Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję
W "Gotowych na wszystko. Exterminatorze" Michał Rogalski pokazał, że dobra polska komedia to nie oksymoron. W historii kapeli, która zamiast wstrząsnąć sceną metalową, musi zadowolić się graniem coverów Maryli Rodowicz podczas Święta Ziemniaka, reżyser zręcznie odmalował małomiasteczkową codzienność. Bawił bezpretensjonalnym humorem, celnie wygrywając napięcie między chęcią zaistnienia wśród szerszej publiczności a wiernością artystycznej wizji. Niestety to, co sprawdzało się w swojskim Kochanowie i okolicach, nie działa ani w Warszawie, ani w modnym nadmorskim kurorcie. "To musi być miłość" jest więc klasyczną polską komedią romantyczną polukrowaną bożonarodzeniowymi mądrościami o przebaczeniu i wartości rodziny, a przy okazji utrwalającą szkodliwe stereotypy.



Wierzcie lub nie, ale największym problemem tego filmu wcale nie jest obsadzenie Tomasza Karolaka w roli łamacza niewieścich serc. Tym razem to nawet zabawne. Kiedy grany przez niego Teodor tłumaczy, że jego ekranowa żona Roma (Małgorzata Kożuchowska) była jego żoną we wszystkich poprzednich wcieleniach, twórcy dają nam idealny metakomentarz do polskiej kultury popularnej. Niestety, trudno oprzeć się wrażeniu, że jest to raczej dzieło przypadku niż świadomy zabieg artystyczny. Tam, gdzie podobna strategia została wprowadzona celowo (bohaterowie wystylizowani na rodzimych celebrytów), nie robi już na nas wrażenia.  



Agnieszka Pilaszewska, która pracowała jako scenarzystka przy kilku popularnych serialach, nie radzi sobie ze skondensowaniem wielowątkowej historii w półtoragodzinnym metrażu. W "To musi być miłość" nie brakuje niespójności fabularnych wprowadzających widza w konfuzję. Niektóre wątki zostały niepotrzebnie zdublowane (zdrada bohaterów granych przez Rafała Królikowskiego i Karolaka), inne potraktowane po macoszemu. Dlaczego koleżanka Zuzy (Maja Szopa) uznała, że świetnym pomysłem będzie podanie jej danych w klinice ginekologicznej? Czym, poza rozwiązywaniem problemów swoich latorośli, zajmuje się grana przez Małgorzatę Zajączkowską Helena? Kim właściwie jest grany przez Jana Englerta Tadeusz i czym zaskarbił sobie tak wielkie zaufanie zięciów Heleny, że w obliczu kryzysu zwracają się właśnie do niego?



Wbrew deklaracjom, że jest inaczej, Pilaszewska opiera scenariusz na przekonaniu, że mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus, przy okazji robiąc swoim bohaterom krzywdę. Wtłacza ich w stereotypowe role płciowe, na czym nierzadko cierpi spójność postaci. O ile jeszcze wątek zdrady w małżeństwie Wiktora (Królikowski) i Agaty (Anna Smołowik) można scenarzystce wybaczyć, tak powtórzenie go w historii Teodora i Romy pozostawia niesmak. Wychodzi bowiem na to, że żaden facet nie oprze się pokusie skoku w bok, a droga od kupna kolczyków dla żony do zacieśniania znajomości z koleżanką ze studiów w hotelowym pokoju okazuje się zaskakująco krótka. Grunt, aby wszystko odbyło się przed świętami. Stojące na straży domowego ogniska "wenusjanki" wybaczą najpóźniej do sylwestra. A potem nowy rok, starzy my.

Przez chaos, jaki panuje w scenariuszu, widz czuje się podczas seansu jak Jirzi (Vojtěch Babišta) – zakochany w Zuzie chłopak, który jedzie za nią z Czech do Warszawy, by oddać jej zgubioną torebkę. Pytania "kto?", "jak?" i "dlaczego?" mogłyby nas nurtować jeszcze długo po seansie. Mogłyby – tyle że "To musi być miłość" jest filmem z gatunku tych, o których zapomina się po opuszczeniu sali kinowej.

Moja ocena:
3
Ewelina Leszczyńska
Rocznik '89. Absolwentka filmoznawstwa i wiedzy o nowych mediach na Uniwersytecie Jagiellońskim. Napisała pracę magisterską na temat bardzo złych filmów o rekinach. Dopóki nie została laureatką VII... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje