Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja serialu

Przeciągły świst miecza

Anime "Karas" to rzecz dosyć dziwna. Po pierwszym odcinku, który wgniata w fotel, rzuca na kolana i przez chwile nie pozwala się podnieść, kolejne epizody przypominają równię pochyłą - im dalej tym nudniej i mniej ciekawie. Dynamiczna sekwencja walki, która otwiera pierwszy epizod, jest najlepszą i najbardziej widowiskową sceną z całej serii. Później niczego równie ciekawego już nie uświadczymy, przez co ciężko mi z czystym sumieniem polecić to anime – w przeciwieństwie do pierwszego epizodu, którego obejrzeć naprawdę warto. Owe wprowadzenie do "Karasa" jest bowiem niezwykłą, wspaniałą przygodą - nie tylko wizualną, ale i muzyczną. 

Podczas słuchania oprawy muzycznej serialu największe wrażenie robi muzyka akcji (tak zwany "actionscore"), towarzysząca pojedynkom rozgrywającym się pomiędzy siłami dobra i zła. Na uwagę zasługuje zwłaszcza pierwsza pozycja na płycie, tworząca tło dla niezwykle widowiskowej walki z pierwszego epizodu - "Karas Kenzai" (podzielony na dwa fragmenty, o podtytułach "Avant 1" oraz "Avant 2"). Całość jest wyśmienitym połączeniem elektroniki, klasycznej orkiestry symfonicznej oraz świetnego chóru. Mieszanka ta robi piorunujące wrażenie, zwłaszcza gdy słuchamy jej w kontekście walki na ekranie.  



W tym jednym utworze (lub jak kto woli - dwóch) zaznaczone są właściwie wszystkie melodie, które pojawiają się w dalszej część muzyki. Wyraźnie nakreślony został główny motyw przewodni filmu, którego pełne rozwinięcie można usłyszeć w utworze "Karas Main Theme". W anime najczęściej pojawia się jednak nie on, a "Kaikou's Theme", którego fragmenty również mogliśmy usłyszeć w "Karas Kenzai". Warto jeszcze dodać, że motyw przewodni posiada bardzo ładną, fortepianową aranżację w "Samayou Kioku". Dość często pojawia się również "Hyakkiyakou", która w serialu społeczności duchów zamieszkujących miasto, w którym rozgrywa się akcja "Karasa".


Z dalszą częścią tej ścieżki muzycznej jest niestety podobnie jak z anime. Fenomenalny początek zostaje z czasem zastąpiony przez monotonię która szybko zaczyna męczyć. Druga połowa ścieżki muzycznej opiera się właściwie na jednej i tej samej melodii, która w poszczególnych utworach nieznacznie różni się pod względem nastroju. To wystarczy, aby do słuchania muzyki z "Karasa" szybko wkradła się nuda.

Czy warto wiec zainteresować się tą muzyką? Warto, ale właściwie tylko dla tych kilku utworów, których nazwy wymieniłem, a już konieczne dla muzyki towarzyszącej pierwszej scenie walki. Całą resztę można sobie bez większej straty darować.


Moja ocena serialu:
4
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje