Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Powróćmy jak za dawnych lat

Początki musicali sięgają lat 20. XX w., a konkretnie "Śpiewaka jazzbanduWidowiska muzyczno-wokalne stanowiły ozdobę Złotej Ery Hollywood. Wystarczy wspomnieć o "Deszczowej piosence" czy "Amerykaninie w Paryżu", które słusznie uznawane są dziś za niekwestionowane klasyki. Po tę formę artystycznego wyrazu tym razem sięgnął Damien Chazelle, twórca nietuzinkowgo dramatu "Whiplash

Głównymi bohaterami obsypanego deszczem nagród "La la Land" są Sebastian (Ryan Gosling) oraz Mia (Emma Stone), młodzi i ambitni ludzie, którzy próbują realizować swoje marzenia. Sebastian przygrywa do kotleta, ale w rzeczywistości pragnie grać jazz w swoim własnym klubie, a Mię pochłania myśl o karierze w Hollywood i wyrwaniu się z kawiarni, w której pracuje. Oboje spotykają się i zakochują się w sobie. Czy uda im się osiągnąć własne cele? Czy miłość w Hollywood w ogóle ma rację bytu? A w końcu czym jest szczęście dla człowieka? Na te i inne fundamentalne pytania stara się odpowiedzieć recenzowany film.



Pierwsza scena "La la Land" zapowiada dalszy ciąg – obserwujemy bowiem zgrabnie zmontowany epizod, w którym kierowcy na autostradzie śpiewają i tańczą. Ogląda się to świetnie aczkolwiek specjalnie nie wnosi niczego przełomowego. Doprawdy właściwie cały film został nakręcony w sposób piękny, wręcz bajkowy. Feeria barw, gra świateł i cieni wprowadza widza w nieomal oniryczny klimat, łechce jego zmysły. W filmie roi się od nawiązań do klasycznego kina, a Mia i Sebastian to postacie jakby zaczerpnięte z musicali sprzed ponad półwiecza. Wizualnie jest świetnie, to chce się oglądać! 



Niestety nie do końca jest co przeżywać. Fabuła filmu oparta na banalnym schemacie nie jest specjalnie ani oryginalna ani w jakiś sposób szczególnie frapująca. Musical został podzielony na kilka części, które niejako tworzą klip z życia filmowej pary. Ma to swoje zalety, ale i wady, bo na niektóre pytania dotyczące relacji bohaterów właściwie nie da się odpowiedzieć. A może wywołanie spekulacji było zamiarem reżysera? Tego się nie dowiemy. Szablonowość w pewnym stopniu przełamuje zakończenie. 

Esencją musicali są oczywiście fragmenty taneczne i wokalne. Jakież było zdziwienie gdy okazało się, że owe partie sprowadziły się do dość prostego tańca i śpiewu, który być może nie drażni uszu, ale też niespecjalnie je pieści. Trzeba mieć w sobie wiele dobrej woli, aby powiedzieć, że Ryan Gosling i Emma Stone oczarowali swoim talentem w kluczowych dla tego gatunku momentach. Jeszcze większy problem byłby z wyróżnieniem przynajmniej dwu ponadprzeciętnych piosenek. Po wyjściu z kina przez jakiś czas  z widzem pozostaje "City of StarsNiewiele.

"La la Land" jest przyjemną, łagodną chwilą nostalgii za dawnym, wielkim musicalem. Nie wydaje się być jednak filmem, który wytyczy nowe kanony w swoim gatunku. To film-patrzydło. Być może tego właśnie  potrzebowało współczesne kino amerykańskie, ale jeśli tak, to w jakim świetle stawia to resztę filmowców? Ode mnie 6/10.

Moja ocena:
6
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje