Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Demoniczna, piękna kotka

Dualizm antropologiczny zakłada, że w człowieku można wyodrębnić ciało i duszę. Według niektórych filozofów ciało było siedliskiem zła, z którego dusza i jej szlachetne porywy cały czas usiłowały się uwolnić – dlatego istota ludzka całe życie odczuwała duchowe rozdarcie, wynikające z owej dwoistości natury.
Jednak Irena twierdziła, że w jej duszy gnieździ się zło. Wychowana w rumuńskiej wiosce, w dusznej atmosferze pełnej starych wierzeń i zabobonów, wierzyła, że pochodzi od prastarego rodu ludzi – kotów. Podobno wywodzące się z niego kobiety w chwilach zazdrości lub podniecenia mordowały swoich partnerów. Właśnie owa wiara przeszkodziła Irenie w zbudowaniu szczęśliwego związku z dziennikarzem Oliverem Reedem. Początkowo wszyscy traktowali zachowanie bohaterki jak niemądrą zabawę, ale po pewnym czasie, kiedy jej fobia się pogłębiała, rodzina i przyjaciele zaczęli się niepokoić. Mąż zdecydował się wysłać ją do znanego psychiatry. Terapia nie przyniosła skutków, a sam lekarz miał niedługo słono zapłacić za swe niedowierzanie i bagatelizowanie problemu pacjentki...


Film Jacquesa Tourneura jest jednym niskobudżetowych horrorów, które amerykańskie wytwórnie filmowe wyprodukowały w znacznej ilości na początku lat 40. ubiegłego stulecia.
U większości dzisiejszej widowni budzą raczej rozbawienie niż strach, ale mnie zawsze interesowało, jak z pomocą niewielkiego nakładu środków twórcom udawało się budować na ekranie specyficzny nastrój tajemniczości i grozy. Wszystko było zasługą aktorów i sprawnego operowania kamerą, a nie efektów specjalnych. Podobnie jest i w filmie „Ludzie koty’.




W roli Ireny wystąpiła w nim wspaniała Simone Simon. To głównie dzięki niej zwróciłam uwagę na obraz Tourneura. Kiedy pojawia się na ekranie ze swoim „dziwnym” spojrzeniem i sennym uśmiechem, autentycznie zaczynam czuć się nieswojo! Uważam, że aktorka ta miała niezwykły dar przykuwania uwagi. Potrafiła stworzyć wrażenie, że pod pozorami zwykłej kobiety naprawdę czai się dziki, drapieżny kot, a w granej przez nią postaci było coś demonicznego. Coś, co do dzisiaj, długo po seansie, mnie zastanawia. Simon stworzyła jednak jedną z najbardziej sugestywnych, przemawiających do widza bohaterek w historii kina. Szkoda, iż tak niewiele osób ją zna, a nazwisko samej Simon powoli odchodzi w zapomnienie.


Z mroczną postacią Ireny i tajemnicami, które skrywa, doskonale współgra jej otoczenie. Nie dość, że wokół bohaterki cały czas rozgrywają się dziwne epizody, to akcja nie wychodzi właściwie poza ciemne, niewielkie pomieszczenia z zasłoniętymi oknami, rozgrywa się nocą, często przy padającym deszczu i odgłosach burzy. Brzmi banalnie. Ale już sprytne operowanie światłem, uwypuklanie za jego pomocą różnych elementów, jak i krycie w cieniu twarzy głównych bohaterów, w czasie wygłaszania ważnych kwestii, do banalnych nie należy. Doskonale sfilmowana jest scena w basenie, kiedy bohaterkę do stanu skrajnego przerażenia doprowadza rozmigotana woda, której odblaski widać na ścianach. A już prawdziwy majstersztyk to widok ciemnego tunelu, oświetlonego blaskiem ulicznych latarni. Nie wiadomo wszak, co czai się poza wąskim kręgiem światła. I to jest właśnie w owych horrorach najlepsze – odwołują się do naszej wyobraźni, a nie ukazują wszystkiego z bezwzględną dosłownością.


Bo przecież najbardziej boimy się tego, czego nie widać, prawda...?

6
bzzzzzzzzt. Już raczej unikam.
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje