Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Tajemnica tkwi w nas

Zacznę od myśli, która przyszła mi do głowy zaraz po obejrzeniu filmu. Tego typu filmy są ciekawe tylko wtedy, gdy się je zrozumie. Inaczej to strata czasu. A kiedy już się zrozumie, to zagadka wydaje się dziecinnie prosta i widzi się, jak niesamowity jest ten film. Dla mnie do ostatnich chwil był tajemniczy i obcy. Myślę, że tą tajemniczość podkreśla świat przedstawiony. Film był tajemniczy, jak zdjęcia robione przez fotografa (Thomas). Ciekawa jest też perspektywa, która skojarzyła mi się z unoszeniem się we śnie. W prawie każdej scenie w filmie my, widzowie, stoimy z boku, jesteśmy obserwatorami. Dlatego tak ważna jest tu istota fotografii. Nie widzimy wszystkiego, tylko fragmenty, z których możemy domyślać się uczuć i przeżyć bohaterów - jak na zdjęciach. "Powiększenie" pomaga nam dostrzec świat wewnętrzny człowieka, coś nowego, innego.



Na początku świat jest tajemniczy, ale po jakimś czasie mamy go dość. Zaczyna być szary, brzydki i prosty, mimo kolorowych strojów. Trochę sztuczny - ludzie zachowują się, jak zombi, nie da się też ukryć, że niektóre kobiety występujące w filmie były nieatrakcyjne. Tu mi się nasuwa tylko jedno określenie - estetyka brzydoty. Tak widział ten świat Thomas i dlatego my go tak postrzegamy. On postrzegał świat inaczej, niż reszta ludzi - widział go poprzez swoje zdjęcia, swój świat. Tak samo, jak inaczej postrzegali go uliczni aktorzy - mimowie (jeśli mogę ich tak nazwać). Każdy inaczej postrzega to, co znajduje się na zdjęciach i tak jest też ze światem.

Thomas przez cały film poszukuje rozwiązania tajemniczego morderstwa. Na tym skupia się nasza uwaga i nie widzimy tego, co jest ważne, co jest pod spodem. Świat przedstawiony jest światem powierzchownym, dopiero pod tą powierzchownością możemy zobaczyć prawdę. W końcowej scenie "aktorzy" grają w tenisa niewidzialną piłką i rakietkami. Wyobrażają sobie grę, ona jest w ich umysłach. Można nawet powiedzieć, że żyją w innym wymiarze świadomości. Tak też jest z morderstwem. Fotograf żył w świecie fotografii i wszystko postrzegał poprzez nie. Na zdjęciu była biała plama (może coś się stało z kliszą?), w której on zobaczył martwe ciało, bo chciał je zobaczyć (tak, jak grający widzieli piłkę i słyszeli odgłos jej odbijania, który usłyszał też Thomas), jak resztę "dowodów" na zdjęciach (niby widział też ciało, ale następnego dnia już go nie było...). Jest tylko jeden problem - klisze i zdjęcia znikają. Nie wiadomo, czy wszystko, co zobaczyliśmy, to prawda, czy fikcja (może w ogóle nie istniały?). Antonioni zostawia nas z tym dylematem - i sami musimy sobie odpowiedzieć. A raczej wyobrazić, bo każdy widzi to, co chce zobaczyć.

Moja ocena:
10
"it ain't what you do, it's how you do it" cóż mogę powiedzieć - po prostu 'film junkie'! :)
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje