Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Średnia stopa

Choć bohaterowie "Małej Wielkiej Stopy" noszą amerykańsko brzmiące nazwisko Harrison, a w dubbingu ich imiona są swojsko spolszczone, film Bena Stassena i Jeremy’ego Degrusona to produkcja belgijsko-francuska. Taka już specyfika współczesnego rynku filmów animowanych: studia z całego świata celują w jeden uniwersalny, zglobalizowany styl "zeroW rezultacie co roku mamy w kinach zastępy europejskich albo azjatyckich animacji, które ślepo podążają tropem wielkich amerykańskich braci: Pixara, Disneya czy DreamWorks. Raz lepiej, raz gorzej. "Mała Wielka Stopa" nie wznosi się na wyżyny amerykańskich przodowników, ale też nie równa w dół wzorem niektórych chińskich podróbek. Trzyma średnią.


Francuskojęzyczny rodowód filmu skrzętnie ukryto: akcja toczy się w USA, fabuła oscyluje wokół amerykańskiego mitycznego zwierzęcia, a podstawowym gatunkowym punktem odniesienia jest hollywoodzka konwencja tak zwanego Kina Nowej Przygody. Zupełnie jak w kultowych filmach Spielberga czy Zemeckisa z lat 80. mamy tu (pozornie) zwykłego nastolatka z przedmieścia wplątanego w fantastyczną aferę. Adam Harrison, prześladowany przez grupę osiłków szkolny outsider, śladem swoich ekranowych poprzedników z "Powrotu do przyszłości" czy "E.T.", wkracza do świata niesamowitej nauki, nadprzyrodzonych stworów i prześladujących je złych korporacji. Jest nawet ubrany niczym Marty McFly. 



Młody bohater niespodziewanie odkrywa, że jest synem legendarnej Wielkiej Stopy. Zaczyna przejawiać szereg niezwykłych zdolności: błyskawicznie odrastające włosy, superczuły słuch i – oczywiście – przerost stóp. Twórcy dyskretnie nawiązują tu do konwencji superbohaterskiej genezy. Także w tym sensie, że cudowne zmiany, jakim podlega ciało Adama, stanowią metaforę dojrzewania. A skoro mamy supermoce, musimy mieć też superłotra: to prezes firmy zamierzającej schwytać Wielką Stopę i spieniężyć jego talenty w postaci płynu na porost włosów. Oczywiście starcie ze złym przedsiębiorcą będzie zaledwie pretekstem, który pozwoli wzmocnić rodzinę Harrisonów: Adam wraz z mamą zjednoczą się z jego zaginionym przed laty ojcem, prawdziwym Sasquatchem.


Stassen i Degruson potrafią grać w animowaną grę i sprawnie realizują gatunkowe wytyczne. Stassen – po wpadce z "Robinsonem Crusoe" wraca do rzetelnej formy z "Żółwika Sammy'ego 2". "Mała Wielka Stopa" ma dobre tempo i wiarygodnego, żywego bohatera. Animacja nie zachwyca płynnością, ale też nie obraża niczyjej godności. W filmie roi się od kolorowych zwierzęcych postaci skrojonych idealnie pod młodych widzów. Miejscami razi nieco komediowa łatwizna – a to pogardliwe żarty z prowincjonalnej wymowy, a to toporne puszczanie oka do rodziców: aluzje do "konta na Naszej Klasie" czy (nieco mniej oczywisty) cytat z "Better Call Saul". Dorosłego widza może też zawieść absolutna przewidywalność fabuły. Taki Pixar czy DreamWorks potrafią jednak umiejętniej żonglować gatunkowymi schematami – a przy tym wyciskać z nich sto procent śmiechu i wzruszeń. Ale dla 6-latka raczej nie będzie miało znaczenia, że tym razem dostaje zaledwie pięćdziesiąt procent. Wystarczy mu na przyjemnie spędzone półtorej godziny.

Moja ocena:
5
Jakub Popielecki
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje