Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Obca w świecie kung fu

Kiedy mowa o 'dobrym europejskim kinie', na myśl od razu przychodzą filmy, które powszechnie uważa się za świetne, lecz których nikt normalny nie oglądał. Jednak w ostatnich latach europejscy twórcy coraz śmielej poczynają sobie w kinie rozrywkowym, nie rezygnując do końca z artystycznej jakości. Hiszpanie pokazali, że taka fuzja idealnie sprawdza się w horrorze, zaś Francuzi wstrzyknęli nową krew w szeroko pojęte kino sensacyjne. Teraz Duńczycy postanowili pokazać, że również w kinie młodzieżowym można bawić widzów przemyślanymi historiami. Poza tytułem przygotowanym przez polskiego dystrybutora, który rzeczywiście może odstraszać, wszystko w "Fighter: Kochaj i walcz" wskazuje na pierwszorzędną rozrywkę odwołującą się do klasyki gatunku. Najnowszy film Natashy Arthy to sprawnie zrealizowana mieszanka "Karate Kid" z "Podkręć jak Beckham". Z tego pierwszego zaczerpnięty został pomysł, z drugiego dbałość w budowie postaci i sytuacji. Kiedy dodamy do tego szczyptę filozofii rodem z "Czarnoksiężnika z Archipelagu" le Guin, to otrzymamy film do wielokrotnego użytku.

Bohaterką "Fighter: Kochaj i walcz" jest Aicha – turecka nastolatka urodzona i wychowywana w Danii. Rodzice przeznaczyli jej świetlaną przyszłość lekarki, lecz Aicha nie jest mistrzem nauk ścisłych, wolałaby raczej zdobyć czarny pas kung fu. Dopóki trenuje w żeńskim kółku, rodzice tolerują jej fanaberię. Kiedy jednak przenosi się do klubu koedukacyjnego i okazuje się, że miałaby walczyć również z chłopakami, zszokowany ojciec kategorycznie zabrania jej dalszych treningów. Wychowana zgodnie z tradycyjnymi normami tureckimi, lecz żyjąca w wyzwolonej obyczajowo Danii, Aicha jest całkowicie rozdarta i zagubiona. Z jednej strony nie chce wyrzec się swego kulturowego dziedzictwa i pragnie podążać za głosem swego serca. Z drugiej - rozwiązłość alkoholowo-seksualna jej duńskich rówieśniczek również ją odstrasza. Trening pod okiem mistrza Sifu to dla Aichy szansa przede wszystkim na pokonanie własnych lęków i odkrycie, kim jest i czego pragnie.



Jest w tym filmie sporo typowej dla gatunku naiwności. Metafory są dość czytelne, miejscami wręcz balansują na granicy kiczu. Jednak Arthy udaje się utrzymać równowagę i nie popaść w śmieszność. Wielka w tym zasługa scenariusza, w którym bardzo dużo uwagi poświęcono na zbudowaniu wiarygodnych (choć rzecz jasna nieco uproszczonych) portretów psychologicznych. Dotyczy to nie tylko głównej postaci, ale również bohaterów drugoplanowych, jak Ali czy ojciec Aichy. Nawet Omar jest czymś więcej niż tylko przeszkodą na drodze ku tolerancji i samoświadomości.

Plusem są również zdjęcia i montaż, które wykorzystują to, co najlepsze w duńskiej Dogmie i wzbogacają to o typowo młodzieżowe elementy estetyczne powszechnie stosowane w wideo-klipach. Dzięki tym wszystkim zabiegom "Fighter: Kochaj i walcz" stał się naprawdę przyjemną młodzieżową rozrywką, mającą w sobie więcej inteligencji niż cała armia klonów Paris Hilton.


Moja ocena:
7
Marcin Pietrzyk
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje