Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Cierpienia czeskiego geja

Bogdan Slama raz jeszcze pokazuje, że czeskie kino potrafi podjąć trudny temat, nie mizdrząc się do widza i nie urabiając go na czeski spleen. Jednak "Mój nauczyciel" grzęźnie w ideologicznych schematach.

Slama lubi wieś, ale nie tę "spokojną i wesołą", ale opresyjną, tę osobliwą scenografię marazmu i niespełnienia. Tytułowy nauczyciel myśli jednak inaczej, ucieka z Pragi na prowincję z przekonaniem, że prostota tamtego życia pomoże w zmaganiach z samym sobą. Petr (cudownie przeciętny i jednocześnie intensywny Pavel Liska) jest homoseksualistą (czego nie akceptuje) i wierzy, że zaszycie się z dala od swojego świata przyniesie mu spokój. Pomoże zbudować nową tożsamość. Te mrzonki szybko zostaną zweryfikowane, bohater zakocha się (oczywiście nieszczęśliwie) w jednym ze swoich uczniów, jednocześnie skłaniając ku sobie jego samotną matkę. To się nie może udać nawet w czeskim filmie.



Mam z filmem Slamy problem. Z jednej strony urzeka próbą przełamania stereotypu, w ramach którego o poważnych sprawach musimy mówić w konwencji gawędy, odwagą w podjęciu tematu homoseksualnej tożsamości (choć zaznaczmy od razu, że to odwaga mocno przeterminowana). Z drugiej jest w tym filmie nieszczerość i męczący moralny paternalizm. Bohater cierpi z powodu własnej odmienności, a reżyser przesadnie mu w tym sekunduje. Homoseksualizm staje się zbyt ostentacyjną figurą osobności, jaką kino światowe wykorzystywało z powodzeniem, ale trzy dekady temu. Zresztą może irytacja towarzysząca oglądaniu tego filmu wynika z faktu, że "Mój nauczyciel" boleśnie uświadamia, jak daleko jesteśmy za Europą. Przypomina niemiłą prawdę, że w naszej części świata podobne dylematy seksualnej tożsamości wciąż trzeba przedstawiać w konwencji wielkiego dramatu. Problem w tym, że nawet gdyby tak było, to u Slamy jest to mało przekonujące. Petr to klasyczny cierpiętnik rozpięty na krzyżu stereotypów, które reżyser skwapliwie powiela. Z jednej strony okropne wielkomiejskie środowisko (wizyta praskiego eks-narzeczonego), z drugiej - rzekomo kojąca sielskość prowincji, która, co wiemy z wcześniejszych filmów Slamy (chociażby "Szczęścia"), jest tylko męczącym mirażem. Pomiędzy jest rzekomy dramat, który trudno zrozumieć, Petr jest bowiem gejem wyciętym z prawicowych broszurek. Męczennik własnej tożsamości zżerany przez poczucie winy, mimo że żyjący w zasadzie w celibacie. Nadmuchany dramat.

Ten męcząco-ideologiczny przekaz niweluje humor, którego na szczęście tu nie brakuje (vide: scena rozmowy z rodzicami), jednak mimo tego bohater pozostaje irytująco drewniany. Koniec końców aż chce się zapytać, wzorem pewnego młodego polskiego reżysera: "Ale, o co ci k...a chodzi?Niestety Slama nie udziela odpowiedzi.


6
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje