Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Miłość straceńców nudą podszyta

Czasem ciężko jest być debiutującym filmowcem. Niby czuje się, że ma się coś do powiedzenia, do przekazania widzom, a z drugiej strony brakuje warsztatowego doświadczenia, by myśli ubrać w obrazy. W rezultacie powstaje film niezgrabny, pełen dziur i nawiązań do innych dzieł kinowych. Z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia w przypadku Sarah Petit i jej "Prawdziwej miłości".

Film opowiada typową historię tragicznych kochanków. On jest drobnym złodziejem, ona - nauczycielką. Połączył ich przypadek i także on zagrozi im rozłąką. Kiedy na ślad bohatera wpada policja, rozpoczyna się spirala zdarzeń, której rezultatem będzie desperacka ucieczka i tragiczny koniec. Zanim do tego dojdzie, para włóczy się w ukryciu po okolicy, co jest dla nich przygodą niemal romantyczną. Czasami wydaje się, że uciekają nie z obawy o swoje życie, ale by móc delektować się swoim towarzystwem - jakby zostali zawieszeni w próżni, w której nikt ich nie może tknąć.



Niestety, wszystko to jest konstruktem reżyserki i nie ma nic wspólnego z bohaterami i ich historią. Petit chciała stworzyć francuską wersję historii Bonnie i Clyde'a okraszoną artystyczną kontemplacją. Reżyserka bez skrupułów manipuluje bohaterami, rezygnuje z ich psychologicznej wiarygodności, byle tylko znaleźli się dokładnie tam, gdzie to sobie wyśniła. A skoro wiadomo, że są to tylko pionki w rękach Petit, nie sposób przejąć się ich losem.

Aktorsko film również nie stoi na zbyt wysokim poziomie. I to także wina reżyserki, którą aktorzy interesują jedynie jako nośniki jej koncepcji. Zupełnie jej nie zależy na tym, by wycisnąć z ich cały talent. Stąd Guillaume Depardieu powtarza się, grając tak samo jak w "Wersalu" i innych filmach z tego okresu. Florence Loiret Caille jest z kolei idealnie nijaka - szybciej zapomnimy o niej niż o psie (o którym sama reżyserka miejscami zapominała, co skutkowała dziwaczną zgadywanką w to, gdzie jest teraz czworonóg).

W "Prawdziwej miłości" za dużo jest koncepcji, a za mało opowieści, by mogła zainteresować szerszą widownię. Do kin powinni wybrać się jedynie fani Guillaume'a Depardieu, by zobaczyć, jak poradził sobie w jednej z ostatnich swoich ról.

Moja ocena:
4
Marcin Pietrzyk
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje