Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Wakacje z duchami

Okultystyczny horror Johna Pogue'a częściej śmieszy, niż straszy, ale przede wszystkim nudzi. Od pierwszej do ostatniej minuty filmu doskonale wiemy, co się wydarzy i jak zostanie to pokazane. Bo Pogue opowiada historię znaną z setek innych horrorów i nawet nie próbuje tchnąć w nią życia. Koniec końców "Uśpieni" okazują się opowieścią pozbawioną rytmu i sensu, wtórną i do bólu przewidywalną.



Brian (Sam Claflin), Krissi (Erin Richards) i Harry (Rory Fleck-Byrne) wyglądają jak bohaterowie kreskówki o przygodach Scooby'ego Doo. Jest młodzian w granatowym golfie, seksowna blondynka świadoma własnej urody i kędzierzawy rudzielec o przyjaznym usposobieniu. Wkrótce ci dzielni młodzi ludzie będą musieli stawić czoło własnemu strachowi, duchom i innym siłom nadprzyrodzonym. Wszystko za sprawą eksperymentu, do którego zaprosi ich profesor Coupland (Jared Harris). Pod jego opieką studenci mają brać udział w leczeniu Jane (Olivia Cooke), młodej dziewczyny zdradzającej objawy opętania. Podczas gdy cały świat najchętniej odesłałby ją na egzorcyzmy, profesor Coupland sądzi, że nastolatka cierpi na zaburzenia psychiczne. Jest racjonalistą-dogmatykiem, który nie wierzy w zjawiska nadprzyrodzone nawet wtedy, gdy dzieją się tuż przed jego oczami. Jak to jednak bywa w okultystycznych horrorach, jego niewiara wkrótce zostanie wystawiona na krwawą próbę. Podobnie jak cierpliwość publiczności.



"Znacie? To posłuchajcie" – mówi reżyser "Uśpionych" i znów opowiada historię o duchach, sektach, okrutnych eksperymentach i miłości niemożliwej. Pogue bez wdzięku łączy ze sobą gatunkowe klisze. Jest tu historia niespełnionego uczucia młodego operatora do chorej dziewczyny, pretekstowo potraktowany wątek zdrady i mroczna anegdota z przeszłości profesora. Brakuje jedynie napięcia – bo Pogue ciągle zrywa narracyjną nić, którą sam snuje. Kiedy już jego opowieść zaczyna składać się w całość, wprowadza do niej nowe, zupełnie niepotrzebne wątki. Jedynym sposobem, w jaki próbuje przykuć uwagę widzów, są szybkie szwenki kamery, niepokojąca muzyka, głośne uderzenia i gasnące światła. Wszystko to sprawia, że "Uśpieni" okazują się lekcją wyrównawczą dla tych, którzy chcieliby dowiedzieć się czegoś o horrorze, ale przegapili ostatnich sto lat kina grozy.



I jeśli ktoś świetnie bawił się podczas realizacji filmu, to operator Mátyás Erdély. "Uśpieni" są pokazem jego warsztatowej biegłości. W półtoragodzinnym filmie węgierski operator łączy ze sobą różne faktury obrazu. Mamy więc zdjęcia klasyczne i materiały kręcone ręką bohatera, stare, czarno-białe nagrania z dawnego eksperymentu profesora Couplanda i fragmenty rejestrowane na taśmie 8 mm. Szkoda, że taką samą znajomością rzemiosła nie wykazał się reżyser filmu, być może wtedy "Uśpieni" nie byliby obrazem tak przerażająco nudnym.


Moja ocena:
3
Bartosz Staszczyszyn
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje