Recenzja filmu
Kochanka idealna
"Kobieta w ukryciu" zaczyna się od sceny podporządkowanej zabiegowi inwersji czasowej. Wyśniony romans jest już wyłącznie wspomnieniem. Nelly (Felicity Jones) przygotowuje grupkę dzieci do występu w teatrzyku. Surowym okiem zerka na podopiecznych. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Kobieta dyryguje muzykantami, przypomina kwestie aktorów, dba o estetykę scenografii. Co więcej, nie omieszkała dodać do sztuki Dickensa swoich pięciu groszy. Zafascynowany pastor, nie bez ironii, przygląda się zorganizowanemu chaosowi - próbie generalnej.
Na tej samej półce mieści się film Ralpha Fiennesa. Reżyser ulepił z pysznych kostiumów i scenografii prawdziwego Golema. Monstrum nie jest tylko bezkształtnym stworzeniem z gliny, ale istotą, w którą tchnięto duszę. Porusza się z gracją i, w tym majestatycznym pochodzie, zabiera nas, usadawia na silnym ramieniu i charyzmatycznym, mocnym głosem niczym Dickens (Ralph Fiennes) podczas odczytów publicznych, snuje melancholijną opowieść.
Udało się Fiennesowi osiągnąć to, co Stephenowi Frearsowi w "Niebezpiecznych Związkach" - uchwycić "na taśmie" magię litery. Kontrast na linii salon - ulica, wędrówki przez dziewiętnastowieczne "slumsy", rosnąca potęga kolei oraz uwydatnienie podrzędnej wówczas roli płci pięknej sprzed emancypacji, kapitalnie zamknęły w "Kobiecie w ukryciu" ślad doby wiktoriańskiej.
Pewną ręką rozdzielił brytyjski reżyser odpowiedzialność pierwszego planu. Nie można z przekonaniem stwierdzić, że scenariusz skupia się na kimś z duetu Karol Dickens - Nelly Ternan. Bliżej poznajemy zarówno ekscentrycznego pisarza, jak i niespełnioną aktorkę. Film rzuca się na głębokie wody oceanu - miłości. Tej jedynej. Idealnej. Co najważniejsze, nie jesteśmy w tym spektaklu tylko biernymi obserwatorami. Fiennes angażuje widza, pozawala mu przymierzyć skórę swoich bohaterów. Bawi się opowieścią. Narracja nie ma nic wspólnego z Dickensem, dziarsko stawiającym milowe kroki w pieszej wędrówce do Londynu. Możemy się delektować dojrzewającym uczuciem i konsekwentnie budowaną - namiętną relacją.
Mimo że wielki powieściopisarz budzi nieukrywaną sympatię, rozwścieczone Erynie szarpią nasze sumienia. Po latach małżeństwa autor "Davida Copperfielda" porzuca żonę, aby związać się z dużo młodszą kobietą. Ta godzi się na tytułowe - życie w ukryciu. Nie jest jednak kokietką godną pogardy, a raczej nieszczęśliwie zakochaną, oczarowaną starszym partnerem dwudziestolatką. Skąd ten magnetyzm między kochankami? Czy to szczera miłość? Fascynacja? Pożądanie? Próbuje Fiennes rozgryźć swoich bohaterów. Ta sentymentalna gra wciąga.
Na tej samej półce mieści się film Ralpha Fiennesa. Reżyser ulepił z pysznych kostiumów i scenografii prawdziwego Golema. Monstrum nie jest tylko bezkształtnym stworzeniem z gliny, ale istotą, w którą tchnięto duszę. Porusza się z gracją i, w tym majestatycznym pochodzie, zabiera nas, usadawia na silnym ramieniu i charyzmatycznym, mocnym głosem niczym Dickens (Ralph Fiennes) podczas odczytów publicznych, snuje melancholijną opowieść.
Udało się Fiennesowi osiągnąć to, co Stephenowi Frearsowi w "Niebezpiecznych Związkach" - uchwycić "na taśmie" magię litery. Kontrast na linii salon - ulica, wędrówki przez dziewiętnastowieczne "slumsy", rosnąca potęga kolei oraz uwydatnienie podrzędnej wówczas roli płci pięknej sprzed emancypacji, kapitalnie zamknęły w "Kobiecie w ukryciu" ślad doby wiktoriańskiej.
Pewną ręką rozdzielił brytyjski reżyser odpowiedzialność pierwszego planu. Nie można z przekonaniem stwierdzić, że scenariusz skupia się na kimś z duetu Karol Dickens - Nelly Ternan. Bliżej poznajemy zarówno ekscentrycznego pisarza, jak i niespełnioną aktorkę. Film rzuca się na głębokie wody oceanu - miłości. Tej jedynej. Idealnej. Co najważniejsze, nie jesteśmy w tym spektaklu tylko biernymi obserwatorami. Fiennes angażuje widza, pozawala mu przymierzyć skórę swoich bohaterów. Bawi się opowieścią. Narracja nie ma nic wspólnego z Dickensem, dziarsko stawiającym milowe kroki w pieszej wędrówce do Londynu. Możemy się delektować dojrzewającym uczuciem i konsekwentnie budowaną - namiętną relacją.
Mimo że wielki powieściopisarz budzi nieukrywaną sympatię, rozwścieczone Erynie szarpią nasze sumienia. Po latach małżeństwa autor "Davida Copperfielda" porzuca żonę, aby związać się z dużo młodszą kobietą. Ta godzi się na tytułowe - życie w ukryciu. Nie jest jednak kokietką godną pogardy, a raczej nieszczęśliwie zakochaną, oczarowaną starszym partnerem dwudziestolatką. Skąd ten magnetyzm między kochankami? Czy to szczera miłość? Fascynacja? Pożądanie? Próbuje Fiennes rozgryźć swoich bohaterów. Ta sentymentalna gra wciąga.
Udostępnij: