Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja wyd. DVD filmu

Piękny umysł szachisty

Szachy to piękna dyscyplina sportu, która zapewne wzbudza największe emocje nie tyle u widzów, co u samych grających. Rozgrywka wymagająca zarówno myślenia na parę ruchów wprzód jak i umiejętnego działania pod presją czasu ma co prawda wierne grono kibiców, tym niemniej dla przeciętnego Kowalskiego ewentualna transmisja z pojedynku raczej nie byłaby godna uwagi. W przemyśle filmowym szachy także nie mają zbytniego szczęścia, bowiem z rzadka głośne produkcje podejmują wspomniany temat. Ot, czasem trafi się taka "Mordercza rozgrywka" z Lambertem, w której gra toczy się o coś więcej, niźli wygrana w meczu, z reguły jednak szachownica gości w kinie jedynie w tle. Tym bardziej cieszy niepozorna pozycja "Pionek", nie tylko ze względu na szachową otoczkę, ale także i samą jakość filmu.



Czasy Zimnej wojny, rywalizacja między Stanami Zjednoczonymi i Związkiem Radzieckim trwa w najlepsze. Bobby Fischer (Tobey Maguire), amerykański chłopak pochodzący z Brooklynu, odkrywa w sobie powołanie do szachów. W przeciągu kilku zaledwie lat nastolatek bezproblemowo pokonuje kolejnych przeciwników, pnąc się w hierarchii zawodników. Rząd kraju Wujka Sama postanawia zrobić z Fischera istny symbol dumy narodowej, który ma szansę wygrać z najlepszymi szachistami świata, Rosjanami. Po wielu perturbacjach, uzgodniony zostaje termin pojedynku amerykańskiego sportowca z Borisem Spasskim (Liev Schreiber) reprezentującym Związek Radziecki. Niestety, Bobby'emu na przeszkodzie w osiągnięciu sukcesu stanie nie tylko własne ego, ale i inne nieprzewidziane przeciwności losu...



Pod względem czysto filmowym w "Pionku" widać wyraźne inspiracje przebojem "Piękny umysłNiektóre wątki z produkcji z Maguirem jak żyw przywodzą na myśl drugi wymieniony tytuł, co w żadnym wypadku nie jest wadą. Bobby Fischer, cudowne dziecko szachów, za swój niezwykły dar płaci bowiem wysoką cenę. Bez wdawania się w głębsze szczegóły wypada dodać, iż to właśnie problemy zawodnika z otoczeniem i samym sobą stanowią siłę napędową kolejnych, absurdalnych momentami sytuacji. Kłopoty (lekko rzecz ujmując) trapiące utalentowanego zawodnika prowadzą do tragikomicznych zdarzeń, które przypominają farsę odstawianą przez naburmuszoną gwiazdeczkę Hollywood. Dość wspomnieć, iż każdorazowo Fischer wystosowuje przedstawicielowi rządu amerykańskiego długaśną listę z żądaniami, które muszą zostać spełnione bezwarunkowo by w ogóle doszło do gry.



Recenzowany film wciąga jednak nie tylko wątkami około szachowymi, ale również i interesującym zobrazowaniem samych pojedynków przy stole. Sztuczki psychologiczne stosowane przez Fischera w, wydawałoby się, spokojnej partii w udany sposób trzymają w napięciu także i widza. Czekanie do ostatniej sekundy z pojawieniem się w turnieju czy nagminne opuszczanie miejsca siedzącego w trakcie tury przeciwnika to tylko wierzchołek góry lodowej, której masywną podstawę stanowi finalne starcie dwóch szachowych potęg reprezentujących przeciwne strony politycznej barykady. I niech teraz ktoś po tak świetnie nakręconej sekwencji z czystym sumieniem stwierdzi, iż opisywana dyscyplina jest równie zajmująca, co i obserwowanie jak trawa rośnie...





Na stołku reżyserskim zasiadł nie byle jaki filmowiec, pieczę nad produkcją objął bowiem Edward Zwick. Wprawny twórca może się pochwalić sporą ilością solidnie nakręconych pozycji widniejących w jego résumé ("Wichry namiętności", "Ostatni samuraj"...), tak pokaźny bagaż doświadczeń z kolei zaprocentował na planie "PionkaPoza dobrze wyważoną historią, reżyser nie szczędzi widzom ciekawych zabiegów artystycznych. Zwick w bardzo subtelny sposób ukazał genialny umysł chłopaka, który niejako podpowiada mu prawidłowe ruchy. W scenie analizy szachownicy przez Fischera, na ekranie pojawiają się strzałki wędrujące w odpowiednich kierunkach, niczym w komputerowej symulacji. Takich smaczków jest w "Pionku" znacznie więcej, dzięki wspomnianej stylistyce zaś obraz wybija się nieco z morza typowych biograficznych produkcji.



"Pionek" nie był ani wielkim przebojem w kinach, ani faworytem Akademii Filmowej w najważniejszych kategoriach. Mimo wszystko trzeba przyznać, iż pan Maguire stara się jak może, by wczuć się w rolę szachowego mistrza o skomplikowanej naturze. Aktorstwo artysty jest wystarczająco przekonujące, by nie odrywać widza od snutej opowieści. Dzięki takim właśnie występom Maguire ma szansę zrzucić z siebie piętno "Spider-Mana", z którym to superbohaterem Kalifornijczyk wciąż jest mocno kojarzony. Gromkie brawa należą się także i Lievowi Schreiberowi, który nie dał się zepchnąć w cień. Pomimo, iż światła reflektorów są skierowane głównie na postać Fischera, starszy aktor w wyraźny sposób zaznaczył swą obecność, stanowiąc przeciwwagę dla narwanego i nieobliczalnego Bobby'ego/Maguire'a.



Dzięki sprawnej reżyserii i dobrze rozpisanej historii, twórcom filmu udało się odrobinę wyjść z typowego szablonu produkcji biograficznej. Duchowe powinowactwo z "Pięknym umysłem", okraszone szachową otoczką, tchnęło sporo dynamiki w teoretycznie statyczną dyscyplinę. W przeciwieństwie do "Morderczej rozgrywki", w "Pionku" nikt nikogo nie morduje ani nie szantażuje, tym niemniej emocje towarzyszące seansowi są nie mniejsze niźli w rasowym thrillerze. Dzieło Edwarda Zwicka można zatem śmiało polecić jako solidnego przedstawiciela gatunku nawet osobom traktującym z góry kameralne zmagania przy szachownicy. Być może i na nagrody Akademii Filmowej recenzowany tytuł nie zasługuje, na uwagę kinomanów jednak jak najbardziej.

Ogółem: 7/10

W telegraficznym skrócie: z pozoru zwyczajna kalka "Pięknego umysłu" z szachami w tle, w praktyce zaś dobry biograficzny film z zacięciem psychologicznym; zwykłe-niezwykłe partie rozgrywane przy stole udanie przykuwają widza do ekranu; subtelna realizacja od strony technicznej podparta dobrze dobraną muzyką i przekonującym aktorstwem na plus; miła niespodzianka "znikąd".

Moja ocena:
7
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje