Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Duma i uprzedzenie

"Zakochany Szekspir", "Zakochany Molier", teraz "Zakochana JaneFilmowcy zgodnie przyjęli za regułę, że jeśli jakiś pisarz (bądź pisarka) napisze powieść lub cokolwiek innego o miłości, to na bank sam taką przeżył (przeżyła). Jeśli nie dokładnie taką samą, to zbliżoną w swej dramatyczności. Jeśli trend się utrzyma, po ostatniej części "Harry’ego Pottera", w której tytułowy bohater schodzi się z sympatyczną siostrą Rona, za parę lat w kinach szaleć będzie "Zakochana RowlingBo przecież niemożliwe, by wątek miłosny nie miał odzwierciedlenia w rzeczywistości. Tak też uznali twórcy najnowszego obrazu o Jane Austen – ukochanej pisarce Brytyjczyków. Austen napisała sześć powieści, z których wszystkie zaliczane są do najwybitniejszych angielskich dzieł literackich, między innymi "Duma i uprzedzenie" i "Rozważna i romantycznaSzukanie w jej życiu inspiracji chociażby dla tych dwóch książek nie jest złym pomysłem, ale tworzenie z tego schematycznego do bólu melodramatu to lekkie nieporozumienie. Tym bardziej, że z brakiem poszanowania dla faktów.

Biograficzny obraz Juliana Jarrolda ma niewiele z nimi wspólnego. Punkt wyjściowy dla opowiadanej przez "Zakochaną Jane" historii oparty został na fragmencie z życiorysu pisarki, który nie istniał. I ten zabieg pewnie można by wybaczyć, gdyby nie to, że w jej życiu miał naprawdę miejsce dość skomplikowany romans, który o mało nie zakończył się małżeństwem. Ale po co opowiadać prawdziwe historie, gdy można puścić wodze fantazji? Film sugeruje, że gorące uczucie narodziło się między Austen a londyńskim studentem prawa, Tomem Lefroyem, który za karę został wysłany przez surowego wuja na wieś, żeby ochłonął w niewygodach pozamiejskiego życia. Znawcy biografii pisarki są jednak przekonani, że ta dwójka – owszem – znała się, a nawet flirtowała ze sobą, ale nic ponad to. Oboje jako wykształceni, młodzi, inteligentni ludzie znaleźli wspólny język. Na fascynacji jednak się skończyło. Reżyser i scenarzyści uznali jednakże, że fikcja lepsza jest od prawdy. Zresztą nie tylko na pierwszym planie – drugoplanowe wątki także obfitują w nieścisłości, vide postać Wisleya, który inaczej się nazywał i kiedy indziej się pojawił... Szkoda gadać.



Cały romans między Jane a Tomem to zlepek najbardziej znanych wątków z dorobku pisarskiego Austen, których główną woltą jest niespełniona miłość, której na przeszkodzie stoją różnice finansowe i klasowe. Motyw stary i wyświechtany jak daleko okiem w filmowym świecie sięgnąć. Choć pisarka zawsze opowiadała zgoła o tym samym, potrafiła każdą swoją opowieść tak doprawić, by czytelnik był przekonany, że zapoznaje się z naprawdę niezwykłą historią. Jej język pełen był dyskretnego, świetnego humoru i pełnych ironii obserwacji. Autorka "Dumy i uprzedzenia" w ogóle miała talent do podpatrywania ludzi i przelewania na papier ich złożonych charakterów, poczynań i przeżywanych emocji. Jarrold nie radzi sobie z żadnym z tych elementów, jedynie kilka scen komicznych wzbudza szepczący chichot na sali. Głównie za sprawą aktorstwa. Śliczna Hathaway w roli tytułowej i partnerujący jej McAvoy (wróżę wielką karierę!) to niesamowicie zgrany duet i wielka szkoda, że nie spotkali się na planie bardziej udanej produkcji.

Rodzimy dystrybutor wykazał się niesamowitym wyczuciem zmieniając tytuł. Jedni zarzucą że po raz kolejny zabrakło kreatywności – u nas lubią tłumaczyć tytuły na jedno kopyto: stadko "Zakochanych...", czy "Zawodów:...Ale akurat tutaj wyszło to całkiem zgrabnie. Dosłowne tłumaczenie "Becoming Jane" to "Stając się Jane", co sugeruje, że obraz wytłumaczy nam, jak młodziutka, trochę naiwna dziewczyna z prowincji przekształciła się w dojrzałą, genialną pisarkę, która mimo że nigdy nie wyszła za mąż, doskonale radziła sobie z opisywaniem złożonych relacji damsko-męskich. Tego dojrzewania jednak u Jarrolda po prostu nie ma. A nawet gdyby było, to jak uwierzyć, że to prawda, skoro to nieprawda? Tak na dobrą sprawę, "Zakochana Jane" mając kilka zalet – scenografia, muzyka, aktorstwo - wszystkie traci, bo to autentyczności brak, bo to konsekwencji w czerpaniu z bibliografii pisarki nie ma. Bo to w sumie nawet sensu jest pozbawione.


6
Thin line between heaven and here.
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje