć próbowałem – nie udało się zaskoczyć ani przestraszyć. Może dlatego, że świat przedstawiony ledwo trzyma się kupy: postaci to martwe figury, które między kolejnymi punktami scenariusza zdają się zawieszać swoje życie na kołku. Nie ma ani przestrzeni, ani czasu, żeby zadbać o ich motywacje, więc logika według której toczy się akcja, jest dość umowna. Ale film jest dość krótki i wszystko musi dziać się bardzo szybko, by dane nam było obejrzeć finał. Z tego samego powodu mocniej przyczepić się tu do czegoś bardzo trudno, bo każda kolejna scena pojawia się i znika w oszałamiającym tempie – nie tylko na ekranie, ale i w głowie oglądającego.

„Shutter” nie pasjonuje, ale też nie irytuje i jako niezobowiązujący wypełniacz czasu, może się sprawdzić. Kto poczuje się usatysfakcjonowany tradycyjnym klimatem, przeskoczy nad logicznymi płyciznami i znajdzie dla siebie kilka ładnych ujęć. A że kolejny „słaby remake azjatyckiego arcydzieła”? Że niepotrzebny? Liczby mówią co innego – film zarobił już kilkadziesiąt zielonych milionów. A wszystko co da się sprzedać, jest przecież potrzebne – choćby sprzedającym.

Moja ocena:
4
Darek Arest
Rocznik '82. Urodzony w Grudziądzu. Nie odnalazł się jako elektronik, zagubił jako filmoznawca (poznański UAM). Jako wolny strzelec współpracuje lub współpracował z różnymi redakcjami, z czego... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje