Recenzja filmu
Cinema Paradiso nie dało o sobie zapomnieć!
Toto to mały urwis uwielbiający chadzać do kina i spędzający tam każda wolną chwilę, co doprowadza do szału Alfreda, starego operatora kinowego, zmuszanego przez tamtejszego księdza do wycinania scen pocałunków z zachodnich filmów, by nie deprawować wiejskiej publiki. Alfredo zawiera z chłopcem układ: jeżeli młody pomoże mu na egzaminie, w zamian stary nauczy go obsługiwać kinowe maszyny i urządzenia oraz wprowadzi go w sztukę filmu. Tak rozpoczyna się przyjaźń...
Jest wiele filmów kinowych, niewiele filmów o kinie. A zwłaszcza tak dobrych jak "Cinema Paradiso
Giuseppe Tornatore przedstawia nam przyjaźń, która nie zna granic, najpierw tej dotyczącej wieku, później - wydawać by się mogło w kinie najważniejszej - wzrokowej, na końcu - odległościowej. Przyjaźni, która rozpoczęła się wiele lat temu, nie zakończyła nawet śmierć jednego z nich. Bo została w obrazach, we wszystkim, co będzie go przypominać, w każdej scenie wspólnie obejrzanego filmu.
Warto też zwrócić uwagę na muzykę Ennio i Andrea Morricone, delikatną, która idealnie wpasowuje się w klimat stworzony przez Tornatore oraz kreacje aktorskie, przede wszystkim Philippe'a Noireta!
Ale "Cinema Paradiso" to także cała wiejska społeczność, która pomimo swojej gburowatości i buńczuczności nadal pozostaje na swój sposób kwitnąca. A na pewno jedyna w swoim rodzaju i taka typowo włoska. Pozostaje tylko żałować, że wszechobecny konsumpcjonizm nie pozwolił kontynuować coniedzielnej tradycji ich wspólnego oglądania filmów i zapartego tchu na widok Johna Wayne'a, ale za to mamy "Cinema Paradiso", a Wayne'a we wspomnieniach.
Jest wiele filmów kinowych, niewiele filmów o kinie. A zwłaszcza tak dobrych jak "Cinema Paradiso
Giuseppe Tornatore przedstawia nam przyjaźń, która nie zna granic, najpierw tej dotyczącej wieku, później - wydawać by się mogło w kinie najważniejszej - wzrokowej, na końcu - odległościowej. Przyjaźni, która rozpoczęła się wiele lat temu, nie zakończyła nawet śmierć jednego z nich. Bo została w obrazach, we wszystkim, co będzie go przypominać, w każdej scenie wspólnie obejrzanego filmu.
Warto też zwrócić uwagę na muzykę Ennio i Andrea Morricone, delikatną, która idealnie wpasowuje się w klimat stworzony przez Tornatore oraz kreacje aktorskie, przede wszystkim Philippe'a Noireta!
Ale "Cinema Paradiso" to także cała wiejska społeczność, która pomimo swojej gburowatości i buńczuczności nadal pozostaje na swój sposób kwitnąca. A na pewno jedyna w swoim rodzaju i taka typowo włoska. Pozostaje tylko żałować, że wszechobecny konsumpcjonizm nie pozwolił kontynuować coniedzielnej tradycji ich wspólnego oglądania filmów i zapartego tchu na widok Johna Wayne'a, ale za to mamy "Cinema Paradiso", a Wayne'a we wspomnieniach.
Udostępnij: