Reżyserka "Anatomii piekła" i "Romansu" ostro o #metoo
indieWIRE / / 30-03-2018 10:55
Jedna z największych prowokatorek kina Catherine Breillat nie przestaje szokować. Reżyserka tak kontrowersyjnych obrazów jak "Anatomia piekła" i "Romans" była gościem podcastu Murmur, w który ostro wypowiedziała się na temat ruchu #metoo.
Breillat w zasadzie powtarza to, co wcześniej w liście otwartym wyraziło wiele francuskich artystek. Jej zdaniem #metoo jest ruchem szkodliwym. To polowanie na czarownice, zezwalanie, by insynuacje i oskarżenia w mediach społecznościowych opatrzone chwytliwym hasztagiem stawały się prawdą objawioną.
Reżyserka uważa też, że ruch ten jest niebezpieczny, ponieważ rozwadnia definicję przemocy seksualnej. Gwałt i próba gwałtu jest zbrodnią, którą trzeba ścigać z całą surowością prawa. Tymczasem zdaniem Breillat wiele 30-letnich kobiet podpinających się pod akcję #metoo zachowuje się jak dzieci, kiedy opisują, jak to poczuły się zbrukane, gdy mężczyzna zaprosił jej do pokoju hotelowego i się jawnie seksualnie do nich odezwał.
Breillat odniosła się też do afery z Harveyem Weinsteinem. Powiedziała, że jego upadek to wielka strata dla kina artystycznego i europejskiego. Dodała, że w porównaniu z innymi producentami, którzy wciąż mają się dobrze, on nie był taki najgorszy. Sama mogłaby - ale zaraz dodała, że tego nie zrobi - wymienić nazwiska trzech francuskich szanowanych producentów, którzy zachowywali się gorzej od Weinsteina.
Reżyserka nie zostawiła też suchej nitki na Asii Argento. Breillat stwierdziła, że zna aktorkę i jej charakter i dlatego jej nie wierzy. Jej zdaniem Argento jest zgorzkniała, ponieważ robiła rzeczy, które teraz twierdzi, że były na niej wymuszone, w nadziei, że zostanie znaną w Ameryce aktorką, a tak się nie stało.
Breillat zaatakowała też Jessicę Chastain za jej słowa o "Ostatnim tangu w Paryżu". Przypomnijmy, że w 2016 roku aktorka zaatakowała fanów filmu na Twitterze. Napisała, że zachwycają się obrazem mającym sceną gwałtu 48-letniego mężczyzny na 19-letniej kobiecie i że reżyser z premedytacją osaczył Marię Schneider, które przypłaciła słynną scenę z kostką masła przewlekłą depresją. Breillat powiedziała wprost, że Chastain gada bzdury: ona nie była na planie tego filmu, a ja tak. Nie było żadnego gwałtu, to była filmowa fikcja.
Breillat w zasadzie powtarza to, co wcześniej w liście otwartym wyraziło wiele francuskich artystek. Jej zdaniem #metoo jest ruchem szkodliwym. To polowanie na czarownice, zezwalanie, by insynuacje i oskarżenia w mediach społecznościowych opatrzone chwytliwym hasztagiem stawały się prawdą objawioną.
Reżyserka uważa też, że ruch ten jest niebezpieczny, ponieważ rozwadnia definicję przemocy seksualnej. Gwałt i próba gwałtu jest zbrodnią, którą trzeba ścigać z całą surowością prawa. Tymczasem zdaniem Breillat wiele 30-letnich kobiet podpinających się pod akcję #metoo zachowuje się jak dzieci, kiedy opisują, jak to poczuły się zbrukane, gdy mężczyzna zaprosił jej do pokoju hotelowego i się jawnie seksualnie do nich odezwał.
Breillat odniosła się też do afery z Harveyem Weinsteinem. Powiedziała, że jego upadek to wielka strata dla kina artystycznego i europejskiego. Dodała, że w porównaniu z innymi producentami, którzy wciąż mają się dobrze, on nie był taki najgorszy. Sama mogłaby - ale zaraz dodała, że tego nie zrobi - wymienić nazwiska trzech francuskich szanowanych producentów, którzy zachowywali się gorzej od Weinsteina.
Reżyserka nie zostawiła też suchej nitki na Asii Argento. Breillat stwierdziła, że zna aktorkę i jej charakter i dlatego jej nie wierzy. Jej zdaniem Argento jest zgorzkniała, ponieważ robiła rzeczy, które teraz twierdzi, że były na niej wymuszone, w nadziei, że zostanie znaną w Ameryce aktorką, a tak się nie stało.
Breillat zaatakowała też Jessicę Chastain za jej słowa o "Ostatnim tangu w Paryżu". Przypomnijmy, że w 2016 roku aktorka zaatakowała fanów filmu na Twitterze. Napisała, że zachwycają się obrazem mającym sceną gwałtu 48-letniego mężczyzny na 19-letniej kobiecie i że reżyser z premedytacją osaczył Marię Schneider, które przypłaciła słynną scenę z kostką masła przewlekłą depresją. Breillat powiedziała wprost, że Chastain gada bzdury: ona nie była na planie tego filmu, a ja tak. Nie było żadnego gwałtu, to była filmowa fikcja.
Udostępnij: