Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Strach ma wielkie oczy

Wszyscy twórcy chcą mieć w swoich filmach znane nazwiska. Niestety, z gwiazdami w obsadzie jest jeden problem. Ich obecność budzi konkretne oczekiwania. Kiedy widzimy na plakacie zdobywców Oscarów, to nawet jeśli ostatnio nie bardzo im się wiodło, liczymy, że czeka nas wyjątkowe filmowe przeżycie. A wystarczyło zatrudnić mniej opatrzone twarze, by uniknąć katastrofy.

"Anatomia strachu" to film, którego fabuły nie sposób opisać. Historia jest bowiem w całości oparta na zwrotach akcji. A ponieważ jest to jedyna wartość tego filmu, w żadnym razie nie powinno się ich zdradzać. Mogę więc tylko powiedzieć, że akcja rozgrywa się w dużej rezydencji będącej pod stałym dozorem ochrony. Bohaterami zaś jest rodzina napadnięta przez czworo rabusiów, którzy wydają się w większości niezbyt dobrze orientować w tym, co należy do ich obowiązków.



Film wygląda jak jedna z tysiąca podobnych produkcji trafiających rokrocznie od razu na DVD lub do telewizji. Nie prezentuje sobą żadnych większych wartości poza tym, że na półtorej godziny zabija nudę. Cage, Kidman, Mendelsohn i Gigandet zupełnie się tu marnują. Role napisane dla aktorów o małym doświadczeniu i jeszcze mniejszych talentach sprawiają, że cała czwórka wypada niezdarnie. Komiczne są zwłaszcza sceny, w których próbują grać jak najbardziej serio, mając (zupełnie błędnie) wrażenie, że dzięki swoim umiejętnościom mogą nadać drętwemu scenariuszowi głębi i emocjonalnej wiarygodności. Czasami takie zachowanie aktorów daje zaskakująco dobre rezultaty. W tym przypadku skompromitowali i siebie, i autora scenariusza.

Z drugiej strony nie należy chyba winić aktorów za to, że chcą się dobrze wywiązać z powierzonego im zadania. To reżyser powinien trzymać pieczę nad całością i zdawać sobie sprawę z tego, jakie wymagania stawia przed ekipą i obsadą dany tekst. Schumacher zachowuje się jednak tak, jakby nie zauważał problemu. Radośnie prowadzi fabułę od jednego zwrotu akcji do drugiego, ignorując bohaterów, aktorów i całą filmową materię. Ale być może właśnie o to mu chodziło? Może doszedł do wniosku, że w dobie filmowych "zaliczaczy", kiedy nikt nie chce się wgryzać w fabułę, nie musi się wysilać. W końcu "Anatomia strachu" to idealna rzecz dla wszystkich, którzy mają obsesję na punkcie spoilerów i wietrzą zdradzanie fabuły nawet w przypadku filmów opartych na faktach, jakby nic innego już się nie liczyło. Jeśli tak jest, to "Anatomię strachu" należałoby uznać za ostrzeżenie Schumachera przed tym, co nam grozi, jeśli filmy w dalszym ciągu będą spłycane do poziomu zakończenia.

Moja ocena:
5
Marcin Pietrzyk
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje