Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Pukając do szczęścia bram

"W pogoni za szczęściem" to wzorcowy przykład filmu jednego aktora. Will Smith pojawia się w każdym kadrze tej produkcji i to na jego barkach spoczywa psychologiczna wiarygodność postaci. Zaangażowanie i imponujące przygotowanie tego aktora do roli, czynią z zaledwie poprawnej, na wskroś "amerykańskiej" produkcji, dobre kino.

"W pogoni za szczęściem" to kolejna opowieść oparta na autentycznej biografii. W latach 80-tych Christopher Gardner (Will Smith), drobny sprzedawca, przeszedł prawdziwą drogę przez mękę. Stracił pracę, mieszkanie, odeszła od niego żona, a do tego musiał jeszcze opiekować się ich pięcioletnim synem - Chrisem juniorem (Jaden Smith). Słowem wszystko naraz zwaliło się naszemu bohaterowi na głowę. Gardner wciąż jednak wierzył, że upór i ciężka praca muszą kiedyś przynieść owoce. Przez długi czas razem z dzieckiem tułał się po rozmaitych przytułkach i jednocześnie starał się znaleźć dobrze płatną posadę. Zdobył staż w firmie maklerskiej, jednak droga do zatrudnienia nadal była odległa.



Amerykanie kochają takie krzepiące, zgodne z ich filozofią życiową, historie od zera do bohatera. Gardner jest bowiem everymanem, którego sukces może powtórzyć każdy z nas. Oczywiście, dzięki wielu wyrzeczeniom, ciężkiej i sumiennej pracy. W takiej sytuacji społecznej go zastajemy i przez praktycznie cały seans towarzyszymy we wzlotach (które zdarzają się rzadko) i upadkach (na których szkielet scenariusza jest oparty). Warto przebrnąć przez tę drobną ascezę by podnieść swoją klasę w społeczeństwie sukcesu i dać przykład milionom, że każdy człowiek jest panem swojego losu. Wszystko to słyszeliśmy wielokrotnie od rodziców, nauczycieli, tudzież księdza na kazaniu. Tymczasem, powyższe stwierdzenia wydawały się dla reżysera czymś w rodzaju dziesięciu przykazań, gdyż przez większość filmu niemiłosiernie "dowala" (porzucenie przez żonę, utrata mieszkania itp.) on naszemu bohaterowi, by w finale wynieść go na piedestał. Szantaż emocjonalny? Gdyby nie Will Smith doprawdy trudno byłoby nie odnieść takiego wrażenia. Lecz jego naturalność w tej roli jest porażająca. Aż dziw bierze, że te wszystkie banały, wszelkie patetyczne slogany czy wyświechtane ojcowskie rady, w ustach "księcia z Bel-air" brzmią zaskakująco prawdziwie i kolokwialnie mówiąc, jesteśmy w stanie je łyknąć. Pozwala to na asymilację, szacunek, a później kibicowanie Gardnerowi w jego trudach i znojach. Nominacje do Złotego Globu i Oskara nie są więc w żadnym razie przesadzone, gdyż Will Smith z rapera i komika przerodził się w dojrzałego aktora potrafiącego świetnie interpretować charakter danej postaci. Żadnego zbędnego ekspresjonizmu. Żadnej fałszywej nuty. Najwyższe pochwały za uratowanie filmu przed zaszufladkowaniem.
Także Thandie Newton w roli pani Gardner stanęła na wysokości zadania i w końcu przestała być "rekwizytem" na planie, a stała się częścią opowiadanej historii. Ciekawa jest obserwacja tej aktorki, która po "Mieście gniewu" zaczyna wybierać kino mniej komercyjne, ciekawsze zarówno z perspektywy realizacji podejmowanego tematu, jak i danej kreacji aktorskiej. Co prawda nie została ona za tę rolę w żaden sposób doceniona (niesłusznie), aczkolwiek w pewnych momentach jest równorzędną partnerką dla Willa Smitha. Niemniej jednak to ważny krok w jej karierze i jeszcze nie raz usłyszymy jej nazwisko.

"W pogoni za szczęściem" można nazwać dziełem tanich wzruszeń i politycznej poprawności, jednak ciężko nie zaangażować się w historię, o której większość nas w gruncie rzeczy (podświadomie, bądź nie) marzy. Ciężko nie dzielić szacunku dla człowieka, który banalny, schematyczny i postrzegany jako kiczowaty plan - wprowadził w życie. Schematyczne, acz ujmujące.

Sebastian Pytel

Moja ocena:
7
Wyróżniony w XX Konkursie im. Krzysztofa Mętraka, współautor książek o Cronenbergu i Lynchu (nominacja PISF). Piszę dla "Tygodnika Solidarność". Wcześniej O.pl i "ArtPapier", symbolicznie we... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje