Recenzja filmu

Shutter - Widmo (2008)
Masayuki Ochiai
Joshua Jackson
Rachael Taylor

Kłamstwo, wina i Ghost story

Amerykański remake tajskiego horroru zrealizowany przez Japończyka.
Wschodnia szkoła horroru robi na zachodzie spore zamieszanie. Kto się jeszcze nie przestraszył, powinien być przynajmniej skonfundowany. Amerykanie realizują wschodnie scenariusze, za kamerą często stawiając reżyserów z Azji… „Shutter” to kolejne takie produkcyjne dziwo – amerykański remake tajskiego horroru zrealizowany przez Japończyka. Jakby tego bałaganu było mało, akcja dzieje się w Tokio – skośnoocy bracia stoją więc po obu stronach kamery. Powinno zadowolić to fetyszystów azjatyckiego filmu, a szczęśliwy jest i producent, który w Stanach może pokazywać tak „wschodni” film bez napisów – bo główne role obsadzają jednak Amerykanie. Benjamin i Jane to młode małżeństwo, które przybywa do dalekiego kraju rozpocząć nowe życie. On, fotografik (Joshua Jackson), jest młody i zdolny, Ona (Rachael Taylor) młoda i gibka. Na drodze do świetlanej przyszłości stanie im mroczna przeszłość. Wyrzuty sumienia to jednak o wiele za mało, żeby wysadzić widza z siedzenia, dlatego w „Widmie” zagrożenie nabiera konkretnych, plastycznych kształtów – bohaterom bruździ duch. I jak to duch, jest niewidoczny, chyba że podstępnie zapoluje się na niego z aparatem fotograficznym. Martwi potrafią być naprawdę złośliwi, ale prawdziwymi złymi okazują się tu żywi ludzie. Główny koncept scenariusza ma charakter dość tradycyjny: duchy są wśród nas – trzeba się jedynie napracować, by je zobaczyć. Koncept to ładny, ale i zgrany – opartych na nim filmów było już sporo, a liczbę tę i tak trzeba pomnożyć przez dwa, bo każdy doczekał się przecież amerykańskiego remake’u. Horror – zresztą wcale nie tak całkiem inaczej niż całe dzisiejsze kino – oczywiście żyje z przetwarzania motywów, ale zawsze warto, by nowa wersja starego czymś jednak zaskakiwała. Mnie, niestety – choć próbowałem – nie udało się zaskoczyć ani przestraszyć. Może dlatego, że świat przedstawiony ledwo trzyma się kupy: postaci to martwe figury, które między kolejnymi punktami scenariusza zdają się zawieszać swoje życie na kołku. Nie ma ani przestrzeni, ani czasu, żeby zadbać o ich motywacje, więc logika według której toczy się akcja, jest dość umowna. Ale film jest dość krótki i wszystko musi dziać się bardzo szybko, by dane nam było obejrzeć finał. Z tego samego powodu mocniej przyczepić się tu do czegoś bardzo trudno, bo każda kolejna scena pojawia się i znika w oszałamiającym tempie – nie tylko na ekranie, ale i w głowie oglądającego. „Shutter” nie pasjonuje, ale też nie irytuje i jako niezobowiązujący wypełniacz czasu, może się sprawdzić. Kto poczuje się usatysfakcjonowany tradycyjnym klimatem, przeskoczy nad logicznymi płyciznami i znajdzie dla siebie kilka ładnych ujęć. A że kolejny „słaby remake azjatyckiego arcydzieła”? Że niepotrzebny? Liczby mówią co innego – film zarobił już kilkadziesiąt zielonych milionów. A wszystko co da się sprzedać, jest przecież potrzebne – choćby sprzedającym.
1 10
Moja ocena:
4
Rocznik '82. Urodzony w Grudziądzu. Nie odnalazł się jako elektronik, zagubił jako filmoznawca (poznański UAM). Jako wolny strzelec współpracuje lub współpracował z różnymi redakcjami, z czego... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Azjatyckie kino wielokrotnie udowadniało że jeżeli chodzi o filmy grozy to w tym temacie są... czytaj więcej
No i znów, niestety po raz kolejny, spotykamy się w Hollywoodzie z remakiem azjatyckiego horroru. Jednak... czytaj więcej
Zachodnia szkoła horroru skończyła się definitywnie w latach 80. ubiegłego wieku. Późniejsze filmy były... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones