Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Główny bohater – Paterson (Adam Driver) – wstaje rano, je śniadanie i wychodzi do pracy. Zanim odpali on autobus, pisze wiersze dla swojej ukochanej, do której wraca zaraz po podsłuchaniu paru rozmów podczas swojej trasy. Z każdym dniem zauważa, że w mieszkaniu przybywa coraz więcej czarno-białych wzorów, na których punkcie obsesję ma jego dziewczyna – Laura (Golshifteh Farahani). Relacjonuje jej swój dzień, wieczorem wychodzi z psem na spacer, zatrzymuje się w barze, wypija piwo, zabija czas rozmową z barmanem, a po powrocie słyszy od ukochanej, iż jego zapach jest bardzo przyjemny.

Następnego dnia nasz bohater wstaje rano, je śniadanie, wychodzi do pracy, zanim odpali autobus, pisze wiersze... I tak upływa mu cały tydzień.



Stali bywalcy sali kinowych podczas seansu filmów Jima Jarmuscha raczej nie będą zdziwieni, że i tym razem reżyser oszczędził nam niesamowitych zwrotów akcji czy wielkich tragedii. Film jest powolny, spokojny i wytwarza niezwykle relaksującą aurę, która odpręża i mimo przypuszczeń, wcale nie pozwala nam się nudzić czy zasnąć. Amerykańskiego reżysera od zawsze fascynowało to, że bardzo ciężko nam znaleźć choć odrobinę szczerości i piękna w swoim codziennym życiu. Chwytał się różnych możliwości, aby pokazać widzowi, jak normalność potrafi być piękna. Poczynając od wampirów i samuraja, tym razem czas przyszedł na jednego z nas. Zwykłego, szarego człowieka.

To minimalistyczne arcydzieło pochwalne dla banału i codziennego cliché nie jest jednak wyparte z emocji i zagadkowości. Wraz z historią możemy doszukiwać się coraz większej ilości ukrytych informacji o przeszłości głównego bohatera. Same wiersze Patersona przedstawiają nam piękny obraz rzeczywistości i wymagają dłuższej chwili, aby przemyśleć naszą egzystencję. Film pełen jest symboliki, która ukazuje nam powody, dla których warto codziennie wstawać z łóżka i szukać przebłysków światła w nawet najpochmurniejszy dzień. Są one w miłości, którą czujemy. W przyjaciołach, jakich mamy. Muzyce, której słuchamy. Pasjach, które chcemy rozwijać. Myślę, że film jest idealnym lekiem na kwarantannę podczas obecnej epidemii, gdyż daje nam świeże spojrzenie na świat, który o wiele za często wydaje nam się szary oraz znany na wylot.

Dzieło Jarmuscha jest jak jeden wielki wiersz. Nie dzieje się w nim wiele. Czarne litery pojawiają się na białym tle, łącząc się w całość, która nie zachwyca nas niczym niespodziewanym. Ciężko jest nam się przemóc, aby poświęcić czas na skonsumowanie treści. Kiedy jednak już to robimy, to dostrzegamy niesamowitą mądrość, piękność i wrażliwość tego, chciałoby się rzec, arcydzieła. Tak było ze mną. Mam nadzieję, że tak będzie i z wami. 

Moja ocena:
10
Tonący brzytwy, chwyta się byle czego!
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje