Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Chodź, opowiem ci bajeczkę

Hollywood co chwilę kusi nas "bajkami odczytywanymi na nowoAle to w zasadzie wyłącznie hasło reklamowe, które ma przyciągnąć widzów zbyt zblazowanych, by poszli po prostu na kolejną bajkę o Kopciuszku, Śnieżce czy Czerwonym Kapturku. Tymczasem "Książę nie z tej bajki" nie tylko obiecuje, ale i dostarcza rewizjonistycznych wersji najpopularniejszych baśni, a przy okazji pokazuje, jak trudny byłby los księżniczek i królewiczów, gdyby przyszło im żyć we współczesnych czasach.

Pochodząca z bogatego domu Laura wciąż wierzy, że spotka "tego jedynegoSwoje nadzieje opiera na śnie, w którym anioł wskazuje jej szlachetnego młodziana godnego jej serca. Dziewczyna ma szczęście. Jej sen wkrótce się spełnia, choć nie do końca tak, jak sobie to wymarzyła. Jej ukochany wcale nie jest księciem, tylko biednym muzykiem. Ale wydaje się to ledwie drobnym zgrzytem w idealnie bajkowej opowieści. Niestety to nie koniec historii. Laura, która początkowo jest księciem z bajki o Kopciuszku, wkrótce "przeistacza się" w Czerwonego Kapturka, który staje się ofiarą kobieciarza o wymownym nazwisku Wolf (Wilk).



"Książę nie z tej bajki" pokazuje, że za wyrażeniem "życie jak z bajki" wcale nie kryją się takie pozytywy, jak mogłoby się wydawać. Wykorzystując znane motywy i osadzając je we współczesnych realiach, Agnès Jaoui pisze fascynujący traktat o ludzkiej naturze, której nawet magia i miłość nie są w stanie pomóc w omijaniu życiowych pułapek. Bohaterowie zaplątani są w sieć neuroz, kompleksów i sprzecznych pragnień. Spełnione życzenia tylko jeszcze bardziej komplikują ich egzystencję. Z jednej strony dają nadzieję, a z drugiej przynoszą ból. Jaoui przypomina bowiem, że zanim bohaterowie bajek mogą "żyć długo i szczęśliwie", muszą przejść trudną drogę pełną wyrzeczeń i cierpienia. Jednak reżyserka pozostaje optymistką. Przekonuje, że opisując życie przy pomocy bajkowej terminologii, dajemy sobie nadzieję. Bajki bowiem koniec końców oferują nam narzędzia niezbędne do oswojenia życiowej zawieruchy, osadzenia dramatów w szerszym kontekście, który ma dobre zakończenie.

Choć w głównych rolach wystąpiło dwoje młodych aktorów, Agathe Bonitzer i Arthur Dupont, to jednak siłą napędową filmu pozostają Jaoui i Jean-Pierre Bacri. Duet, który tak znakomicie sprawdził się i w "Gustach i guścikach", i tym razem nie zawiódł. To właśnie ich wspólne sceny należą do najciekawszych i stanowią doskonałą przeciwwagę dla młodzieńczej histerii baśniowych przeżyć głównych bohaterów. Jaoui i Bacri, jako autorzy scenariusza, zapewniają też filmowi ów specyficzny, wręcz wyrafinowany, klimat, który od lat jest ich znakiem rozpoznawczy; dla nowych widzów będzie on z pewnością zaskoczeniem.

Moja ocena:
6
Marcin Pietrzyk
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje