Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Kelnerzy na motorach...

W ramach przerwy w oglądaniu "Dona" (1978) obejrzałam sobie wczoraj "Dhoom" z uroczym Abhishekiem Bachchanem, nieco krócej niż zazwyczaj obciętym Johnem Abrahamem i zębatym Uday'em Choprą w rolach głównych. Czekał mi ten film chyba z rok na obejrzenie zanim się do niego dobrałam, ale jak już zobaczyłam, to jednym ciągiem i z dużym zainteresowaniem. I dużą radością. Przede wszystkim ma świetne, żywe i jędrne napisy, a już piosenki są normalnie rozkoszne - dowcipne, błyskotliwe językowo i naprawdę bardzo pasujące do klimatu całości.

Fabuła jest prosta - kilku kelnerów z pizzerii po godzinach dorabia sobie okradaniem różnych instytucji. Kradną, uciekają ma superszybkich motorach i ślad po nich ginie. Śledztwo podejmuje samotny bohater - policjant (Abhi), który nie wiadomo dlaczego bierze sobie do pomocy przygłupiastego mechanika motocyklowego (Uday) zamiast sztabu specjalistów... 

Abhi znów świetny - przystojny, seksowny, pozornie spokojny, ale tak naprawdę dość gwałtowny w obejściu policjant o twardej pięści, którą co jakiś czas stosuje, gdy inne argumenty nie skutkują (zdejmując wtedy okulary, nadające mu pozory łagodności). 

Uday ani trochę mnie tutaj nie drażnił. Chwilami wyglądał jak przestraszony chomik, ale w roli komicznego, romantycznego, w każdej kobiecie widzącego potencjalną żonę, motocyklisty i właściciela nieco szemranego warsztatu motocyklowego, który wbrew sobie nawiązuje współpracę z policją, jest po prostu słodki. Tym razem nie pokazuje w co drugiej scenie swoich rzeźbionych mięśni brzucha, najwyżej równie rzeźbione bicepsy.

Tylko kobietę do pary mu wybrali o nieszczególnie subtelnej urodzie. Gra ją Esha Deol, córka Hemy Malini, która ze swoją, szczerze mówiąc raczej dość wulgarną urodą, jakoś nie awansowała do grona moich ulubionych aktorek... Tym bardziej, że aktorsko też nie jest nadzwyczajna... Za to jest niewątpliwie zgrabna, chociaż w ten nowoczesny sposób - czyli bardzo szczupła, w odróżnieniu od bollywoodzkich heroin z dawniejszych lat, nawet sprzed dziesięciu.



Natomiast John Abraham, tym razem pół-długowłosy (chociaż długość jego włosów nie jest do końca jednolita w tym filmie) też ma urok. Gra sprytnego szefa złodziejskiego gangu motocyklistów, który ubrany w skóry szaleje na swojej podrasowanej maszynie, bądź rozebrany do połowy czaruje mięśniami i seksownymi uśmiechami.

Film odbiega mocno od typowych bollywoodzkich filmów, których treścią jest zdobycie serca ukochanej/ukochanego (ewentualnie serca teścia czy teściowej) i doprowadzenie do momentu kulminacyjnego, czyli wesela. To jest zupełnie nowoczesny, sensacyjny film akcji, w którym główną rolę grają motocykle, pędzące jak rakiety po opustoszałych autostradach. Bardzo ciekawie fotografowany, z odpowiednim zwolnieniem/przyspieszeniem oraz czasem kilkoma obrazami, z kilkoma bohaterami jednocześnie na ekranie (taką formę widziałam np w "Telefonie" z Colinem Farrellem i też mi się bardzo podobało). Jeżeli człowiek nie włączy przesadnie logicznego myślenia i nie zacznie rozgryzać tego filmu pod kątem logiki wydarzeń i postępowań bohaterów, to będzie się dobrze bawić. Ja się bawiłam świetnie.

Aczkolwiek zastanawia mnie nadal, czemu do łapania wielokrotnych rabusiów bądź co bądź wielkich kwot pieniędzy, oddelegowano tylko jednego samotnego faceta... Czemu nikt, ale to zupełnie nikt się nie interesuje wielgachną ciężarówką, w której kryją się motocykle po skoku, za każdym razem pojawiającą się na autostradzie i czemu ściganie odbywa się bez użycia jakiegokolwiek wspomagającego sprzętu czy fachowców... Żadnych kamer, helikopterów, obławy... Jest tylko prawie kowbojska rozgrywka policjanta z pomocnikiem kontra gang, a zwłaszcza jego przywódca, która przeradza się w coraz bardziej osobistą rywalizację.

Końcowa walka na ciężarówce nie ustępuje poziomem (nie)wiarygodności i absurdu tej końcowej w "Jestem przy tobie" (2004). Też są tam urągające elementarnym zasadom fizyki skoki w przód i tył, tym razem na pędzącej ciężarówce, przewrotki w tył ze zwisu na rękach itp. - cudne... A bohater bierze w przestrzeloną na wylot dłoń pistolet czy kierownicę, jakby nigdy nic. Uwielbiam kino bolly.

Ale film jest naprawdę bardzo fajny i naprawdę bardzo warto go obejrzeć - teraz z przyjemnością będę oczekiwać na drugą część, która pewnie już weszła, albo niedługo wchodzi do kin. Oczywiście w Indiach i Europie, nie u nas...

Moja ocena:
8
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje