Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Szkoła życia

Na rozpoczęcie nowego roku szkolnego otrzymujemy produkt, który z łatwością można nazwać koszmarem pedagogów i filmowych purystów. Pierwszych przerazi całkowity brak poszanowania dla szczytnej idei noszenia kaganka oświaty maluczkim (który często przybiera formę żelaznego kagańca). Drugich odstraszy z kolei pogarda, z jaką twórcy odnoszą się do dobrego smaku i wysublimowanego artyzmu. Tym jednak, którzy potrafią porzucić gorset sztywnych norm moralnych i estetycznych, "Dziewczyny z St. Trinian" przypadną do gustu. Film ma w sobie bowiem wszystkie elementy brytyjskiej komedii: jest ekscentryczny, nieco campowy humor ze sporym dodatkiem ekstrawagancji.

St. Trinian to prywatna szkoła dla dziewcząt, która przypomina raczej patologiczną komunę dla wyrzutków. Z niemałym trudem przychodzi odróżnienie uczennic od nauczycieli. I jedni i drudzy oddają się z lubością destrukcyjnym i anarchistycznym działaniom, które z programem nauczania ministerstwa edukacji niewiele mają wspólnego. Zamiast nudnej algebry, chemii czy łaciny, dziewczyny z St. Trinian przechodzą prawdziwą szkołę życia. Adeptki uczelni są mistrzyniami fellatio, potrafią wyprodukować ładunki wybuchowe i powalający z nóg bimber, a gdy trzeba, dokonają również brawurowego napadu i zabłysną w telewizji.



"Dziewczyny z St. Trinian" to najnowsze dziecko Olivera Parkera znanego głównie z adaptowania na potrzeby kina dzieł Oscara Wilde'a. Duch niepokornego Irlandczyka unosi się zresztą i nad tym filmem. Przewrotny humor, pełen uszczypliwości, ciepłej ironii, a przede wszystkim zabawy jednoznacznie kojarzy się choćby z "Bądźmy poważni na serio". Film nie próbuje być sztuką ani wiekopomnym dziełem. To raczej nieposkromiona impresja zbudowana na barwnych postaciach, przesycona żywiołowością i entuzjazmem. Parker swoim najnowszym filmem przypomina widzom o bogatej tradycji komedii absurdalnej, która na Wyspach zawsze cieszyła się sporym powodzeniem. Ostatnio powróciła do łask w telewizji, a dzięki "Dziewczynom z St. Trinian" notuje również triumfalny powrót do kina.

Ów sukces nie byłby możliwy, gdyby nie doskonale dobrana obsada, a przede wszystkim Rupert Everett i Colin Firth. Panowie znajdują się niby na drugim planie, jednak to właśnie oni są ozdobą i największym atutem filmu. Obaj świetnie bawią się swoimi postaciami, racząc widzów i siebie nawzajem zabawnymi, ciętymi i dwuznacznymi komentarzami. Wyraźnie czuć między nimi chemię, i to tak, że w pewnym momencie kryminalna intryga schodzi na drugi plan, zaś najważniejsze staje się pytanie o to, czy Panna Fritton i Geoffrey Thwaites się pocałują.

Fani brytyjskiego humoru będą zadowoleni, reszta poczuje się zniesmaczona. I oto właśnie chodzi.

Moja ocena:
8
Marcin Pietrzyk
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje