Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję
"Bad Boys For Life" to, mówiąc najoględniej, film wypełniający egzystencjalną pustkę pod nieobecność "Szybkich i wściekłych" – stroboskopowe mordobicie, jeden wielki wyścig na tle rozjarzonego neonami Miami oraz wykrzyczana z entuzjazmem pochwała rodziny jako moralnego kompasu. Słowem, film na tyle samoświadomy, by zamknąć wszystkie te atrakcje w ironicznym nawiasie. I na tyle konserwatywny, by ukryć pod zwałami gagów najciekawszą historię – tę o nieuregulowanych rachunkach z przeszłości oraz niedoborze wapnia w kościach. 


Jasne, funkcjonariusze policji Marcus Burnett (Martin Lawrence) i Mike Lowery (Will Smith) wiedzą, że słońce już zachodzi. Ten pierwszy wie nawet trochę lepiej, wygląda jak dmuchana pufa, narzeka na ból w krzyżu i bezustannie suszy głowę gibkiemu partnerowi. Ten drugi niby wciąż gania bandziorów po ulicach i składa obietnice nieśmiertelności, ale widać gołym okiem, że najlepsze lata ma już za sobą. Kiedy los ustawia ich na kursie kolizyjnym z piekielną meksykańską familią – wznoszącą modły do bogini śmierci kobietą mafii (Kate del Castillo) oraz jej toczącym pianę z ust synalkiem (Jacob Scipio) – chłopaki podwijają mankiety i ruszają do akcji. W ramach sztafety pokoleń z pomocą przypływa narybek sił mundurowych – uzbrojona w najnowocześniejszą szpiegowską technologię i wystylizowana niczym gwiazdy Instagrama młodzież (Vanessa Hudgens jako przegięta Action Woman (TM) jest praktycznie gotowa do miniaturyzacji, zafoliowania i sprzedaży w licencjonowanych sklepach). Sedno zabawy się jednak nie zmienia: jeśli chcesz coś zrobić dobrze, zrób to analogowo.



Estetyczny klucz, dzięki któremu całość wygląda jak mokry sen pirotechnika, to zarazem największe błogosławieństwo i przekleństwo filmu. Belgowie Adil El-Arbi oraz Bilall Fallah wracają do historii, która powstała pod batutą faceta z burzą ognia w makówce. Można go nie cenić i wyśmiewać, ale Michael Bay to reżyser obdarzony autorską wyobraźnią – spowolnione ujęcia z żabiej perspektywy, dzikie i nieuzasadnione panoramy oraz epileptyczny montaż składają się na rozpoznawalny język kina. Twórcy nowej odsłony czerpią z tego stylu, zanurzają się w nim i próbują go markować, lecz w najlepszym wypadku wychodzi im niezgrabny hołd. Wygrywają wtedy, gdy opowiadają po swojemu – choćby w baletowych scenach akcji, w których bez trudu zacierają granicę między magią z komputera a popisami kaskaderskich mistrzów. Slapstickowa energia filmu napędza zarówno ekranową jatkę (film, dzięki Bogu, zachował kategorię wiekową R), jak i dynamikę relacji bohaterów. I choć dwa żarty na krzyż powtarzane są tutaj do upadłego, a tytułowa fraza wdrukuje się w Waszą podświadomość, chemia pomiędzy Smithem a Lawrence'em wciąż przyciąga do ekranu. Zwłaszcza gdy panowie, być może w autotematycznym geście, streszczają nam swoją karierę – w równolegle montowanej scenie Marcus rozkłada się wygodnie na fotelu z piwkiem, podczas gdy Mike, w jedwabnym garniaku, zadaje szyku na mieście. 


Oczywiście, im bliżej finału, tym wyraźniej zamienia się to wszystko w kapitalizację odsetek od każdego blockbustera, jaki widzieliśmy w ostatniej dekadzie. Fan-service staje się męczący, dziury logiczne pochłaniają całe wątki, na horyzoncie majaczą potencjalne sequele i spin-offy. "Jak w telenoweli!" – podsumowuje te scenariopisarskie hopsztosy jeden z bohaterów. I trafia w dziesiątkę, zbyt wiele łączy "Bad Boys for Life" z popularną telewizyjną formą. Nie chodzi nawet o rozwiązania fabularne, które zamieniają poprzednie filmy Baya w "Ulissesa" tego świata, ale o otwarte, serialowe zakończenie – sugerujące, że być może Mike i Marcus nie wystrzelili jeszcze ostatniego pocisku, nie rzucili ostatnim sucharem. Chciałem tylko przypomnieć, że tak jak żartowanie z felerów filmu nie sprawia, że felery znikają, tak i autoironia – zwłaszcza w Hollywood – bywa wyrazem cynizmu.

Moja ocena:
6
Michał Walkiewicz
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje