Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja wyd. DVD filmu

Willkommen in the Londonland

Ponętna blondwłosa Amerykanka ucieka przez miasto, zostaje potrącona przez klasyczną czarną taksówkę i traci pamięć. Nie trudno zgadnąć, że po tym dość pechowym początku nie spotka ją nic dobrego, zwłaszcza w mieście tak osobliwym jak Londyn. Jednak w najnowszym filmie speca od kina akcji, Simona Fellowsa najdziwniejsze co może spotkać bohaterów to wcale nie zderzenie z samochodem jeżdżącym lewą stroną drogi, lecz cała gama ekscentrycznych postaci, od których zarazić się szaleństwem wcale nie jest trudno.

Wbrew temu, co niektórym może się zdawać, "Malice in Wonderland" wcale nie jest niskobudżetową podróbką, żerującą na popularności najnowszego filmu Tima Burtona. Jedyne, co łączy te dwa to obrazy to ten sam utwór literacki, będący inspiracją dla scenarzystów. Jednakże każda z interpretacji poszła w zupełnie inną stronę, udowadniając jak bogatą i ciekawą powieścią jest książka Lewisa Carrolla.

"Malice" swym klimatem bardzo przypomina "Nigdziebądź" Neil GaimanNeila Gaimana. Widz może uświadczyć na własne oczy, że Londyn to miasto całkowicie zwariowane, kolorowe, pełne niezwykłych miejsc i groteskowych postaci, gdzie obowiązują zakręcone zasady, a sprawiedliwość jest nie tyle ślepa, co i głuchoniema. Co oczywiście nie zmienia faktu, że czynienie dobrych uczynków bardzo się opłaca. W ten bajkowy świat cudnie zostały wplecione postacie i cytaty z powieści Carrolla. Wszystkie te odchyły i udziwnienia wydają się być jak najbardziej na swoim miejscu, zwłaszcza że umiejętnie wykorzystano współczesne elementy, takie jak kamery monitorujące ulice czy billboardy reklamowe.



A jakby tego było mało, całość przyprawiono psychodelicznymi zdjęciami oraz bijącymi po oczach kolorami, które pomagają budować nastrój i wzmacniają odczucia głównych postaci. Choć przy całkiem dobrej grze głównej pary aktorów nie jest to niezbędne. Zarówno Danny Dyer jak i Maggie Grace są na tyle normalni, aby można było się z nimi utożsamiać i jednocześnie pozostają bardzo zakręceni, tworząc ciekawe kreacje aktorskie, pasujące do wykreowanego w filmie świata.
Oprócz tego, podczas seansu pozytywnie wyróżnia się delikatna ścieżka dźwiękowa, ze słodkimi piosenkami, które przypominają kompozycje Aimee Mann. Nie można też zapomnieć niesamowitego głosu DJa Feliksa Chestera, pojawiającego się rzadko, lecz pozostającego w pamięci na bardzo długi czas.

Przyznam szczerze, lubię brytyjskie kino, więc z chęcią podchodziłem do tego filmu i zostałem pozytywnie zaskoczony. Bardzo sprawne potraktowanie tematu, oprawione w mocne barwy, a całość udanie spuentowana to pokrótce najważniejsze powody, dla których warto zobaczyć wariację na temat kultowej powieści. Można tu znaleźć elementy akcji i romansu, lecz całość to typowy przedstawiciel gatunku Urban Fantasy, w dodatku stojący na przyzwoitym poziomie. Dla miłośników Gaimana i komercyjnego kina brytyjskiego pozycja obowiązkowa.


Moja ocena:
8
Życie to matador.
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje