Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Zagłada domu Russellów

Lustereczko, powiedz przecie, kto jest najszpetniejszy w świecie. Poskręcane w grymasach złości i bólu maszkary pojawiają się "Oculusie" na mocy wieloletniej tradycji ghost stories, lecz ambicje reżysera, Mike'a Flanagana, sięgają głębiej. W istocie więcej tu dyskretnego nicowania schematów niż ich powielania, a zamiast horrorowych gromów mamy bezustanną ciszę przed burzą. 



"Oculus" to po łacinie "oko",  w architekturze zaś – owalny otwór przepuszczający światło do budynku, tunel łączący dwa światy. Pasażem pomiędzy królestwem ciemnych mocy a widzialną rzeczywistością okazuje się w filmie lustro – przedmiot, bez którego rekwizytornia kina grozy jest po prostu niekompletna. Kiedyś nawiedzone zwierciadło doprowadziło do tragedii w domu Marie i Alana Russellów (Rory Cochrane i Katee Sackhoff). Teraz, po latach, ich dorosłe dzieci, Kaylie (Karen Gillan) oraz Tim (Brenton Thwaites), postanawiają zmierzyć się z duchami przeszłości. Jak łatwo się domyślić, nie jest to metafora.



Pomysł na równoległą, dwutorową narrację, nie stanowi żadnej rewolucji w gatunku, lecz jest na tyle rzadko wykorzystywany, że pozwala twórcom inaczej rozłożyć fabularne akcenty. Obowiązkowa ekspozycja, w której bohaterowie są powoli i metodycznie urabiani przez siły nieczyste, została ograniczona do minimum, karty od razu lądują na stole. Flanagan traktuje to jako punkt wyjścia do stopniowego zacieśniania obydwu historii, pokazywania jak przeszłość i teraźniejszość splatają się w tragicznym uścisku. Pierwsza połowa filmu jest przez to nieco rozwlekła, wypełniają ją głównie tautologiczne pogadanki Kaylie i Tima, lecz gdy wreszcie akcja przyspiesza, sens rzeczonej metody narracyjnej okazuje się niepodważalny. Im bliżej finału, tym efektowniej Flanagan pogrywa sobie motywami iluzji oraz paranoi, tym sprawniej buduje napięcie i wodzi nas za nos. Jest rozważny w doborze środków stylistycznych, żongluje gatunkowymi tropami, układa z nich nieoczywiste konstrukcje. Pary zaczyna brakować mu dopiero w finale – pospiesznym, nieprzemyślanym, kiepskim dramaturgicznie.



Kaylie i Tim przeglądają się w lustrze, ale też w sobie – tafla katalizuje ich najgłębiej skrywane lęki i obsesje, leitmotivem filmu nieprzypadkowo są szklane oczy. Tim widzi w siostrze straumatyzowaną i groźną wariatkę, Kayle w bracie – apatyczną ofiarę kuracji psychofarmakologicznej. Rodzeństwo podsyca wzajemną paranoję, bohaterowie boją się nie tyle lustra z piekła rodem, co tego, że podzielą los drugiej osoby. Tym większa szkoda, że ów wątek potraktowano po macoszemu – trudno oprzeć się wrażeniu, że właśnie w nim tkwi prawdziwy potencjał opowieści. Wybrakowany czy nie, "Oculus" to jednak porządnie napisany, przyspieszający puls horror. Po tej stronie hollywoodzkiego lustra nie ma ich zbyt wiele.

Moja ocena:
8
Michał Walkiewicz
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje