Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Święta rodzina

Na początku Bóg stworzył Brukselę. Później było już z górki, a wraz z pojawieniem się pierwszych ludzi w Stwórcy zakwitło okrucieństwo. By sprostać starotestamentowym standardom, Bóg wymyślał coraz absurdalniejsze prawa. Kanapki z dżemem zaczęły spadać na ziemię posmarowaną stroną, telefony dzwoniły w momencie, gdy ktoś zanurzył się w wannie, a sąsiednie kolejki w supermarketach zawsze poruszały się szybciej. Teraz Bóg siedzi w swojej wieży przypominającej niewielkie m3, chleje na umór i trzyma pod butem żonę oraz córkę. Bunt tej ostatniej jest zapalnikiem całej fabuły: młodsza siostra Jezusa (zwanego tu JC) daję nogę na ziemski padół, a w geście zemsty na ojcu informuje wszystkich ludzi o datach ich śmierci. Świat powoli zaczyna wypadać z torów.

Fantazja Jaco van Dormaela – obrazoburcza w stopniu niewielkim, w gruncie rzeczy pocieszna i niegroźna – sprawdza się najlepiej jako komedia, ewentualnie parodia biblijnych narracji. Kiedy reżyser trawestuje Pięcioksiąg Mojżeszowy, bawi się kontrastem pomiędzy nazwami poszczególnych rozdziałów a pejzażem współczesności, zamienia akt stworzenia w rodzaj cynicznego planu albo szuka w liczbie i składzie apostołów sportowej metafory, jego film kwitnie. Belg nie jest ani bezczelny, ani przesadnie strachliwy – po prostu rozpływa się w możliwościach, które daje mu zabawa "świętą" ikonografią. Jednak nawet tak luźna formuła potrzebuje mocnego fabularnego szkieletu. A tego w filmie niestety brakuje.   



Kiedy Ea, bo tak ma na imię Córka Święta, schodzi na Ziemię i zaczyna gromadzić swoich apostołów, inteligentna zabawa zamienia się nagle w przyciężkawy traktat o wolnej woli jako esencji człowieczeństwa. Krzyżują się w filmie losy kilku postaci, a każdy z wątków stylizowany jest na ewangeliczną powiastkę z morałem. Nietrudno się domyślić, że czas ekranowy dostanie tu zarówno marzący o podróżach, smutny urzędnik, piękna i okaleczona dziewczyna, która czeka na swojego księcia z bajki, jak i budząca się z seksualnego letargu, uwięziona w nieudanym małżeństwie kobieta w średnim wieku. Van Dormael stara się tchnąć życie w te postaci, ograć ich wątki retrospekcjami, podwójną narracją, offem. Dwoi się i troi, żeby upchnąć w każdym segmencie kilka perełek komedii sytuacyjnej. Niestety, za dużo miejsca zajmują już wszelakie "coelhizmy" w rodzaju snów zsyłanych przez Eę na jej apostołów czy zapisywanych w kajeciku sentencji o życiu i śmierci.

Szarżujący Benoit Poelvoorde, obdarzona nieprawdopodobną ekspresją Yolande Moreau i nieustannie bawiąca się swoim emploi Catherine Deneuve uszlachetniają całość, ale koniec końców wielkie ambicje reżysera nie przekładają się na gatunkowy ciężar całego filmu. "Zupełnie Nowy Testament" jest efektownym poradnikiem samoakceptacji, "Biblią dla opornych", niezłą komedią i przyzwoitą tragedią. Wszystkim tylko nie filmem, który sugeruje tytuł.  

Moja ocena:
6
Michał Walkiewicz
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje