To przede wszystkim portret ludzi zmęczonych nierówną walką, a jednak niezgadzających się na kapitulację. Przedłużający się impas zagęszcza atmosferę, eskalacja przemocy wisi w powietrzu.
Jeśli pióro silniejsze jest niż miecz, to kamera powinna wygrać z karabinem. Taka nadzieja przyświeca przynajmniej bohaterom – a zarazem autorom – dokumentu "Nie chcemy innej ziemi". Basel Adra i Yuval Abraham stanowią nietypowy duet. Teoretycznie historia rozstawiła ich po przeciwnych stronach barykady. Pierwszy – Palestyńczyk – jako nieodrodny syn swoich rodziców toczy nierówną walkę o skrawek ojczystej ziemi, drugi to izraelski dziennikarz, który otwarcie przeciwstawia się działaniom swojego kraju. Gdy do usytuowanej na Zachodnim Brzegu Masafer Jatty wjeżdżają czołgi i pilnowane przez uzbrojonych żołnierzy buldożery, obaj wspólnie stawiają im opór.
Siły Palestyńczyków i izraelskich syjonistów mają się do siebie jak proporcje Dawida do Goliata. Mimo że zasoby – przede wszystkim technologia – są najbardziej widocznym przejawem tej nierówności, jej źródeł należy dopatrywać się gdzie indziej. Gdy izraelski sąd decyduje o przekształceniu Masafer Jatty w wojskowy poligon, Basel, jego rodzina i sąsiedzi w świetle prawa z dnia na dzień stają się intruzami na własnej ziemi. Wyrok legitymizuje działania osadników, którzy w asyście żołnierzy robią wszystko, aby przekonać mieszkańców do opuszczenia terenu. Ilan – wyznaczony przez sąd egzekutor – jak sęp krąży między domami i skromną infrastrukturą, wyznaczając kolejne obiekty do wyburzenia. Pozbawieni dachu nad głową ludzie stają przed wyborem: przenieść się do jaskiń lub wyjechać do utworzonego dla nich w mieście getta.
Jeśli zadaniem kina dokumentalnego jest otwieranie oczu, to "Nie chcemy innej ziemi" wywiązuje się z niego w stu procentach. Relacjonując konflikt w Masafer Jatcie, Basel Adra i Yuval Abraham demaskują liczne przypadki łamania praw człowieka, jakich dopuszcza się względem Palestyńczyków Izrael. Oficjalnie wszystko odbywa się w majestacie prawa – skoro ziemia należy do wojska, trzeba usunąć przebywających na niej intruzów. Tyle tylko, że tereny te były zamieszkałe na długo przed przybyciem pierwszych syjonistycznych osadników, a w sądzie zabrakło reprezentantów drugiej strony. Jak gorzko podsumowuje Basel, nawet najlepszy student prawa, jeśli pochodzi z Palestyny, znajdzie zatrudnienie co najwyżej na budowie.
W parze z wielopoziomową dyskryminacją – przejawiającą się w wymaganiu od Palestyńczyków kolejnych przepustek i zezwoleń, konfiskatach mienia czy ograniczaniu im dostępu do opieki medycznej, urządzeń sanitarnych, a nawet wody – idzie dehumanizacja. Choć izraelscy żołnierze mają do czynienia z cywilami, nie wahają się używać siły nawet wobec najbardziej bezbronnych. Cynicznie zasłaniają się decyzją sądu, strzelając ostrą amunicją do jednego z protestujących mężczyzn i zamykając grupę kilkuletnich dzieci w szkole, którą następnie zamierzają wyburzyć. Skierowanie na nich kamery w nadziei, że świat zareaguje na krzywdę, jaką wyrządzają, to dla bohaterów jedyna, desperacka możliwość walki o prawo do godnego życia.
Podobnie jak Emad Burnat, autor "5 rozbitych kamer", Basel Adra nie jest mile widziany z kamerą; niejednokrotnie musi uciekać, by nie trafić do aresztu. Zdjęcia z protestów i pokojowych manifestacji przeplatają się z roztrzęsionymi, nieostrymi ujeciami ziemi, gdy biegnie na miejsce kolejnej rozbiórki, lub wirującym obrazem, gdy sprzęt zostaje mu wytrącony z ręki. Zrealizowany przez niego materiał z ostatnich lat uzupełniają zresztą nagrania z rodzinnego archiwum – pamiątki z dzieciństwa bohatera to nie pierwsze kroki i pierwsze słowa, lecz udział w pokojowych protestach organizowanych przez jego rodziców. W gorzki sposób rymuje się to z doświadczeniem nominowanego do Oscara Burnata, który przecież sięgnął po kamerę, by dokumentować dorastanie nowo narodzonego syna.
"Nie chcemy innej ziemi" to przede wszystkim portret ludzi zmęczonych nierówną walką, a jednak niezgadzających się na kapitulację. Przedłużający się impas zagęszcza atmosferę, eskalacja przemocy wisi w powietrzu. Zrealizowany przez Basela Adrę i Yuvala Abrahama materiał kończy się w październiku 2023 roku – krótko po przeprowadzonych przez Hamas atakach. Autorzy zostawiają nas z obrazem uzbrojonych osadników wchodzących do Masafer Jatty. I choć ich film pokazuje jedynie niewielki wycinek rzeczywistości, po jego seansie nikt nie powinien mieć wątpliwości, że konflikt, którego świadkami jesteśmy dziś, zaczął się na długo przed 7 października 2023 roku, a jego największymi ofiarami są właśnie Palestyńczycy.
Rocznik '89. Absolwentka filmoznawstwa i wiedzy o nowych mediach na Uniwersytecie Jagiellońskim. Napisała pracę magisterską na temat bardzo złych filmów o rekinach. Dopóki nie została laureatką VII... przejdź do profilu