Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Twoja szczęśliwa liczba...

Sztuka zgłębia ludzką podświadomość. Prześwietla to, czego nie jesteśmy do końca pewni, odnajduje, co rządzi naszym postępowaniem – choć sami moglibyśmy przysiąc, że działa coś zupełnie innego. Mogą to być tęsknoty za pięknym życiem (czym wszak jest "sen Hollywoodu"?), mogą być poszukiwania granic płciowości i seksualności (w czym specjalizuje się kino śródziemnomorskie). Niemcy rozliczają się z czasami II wojny światowej, "szkoła polska" zgłębiała kompleksy i mity narodowe, a w kinie rosyjskim czuć głębię "rosyjskiej duszy

Jest też w kinie obecny od zawsze archetyp zła. Diabeł to temat na tyle wdzięczny, co wyeksploatowany – trudno pod koniec lat 90. coś nowego na ten temat powiedzieć. Zło było eksterioryzowane do postaci najróżniejszych wampirów, demonów i obcych z kosmosu – ale i interioryzowane – w studiach bestialstwa hitlerowców, psychopatów i innych paskudnych kreatur. Ale jednocześnie w jakimś sensie nie tylko pozostawało odrażającym, ale także pociągało. Al Pacino w "Adwokacie diabła" fascynował, Hannibal-kanibal-Lecter hipnotyzował szalonym spojrzeniem, a Obcy z kosmicznej serii rodził skojarzenia falliczne.

Wszystko więc już było?



Niby tak. A jednak gdy latem 1995 roku pojawił się film "Siedem" Davida Finchera - od razu niemal zaklasyfikowany został jako obraz niezwykły. Wciągający. Głęboki jak mroczna jaskinia. Pokazujący zło w stanie "czystym" - demonicznym, fascynującym, a jednocześnie przerażająco ludzkim.

Dwóch detektywów tropi mordercę. Schemat stary jak samo kino. Tym razem przeciwnikiem tego idealnie niedobranego a politycznie hiperpoprawnego duetu (młody, porywczy, biały o mentalności kowboja Mills kontra zmęczony, stary intelektualista, Murzyn Somerset) jest maniak zabijający ludzi według klucza siedmiu grzechów głównych - na początku policjanci znajdują człowieka, który umarł z przekarmienia, potem zaszlachtowanego prawnika, którego krwią ktoś napisał "chciwość"... Kto stoi za tymi morderstwami? Do czego zmierza? I jak go powstrzymać? Węsząc w zakamarkach wielkiego, brudnego miasta czy studiując dzieła klasyków w starej bibliotece?

Mamy w tym filmie wszystko, czego oczekiwać można po dobrym thrillerze – wartką akcję, bohaterów, do których od razu niemal czuje się sympatię, nieoczekiwane zwroty akcji. Tymczasem jednak film sprawdza się – oprócz warsztatowej perfekcji i doskonałej gry aktorów – także na wielu innych poziomach. Stawia problem zepsucia społeczeństwa konsumpcyjnego, niszczycielskiej mocy ciemnego, deszczowego miasta, w którym nikt się nie zna i nikt nikomu nie pomaga; pyta o granice ludzkiej wytrzymałości i zasięg winy i odkupienia. Pyta – w sposób biblijny niemal – o możliwość działania wobec drzemiącego w nas samych, absolutnego zła.

Dante w XIV wieku zafundował sobie współczesnym podróż do piekła. My pod koniec wieku XX otrzymaliśmy podobny bilet – od Davida Finchera. Wiwisekcja zła drzemiącego w dzisiejszym człowieku, jaką pokazuje reżyser, przyprawia o dreszcz. Jednocześnie jednak – podobnie jak średniowieczny poeta – Fincher ma w tym szaleństwie swój cel. Nie poddający się do końca Somerset, powracający na służbę, "zawsze w pobliżu" – to jeden z najpiękniejszych hołdów dla ludzkiej godności i siły. Wobec absolutnego zepsucia nie mamy nic, prócz tej właśnie solidarności. Warto o tym pamiętać, wychodząc z kina na deszczowy, smutny, miejski wieczór.

Moja ocena:
9
- Hey! Good luck exploring the infinite abyss! - Thank you! And hey! You too!
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje