Recenzja filmu
Święty Niko
Święta już za pasem, w kinach można więc się spodziewać filmów, które będą rozbudzały apetyt na magiczną Wigilię i beztroskie lenistwo w gronie rodziny, przyjaciół i małego Jezuska. Jak świat światem, co roku jednak znajdzie się choć jeden sfrustrowany i niekochany przez nikogo szwarccharakter, który zrobi wszystko, by popsuć radosnemu społeczeństwu przyjemność z kilkudniowej laby i możliwości bezinteresownego obdarowywania się prezentami.
Niko jest synem samotnie wychowującej go reniferzycy. Kilka lat wcześniej jego mama spędziła czarującą noc z jednym z członków Powietrznej Eskadry Świętego Mikołaja i nie zobaczyła go już nigdy więcej. Owocem niezobowiązującej randki jest Niko, który wierzy, że podobnie jak jego bohaterski ojciec, nauczy się kiedyś latać i zostanie włączony w szeregi najbardziej elitarnych reniferów na świecie. Niestety, nie wszystkie próby skoków z wysokości kończą się upadkiem na cztery kopyta. Mimo niepowodzeń Niko się nie poddaje i usilnie próbuje spełnić swoje marzenia. To właśnie ta niezmordowana postawa kilkuletniego chłopca stanowi sedno całej opowieści. Co więcej, na jego grzbiecie będzie spoczywała odpowiedzialność za uratowanie świąt przed watahą bezwzględnych i niebezpiecznych wilków. Z bajki płynie więc – choć znana, to wciąż pokrzepiająca – nauka, że o swoje trzeba walczyć, a w osiągnięciu nieosiągalnego pomóc ma czyste i niewinne serce.
Animacja przygotowana przy współpracy duńskich, fińskich, irlandzkich i niemieckich twórców jest przyjemna dla oka i bez wstydu stanąć może w jednym rzędzie z najlepszymi produkcjami Disneya. Jury Filmów Dziecięcych w Amsterdamie przyznało jej nagrodę główną 2008 roku, a w 2009 została okrzyknięta najlepszym filmem fińskim. Polska wersja językowa z udziałem Jarosława Boberka (latająca wiewiórka Julius), Anny Dereszowskiej (biała łasica Wilma), Agnieszki Dygant (różowy pudel Eśka) i Piotra Fronczewskiego (Czarny Wilk) spełnia oczekiwania widzów, którzy stawiają na znane i lubiane głosy.
Mały Niko i jego przyjaciele są jednak tak zawstydzająco szlachetni i bohaterscy, że w opowieść na ekranie uwierzyć będą mogły jedynie najmłodsze dzieci i rodzice, którzy chcieliby, by ich pokłosie kierowało się w życiu wyłącznie wzniosłymi ideałami. Pięcioletnie dzieci jeszcze nie widzą, że im wyższy pułap lotu, tym boleśniejszy może być upadek.
Niko jest synem samotnie wychowującej go reniferzycy. Kilka lat wcześniej jego mama spędziła czarującą noc z jednym z członków Powietrznej Eskadry Świętego Mikołaja i nie zobaczyła go już nigdy więcej. Owocem niezobowiązującej randki jest Niko, który wierzy, że podobnie jak jego bohaterski ojciec, nauczy się kiedyś latać i zostanie włączony w szeregi najbardziej elitarnych reniferów na świecie. Niestety, nie wszystkie próby skoków z wysokości kończą się upadkiem na cztery kopyta. Mimo niepowodzeń Niko się nie poddaje i usilnie próbuje spełnić swoje marzenia. To właśnie ta niezmordowana postawa kilkuletniego chłopca stanowi sedno całej opowieści. Co więcej, na jego grzbiecie będzie spoczywała odpowiedzialność za uratowanie świąt przed watahą bezwzględnych i niebezpiecznych wilków. Z bajki płynie więc – choć znana, to wciąż pokrzepiająca – nauka, że o swoje trzeba walczyć, a w osiągnięciu nieosiągalnego pomóc ma czyste i niewinne serce.
Animacja przygotowana przy współpracy duńskich, fińskich, irlandzkich i niemieckich twórców jest przyjemna dla oka i bez wstydu stanąć może w jednym rzędzie z najlepszymi produkcjami Disneya. Jury Filmów Dziecięcych w Amsterdamie przyznało jej nagrodę główną 2008 roku, a w 2009 została okrzyknięta najlepszym filmem fińskim. Polska wersja językowa z udziałem Jarosława Boberka (latająca wiewiórka Julius), Anny Dereszowskiej (biała łasica Wilma), Agnieszki Dygant (różowy pudel Eśka) i Piotra Fronczewskiego (Czarny Wilk) spełnia oczekiwania widzów, którzy stawiają na znane i lubiane głosy.
Mały Niko i jego przyjaciele są jednak tak zawstydzająco szlachetni i bohaterscy, że w opowieść na ekranie uwierzyć będą mogły jedynie najmłodsze dzieci i rodzice, którzy chcieliby, by ich pokłosie kierowało się w życiu wyłącznie wzniosłymi ideałami. Pięcioletnie dzieci jeszcze nie widzą, że im wyższy pułap lotu, tym boleśniejszy może być upadek.
Moja ocena:
6
Udostępnij: