Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję
Wywiad

Fantasmagoria - ósmy dzień festiwalu Nowe Horyzonty

Filmweb / autor: Dominika Wernikowska, Marcin Kamiński / 28-07-2006 11:50
Wczorajszy dzień festiwalu Era Nowe Horyzonty rozpoczęliśmy projekcją najnowszego filmu braci Quay "Stroiciel trzęsień ziemi". Autorzy "Instytutu Benjamenta" i "Ulicy krokodyli" po raz kolejny zaprosili widzów w podróż do wykreowanego przez nich wyjątkowego, fantasmagorycznego, ale jednocześnie fascynującego świata. Niestety, nie wszystkim ta wyprawa przypadła do gustu.

"Stroiciel trzęsień ziemi" przenosi nas na odizolowaną od świata wyspę zamieszkałą przez demonicznego doktora Emmanuela Droza, na której pojawia się ceniony stroiciel fortepianów - Felisberto. Na prośbę Droza podejmuje się on nastrojenia wyjątkowych muzycznych maszyn skonstruowanych przez doktora. Za siedem dni mają zostać one pokazane światu podczas jedynego i - jak twierdzi doktor - wyjątkowego koncertu. Na wyspie Felisberto spotyka piękną śpiewaczkę operową Malvinę. Kiedy dowiaduje się, że została ona porwana, postanawia jej pomóc.





W swoim najnowszym filmie bracia Quay po raz kolejny łączą aktorów z animacją poklatkową, tworząc zachwycającą wizualnie kompozycję, fabularnie przywodzącą na myśl horrory tworzone niegdyś przez brytyjskie studio Hammer. Niestety, "Stroiciel trzęsień ziemi" nie jest produkcją do końca udaną. Po wyjściu z kina miałem wrażenie, że bracia starali się stworzyć pełnometrażowy obraz na podstawie scenariusza idealnego na krótki metraż. Wraz z przybyciem Felisberto na wyspę historia zaczyna niebezpiecznie się wydłużać, a wrażenia tego nie są w stanie zatrzeć nawet jak zawsze fascynujące animacje przygotowane przez braci, czy oniryczna scenografia.

Podczas projekcji "Stroiciela trzęsień ziemi" miałem cały czas wrażenie, jakby akcja tego filmu rozgrywała się w świecie wykreowanym na potrzeby gry komputerowej "Myst" (fani twórczości braci pewnie już są rozjuszeni tym porównaniem ;)) - podobnie pustym, wypełnionym tajemniczymi maszynami i… muzyką.

Bracia Quay konsekwentnie tworzą kino unikające wszelkich schematów. Ich fani na pewno ze "Stroiciela trzęsień ziemi" nie wyszli rozczarowani. Pozostałym polecam rozpoczęcie przygody z twórczością braci od znacznie lepszego "Instytutu Benjamenta". [MK]


Spore uczucie niedosytu pozostawił po sobie również dokument "Leonard Cohen: I'm Your Man" w reżyserii Liana Lunsona. Obraz jest zapisem koncertu, jaki w 2005 roku odbył się w ,australijskim Sydney. Na scenie spotkało się wtedy wielu wybitnych artystów (m.in. Nick Cave, Rufus Wainwright, Jarvis Cocker), którzy wykonali największe przeboje legendarnego poety i piosenkarza Leonarda Cohena. Fragmenty koncertu przeplatane są wypowiedziami z ludźmi odpowiedzialnymi za jego organizację oraz samym Cohenem.





"Leonard Cohen: I'm Your Man" może nie wszystkim przypaść do gustu, ponieważ jest obrazem adresowanym głównie do fanów. Osoby mające nadzieje na poznanie z filmu życia i kariery poety będą rozczarowane, gdyż Cohen mówi nie tyle o swoim życiu, co o fascynacjach, rozterkach i twórczości. [MK]


Motywem przewodnim "Na południe" Laurenta Canteta jest sex i upał. Bohaterkami są trzy kobiety spędzające wakacje na Haiti, gdzie rozkoszują się egzotyką krajobrazu i muskularnymi ciałami czarnoskórych mężczyzn.

Brenda (Karen Young) wraca po trzech latach na wyspę po wspomnienia. Tutaj przeżyła najlepsze chwile w ramionach 15-letniego Legby. Ale chłopak jest atrakcją dla innych podstarzałych pań, wśród których prym wiedzie Ellen (Charlotte Rampling), 55-letnia charyzmatyczna nauczycielka. To z jej pokoju wymyka się nad ranem Legba. Rozpoczyna się historia klasycznego trójkąta. Dwie spragnione ciepła i orgazmu egzaltowane damy rywalizują o jednego mężczyznę.







Temat turystyki seksualnej wykorzystywany w literaturze i filmie posłużył Cantetowi za pretekst do snucia rozważań nad naturą kobiecości, różnicami płci i kultur. Wciągający dramat psychologiczny reżyser niepotrzebnie jednak wzbogaca o melodramatyczne wstawki i wątek sensacyjny. Aż się prosi, żeby położyć większy nacisk na ścieranie się dwóch silnych osobowości. Stojąca twardo na ziemi Ellen i rozchwiana emocjonalnie Brenda to doskonały punkt wyjścia do interesujących analiz.

Żarliwe monologi bohaterek wplatane do filmu do bólu szczere i dramatyczne brzmią przekonująco, ale kiedy akcja przenosi się na plażę, gdzie na łonie natury biało-czarne pary obłapiają się i jedzą sobie z ręki, napięcie słabnie, a film oscyluje w stronę romansowej opowiastki. Zamiast psychologicznego dramatu o pogoni za straconymi złudzeniami i bolesnym żegnaniu się z kobiecością, powstał film o przekwitających damach, które za dolary kupują sobie raj na ziemi i zabawiają się z mężczyznami w wieku ich synów. [DW]


Ostatnim filmem, jaki obejrzeliśmy wczoraj był debiutancki dramat Marka Stachurskiego "Przebacz" - szósty już tytuł pokazywany w ramach konkursu "Nowe filmy polskie".

Bohaterem filmu jest młody mężczyzna - Stan, członek ulicznego gangu. Pewnej nocy, pod presją grupy, Stan gwałci młodą dziewczynę - Joannę. Kilka dni później podczas napadu na sklep łamie nogę i trafia do szpitala, w którym jako pielęgniarka pracuje Joanna. Dziewczyna nie rozpoznaje swojego oprawcy, ale chłopak ją rozpoznaje. W Stanie narasta poczucie winy oraz rodzi się uczucie do dziewczyny. Postanawia zerwać z dawnym życiem, ale jego koledzy nie zamierzają mu na to pozwolić.

"Przebacz" to kolejny w polskim kinie przykład eksploracji świata nędzy i marginesu, który wcześniej doskonale sportretowali między innymi Leszek Wosiewicz w "Rozdroże Cafe" i Robert Gliński w "Cześć Tereska". Wśród odrapanych kamienic, mieszkań z wychodkiem na półpiętrze, wszechobecnego alkoholu i narkotyków Stacharski snuje realistyczną opowieść o przyjaźni, przebaczeniu, miłości i nadziei. Opowieść, którą się co prawda dobrze ogląda, ale w której nie znajdziemy nic, czego byśmy wcześniej nie wiedzieli lub o czym nie przeczytalibyśmy w gazetach.





Stan wyróżnia się na tle swoich kolegów wrażliwością i chęcią zmiany swojego życia. Przedkłada pracę w warsztacie samochodowym nad szybki, ale ryzykowny przestępczy zarobek. Gwałt na Joannie sprawia, że zaczyna zastanawiać się nad swoim życiem. Dręczony wyrzutami sumienia nabiera pewności, że nie chce być taki jak jego kumple z piaskownicy, a świat nie jest taki zły. Wszystko to jest bardzo budujące, ale - jak już zauważyłem - po prostu wtórne.

"Przebacz" raczej nie ma szansy konkurować z innymi produkcjami prezentowanymi na tegorocznym festiwalu. Zrealizowany za nieduże pieniądze na kamerze cyfrowej film ma w nieoświetlone ujęcia i niewyraźnie nagrane dialogi sprawiające, że widzowie obecni na sali chcąc zrozumieć bohaterów, musieli wspierać się pokazywanymi na ekranie angielskimi napisami. [MK]


Przed nami kolejny dzień festiwalu i kolejny dzień w kinie. Dziś na pewno obejrzymy kontrowersyjne, zrealizowane na telefonie komórkowym "Nokturny dla króla Rzymu", improwizowaną "Świętą rodzinę" oraz debiut reżyserski Andrzeja Seweryna "Kto nigdy nie żył...".



Almodovar otworzył festiwal Era Nowe Horyzonty - dzień pierwszy
Moretti o Berlusconim - drugi dzień festiwalu Nowe Horyzonty
Disco roboto - trzeci dzień festiwalu Era Nowe Horyzonty
Bębny bogów - czwarty dzień festiwalu Era Nowe Horyzonty
Radykalny Moodysson - piąty dzień festiwalu Nowe Horyzonty
Kicia uwodzi widzów - szósty dzień festiwalu Nowe Horyzonty
Alicja w krainie koszmaru - siódmy dzień festiwalu Nowe Horyzonty
"Kto nigdy Ne żył..." na festiwalu Era Nowe Horyzonty, dzień dziewiąty
"Plac Zbawiciela" na festiwalu Era Nowe Horyzonty, dzień dziesiąty

Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

Najnowsze Newsy