Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Notatki o Sontag

Jeśli Kevin Costner u szczytu sławy mówi, że cię nie lubi, a Susan Sarandon raczy się z nim nie zgodzić, coś jest na rzeczy. Kiedy kłótnia dwóch gwiazd kina o czyjeś nazwisko użyta jest do scharakteryzowania granych przez nie postaci, znaczy to, że owo nazwisko musi być co najmniej rozpoznawalne. Romantyczna komedia sportowa (mowa o filmie "Byki z Durham") nie apeluje przecież do jakiejś niszowej widowni. Wręcz przeciwnie: w cenie jest tu przejrzystość przekazu. Twórcy puszczają oko do widza i zależy im na tym, by widz zauważył i zrozumiał to mrugnięcie. Może bycie puentą dowcipu w hollywoodzkim przeboju nie jest dowodem uznania, na jaki liczyłaby Susan Sontag. Z pewnością jednak pokazuje to, że pisarka – przez całe życie drżąca ze strachu, czy zasłuży na miejsce w panteonie Wielkich Ludzi – odcisnęła swoje piętno.

W dokumencie "W sprawie Susan Sontag" reżyserka Nancy Kates znajduje zresztą więcej podobnych dowodów na szeroki zasięg oddziaływania swojej bohaterki. Obok fragmentów "Byków z Durham" mamy więc i scenę z… "Gremlinów 2". Jeden z tytułowych stworów, w okularach na nosie i posługując się elokwentnymi słowy, wymienia w telewizyjnym talk show największe osiągnięciami ludzkiej cywilizacji. Obok konwencji genewskich oraz muzyki kameralnej jest na jego liście miejsce i dla Sontag. To oczywiście żart, ale – znowu – znaczący. Jeśli wie o tobie popkultura, wiedzą wszyscy. A kojarzona ze snobizmem, elitaryzmem, pretensjami pisarka to zresztą nie tylko wielka literatura czy awangardowe kino, tak zwana "kultura wysokaW polu jej zainteresowań był przecież również kamp oraz filmy science fiction klasy B – obu tym fascynacjom dała wyraz w pamiętnych tekstach.  



Film Nancy Kates ma tę zaletę, że podchodzi do postaci Sontag całościowo. Przede wszystkim jest to więc – oczywiście – sprawozdanie biograficzne. Poznajemy życie pisarki od lat najmłodszych, poprzez kolejne życiowe perypetie aż do śmierci. Głowy jej przyjaciół i krewnych gadają do kamery, opowiadając nam o tym, jaka była i co kierowało nią w jej wyborach. Przeglądowi przez kolejne etapy kariery wtóruje przegląd przez kolejnych partnerów i partnerki. Kates nie poprzestaje jednak tylko na wyliczance faktów z życia bohaterki. Bierze pod lupę również jej teksty, przemykając przez najważniejsze wyjątki z pisarskiej kariery autorki. Dostarcza tym samym rodzaj… bryka z Sontag. Słynna puenta eseju "O interpretacji" mówiąca o potrzebie "erotyki, a nie hermeneutyki sztuki" zostaje więc odpowiednio wytłuszczona. W końcu to "ważny cytat"Notatki o kampie" zostają z kolei zamienione w… teledysk, w którym migają nam między innymi Batman, Frank Sinatra i Marilyn Monroe.

Oczywiście, lepiej zgłębiać fakty z życia Sontag, czytając jej dzienniki, a eseje i książki poznać w całości, zamiast zadowalać się wyjątkami. Kates robi jednak dobrą robotę, oddając sprawiedliwość swojej bohaterce. Sontag w równej mierze była przecież tym, co przeżyła, i tym, co napisała. Dokumentalistka pokazuje jednak, że czarnowłosa pani z białym pasemkiem i uśmiechem – zarazem nieśmiałym i wyniosłym – przestała już być po prostu osobą. Stała się ikoną. Kręci się o niej dokumenty, pisze książki i… układa metafory. W filmie mamy co najmniej jedną: to skomponowana z literek podobizna pisarki. Taka faktycznie była Sontag: wciąż z książką w ręku, z układanymi w głowie planami kolejnych lektur czy artykułów, "kochająca słowa i przeżywająca agonię nad zdaniamiZaraz, zaraz, "Sontag jako metafora"?

Moja ocena:
6
Jakub Popielecki
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje