Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Ale telefon trzeba odebrać...

"Dziwne, prawda? Słyszysz dzwonek, to może być ktokolwiek. Ale telefon trzeba odebrać" – te słowa wypowiedziane przez czarny charakter najlepiej oddają główne założenia filmu. Każdy z nas bez wyjątku, kiedy tylko słyszy dźwięk telefonu wie, że trzeba go odebrać. Od wynalezienia przez Grahama Bella i rozprzestrzenienia go na całym świecie dźwięk dzwonka powoduje, że przerywamy zajęcia, aby podnieść słuchawkę. Tak już po prostu jest, mimo że często nie wiemy, kto i po co dzwoni. Wyobraźmy sobie sytuację, że po drugiej stronie słuchawki jest szaleniec grożący nam śmiercią i właśnie celuje do nas z wielkiego karabinu snajperskiego? Uciekniemy czy zostaniemy i zagramy razem z nim w niebezpieczną grę, w której stawką będzie nasze życie?

Przed taką decyzją został postawiony filmowy bohater Stu, grany przez Colina Farrella. Pewnego dnia po rozmowie z kochanką w jednej z budek telefonicznych gdzieś w Nowym Jorku odbiera telefon od tajemniczego rozmówcy, który informuje go, że jeśli wyjdzie z budki, zginie. Przeżyje, jeśli przyzna się publicznie do zdrady, oszustw, kłamstw i matactw. Film Joela Schumachera daje nam obraz człowieka zamkniętego w śmiertelnej pułapce w środku wielomilionowego miasta. Niemal cała akcja zamknięta jest w obrębie budki telefonicznej oraz jej najbliższym otoczeniu, co buduje bardzo klaustrofobiczny klimat filmu. Jeden aktor w centrum wydarzeń muszący poradzić sobie i z szaleńcem chcącym go zabić i z policją, która uważa go za mordercę. Jego jedynym sprzymierzeńcem jest kapitan Ramey (Forest Whitaker), który jako policyjny negocjator próbuje ustalić, co tak naprawdę się dzieje i kto jest prawdziwą ofiarą tego wydarzenia.



Jest w tym filmie coś, co od pierwszego obejrzenia strasznie mnie intrygowało. Budka stojąca koło ulicy i zamknięty w niej przez szaleńca człowiek. W powietrzu niemal czuć beznadziejność sytuacji. I chociaż wiemy, że ma sporo na sumieniu, czujemy do niego sympatię. Wydaje się, że grany przez Colina Farrella mężczyzna jest zwykłym człowiekiem, postawionym w sytuacji niż kryzysowej. I chociaż nie przepadam za Colinem, to tym razem muszę przyznać, że zagrał genialnie. Cały czas czułem ciarki, gdy widziałem roztrzęsionego Stu na krawędzi załamania w sytuacji bez wyjścia. A całości dopełniły świetne zdjęcia i dźwięki, które słyszymy podczas filmu. Głos ulicy zapełnionej samochodami i chodników pełnych ludzi, obraz tysięcy okien i kilometry szklanych wieżowców idealnie podkreślają akcję filmu. Co warte podkreślenia, film skonstruowany jest podobnie do "24 godzin" z Kieferem Sutherlandem. Często widzimy kilka scen jednocześnie - nakładają się na siebie, co daje efekt niesamowitego tempa akcji. A co ciekawe, głosu tajemniczemu rozmówcy użyczył właśnie Sutherland.

To jeden z tych filmów, które oglądamy i zastanawiamy się, jak zachowalibyśmy się na miejscu głównego bohatera. Po seansie dźwięk dzwonka telefonicznego nabierze nowego znaczenia, a będąc w centrum miasta, patrząc na tysiące okien, będziecie się zastanawiali, czy nikt Was nie obserwuje. A tymczasem odbierajcie swoje dzwoniące telefony, bo nigdy nie wiadomo, czyj głos usłyszymy pod drugiej stronie.


Moja ocena:
7
"Diabeł dorwie Cię dopiero po Twojej śmierci, ja mogę to zrobić już za chwilę" movie_star
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje