Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Voice of Pongland

Czy istnieje lepsza publiczność niż sam Bóg? – pyta nastoletnią Violet (Elle Fanning) jej bogobojna matka (Agnieszka Grochowska). Dziewczyna wzrusza tylko ramionami i wywraca oczy. Jako że tupie nóżką w rytmie popowych szlagierów, a od kościelnego chóru woli grupy taneczne i pstrokaty talent show, spoglądająca ze ściany Maryja Dziewica to najmniejszy z jej problemów. W kolejce czekają już zawistni rówieśnicy, chciwi telewizyjni macherzy, słowem – cały świat po drugiej stronie tęczy. CZY OSIĄGNIE SUKCES?


Spokojnie, pytanie retoryczne. Nie chcę smagać tej krzepiącej historii bacikiem ironii, ale debiutujący za kamera aktor Max Minghella zadaje w ten sposób wszystkie pytania – te intrygujące oraz te, na które odpowiedź jest oczywista. Violet odhacza obowiązkowe stacje drogi krzyżowej, scenariusz sprawia wrażenie, jakby sklejono go z samych prefabrykatów, całość zaś sprowadza się do lśniącej brokatem opowieści o tym, jak hartowała się stal. Bohaterka dzieli swój czas pomiędzy czołowe zderzenia z tzw. prawdziwym życiem oraz fotogeniczne odpływy do krainy fantazji. Te pierwsze sekwencje zainscenizowane są w stylu surowego brytyjskiego realizmu spod znaku Kena Loacha – i jeśli coś wbija się klinem w gęstą narracyjną magmę, jest to nachalna symbolika (tak, będzie biały wierzchowiec). Te drugie wyglądają jak brit-popowe teledyski, pulsują młodzieńczą energią, niestety pasują do reszty jak pięść do nosa – chociaż możemy się umówić, że ten rodzaj "psychizacji" obrazu i podążania za wrażliwością bohaterki bywa efektowny.



Na szczęście jest w filmie wątek ze scenariopisarskiego sztambucha, który Minghella wygrywa w znacznie subtelniejszy sposób. To opowieść o przyjaźni Violet z emerytowanym śpiewakiem operowym, Vladem (Zlatko Buric). On z podciętymi skrzydłami, ona – jeszcze nie gotowa do lotu, razem w nierozerwalnym klinczu pragnień, lęków i obsesji. I choć weteran europejskiego kina Buric jest na ekranie fantastyczny, w czym pomaga mu doskonale napisana, zniuansowana partia, to bijącym sercem filmu pozostaje pełna oddania i witalności rola Fanning. Choć aktorka zmaga się nieco z językiem polskim (naturalna i wyrazista Grochowska przypomina we wspólnych scenach jej surową nauczycielkę), bez trudu opiera swój występ na zaskakujących, emocjonalnych kontrastach, a do tego z imponującym skutkiem wykonuje wszystkie piosenki.


"Teen Spirit" to film wystarczająco bezpretensjonalny, by oglądało się go bez bólu zębów. Sprawia jednak wrażenie rozgrzewki, supportu przed właściwym koncertem. Twórcy nie opowiadają o potędze popu, który kreuje wrażliwość całego pokolenia, nie mówią o wyzwalającej sile sztuki w ogóle, a całą odpowiedzialność za historię inicjacyjną zrzucają na barki swojej gwiazdy. Raczej nie wychodzą poza narrację o blaskach i cieniach na drodze do sławy, co zwłaszcza w dzisiejszych czasach wydaje się niepotrzebnym unikiem. W konsekwencji figurą pars pro toto staje się tutaj obraz samej Violet – zamkniętej w sobie, ze słuchawkami na uszach, intonującej w zaciszu swojego pokoju kolejne kawałki. Odwagi, dziewczyno, cały świat na ciebie czeka!

Moja ocena:
5
Michał Walkiewicz
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje