Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Wciągająca antyutopia

Dawno nie byłem na tak wciągającym filmie w kinie. Film jest bardzo dobry, ale nie twierdzę wcale, że klimat mi się podobał. Bo jak może podobać się świat, w którym rynkowym hitem jest zestaw do bezbolesnego samobójstwa? W którym rząd dokonuje zamachów na własnych obywateli i zwala winę na opozycję? W którym emigranci traktowani są gorzej niż bydło, zamykani w obozach odosobnienia, równoważnymi z obozami śmierci? W którym nikt już nie dba o środowisko, bo i tak nikomu niedługo nie będzie potrzebne? W którym od ponad osiemnastu lat nie urodziło się żadne ludzkie dziecko? Ci, którzy jeszcze nie umarli, żyją w marazmie, utraciwszy wszelką nadzieję i sens istnienia. Elity, odgrodziwszy się od motłochu w gettach, nie cieszą się swoim bogactwem i unikają myślenia o przyszłości. Bo przyszłości nie będzie. W tym świecie pojawia się iskierka nadziei - jedna kobieta, imigrantka, zachodzi w ciążę. Rozpoczyna się wyścig. Czy cud wpadnie w ręce totalitarnego rządu, bezwzględnego ruchu oporu, czy tajemniczej organizacji, co do której istnienia nikt nie ma materialnych dowodów? A co na to matka?

Byłem zdziwiony, że ginie praktycznie każdy bohater drugoplanowy. Ludzie dopuszczeni do sekretu są w stanie zabić i zginąć, byle tylko ocalić ciężarną, a później dzidziusia. Pokazuje to desperację każdego z tych ludzi. Oni wiedzą, że życie jednego niemowlęcia jest ważniejsze od wszystkiego innego, co los mógłby rzucić im na spotkanie.

W poprzednich filmach Owena może nie tyle drażniła, co była dla mnie zauważalna pewna maniera w jego zachowaniu. Tutaj też ją widać, ale doskonale wkomponowuje się w charakter jego postaci, zdesperowanej i zrezygnowanej jak i reszta ludzkości. Postać odtwarzana przez Julianne Moore, pomimo tego że ginie bardzo szybko, zapada w pamięć. Co ciekawe, Moore grała ją praktycznie bez makijażu, co dodało jej wiarygodności. Michael Caine świetnie bawi się swą rolą, jest prawie nie do poznania ze strąkami mlecznobiałych włosów spływających na ramiona.



Powstanie w obozie nakręcono bardzo realistycznie, niby z filmu wojennego. Kamera często podąża za bohaterami na ramieniu operatora. Sceny są długie i bardzo przekonujące. Bardzo realistyczna, naturalistyczna wręcz, jest też scena porodu. Zapewne przez nią film otrzymał kategorię od lat 15 (no, może sceny rozstrzeliwań też miały swój udział w tym ratingu). Niemowlę zostało stworzone techniką podobną co Gollum w trylogii "Władca pierścieni" - nie dziwota, bo któż narażałby dzieciaczka na takie stresy?

Wykreowana przyszłość nie różni się bardzo od naszej współczesności - zauważamy ją głównie poprzez subtelne różnice w technologii. Przez to łatwiej uwierzyć nam i wciągnąć się w fabułę. Widzimy przecież rzeczy nam znajome, jedynie lekko odświeżone (nie mam tu na myśli świeżości) i podrasowane, na przykład Megane, którym nasi bohaterowi uciekają przed oprawcami.

Film polecam nie tylko wielbicielom katastroficznych klimatów rodem z "28 dni późniejWystarczy wczuć się w konwencję, co wcale nie jest trudne z tak przekonującym światem, by wraz z bohaterami walczyć o pierwsze od osiemnastu lat ludzkie niemowlę.

Moja ocena:
9
Prime numbers are what is left when you take all the patterns away.
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje