Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Kolejna głupia komedia dla kretynów

Zawsze mam spory problem z oceną takich filmów. Nie wiem, czy podejść do nich krytycznie jak do całej reszty produkcji, czy wprost przeciwnie, wystawić notę na podstawie frajdy podczas seansu.  Przy "Strasznym Filmie 5" nie bawiłem się zbyt dobrze. Jest co prawda lepiej niż poprzednim razem, ale daleko temu do pierwszej czy nawet trzeciej części. Albo ta formuła już się przejadła, albo ten film zwyczajnie jest tak niestrawny.

Piąta odsłona serii nie kontynuuje wątków z poprzednich części. Jest to osobna historia młodego małżeństwa – Jody i Dana. W ich nowym domu dochodzi do paranormalnych zjawisk, po tym jak adoptowali trójkę niezbyt normalnych dzieci. Zamontowane kamery jasno pokazują, że dom opętany jest przez złego demona.





Obraz niezbyt przekonująco parodiuje największe hollywoodzkie filmy ostatnich lat. Najwięcej po głowie dostało się "Paranormal Activity", "Genezie Planety Małp", "Incepcji" i "Czarnemu łabędziowi" – jest nawet parodia słynnej sceny seksu lesbijskiego. Szczególnie wątek wyśmiewający "Incepcję", a w szczególności odtwórcę głównej roli – Leonardo DiCaprio, przypadł mi do gustu. Dostało się także powieści "50 twarzy Greya", chociaż film w większym stopniu naśmiewa się z czytelniczek tego bestselleru. Z ekranu co chwilę atakują nas standardowe amerykańskie żarty – o pierdzeniu, paleniu trawy, seksie, ale więcej czasu poświęcono wyśmiewaniu gwiazd z pierwszych stron tabloidów (epizodyczna rola Lindsay Lohan i Charliego Sheena), jednak nawet to nie uratowało filmu.

Pomimo niskobudżetowej otoczki, która szczególnie razi w efektach specjalnych, do filmu zaproszono muzyczne i sportowe gwiazdy. Już na samym początku pojawia się na ekranie Snoop Dogg, a później przewijają się Usher, Bow Wow i Mike Tyson. Ich rola jest marginalna i praktycznie film mógłby się bez nich obejść. Pozytywnym zaskoczeniem jest Ashley Tisdale w głównej roli. Aktorkę doskonale znamy z licznych filmów i seriali produkcji Disneya, i choć jej talent aktorski nie prezentuje wysokiego poziomu, to całkiem dobrze radzi sobie w tego typu produkcji. Na całe szczęście Anna Faris nie mogła wystąpić w piątej części. Przez cztery filmy zbyt dobrze poznaliśmy ją w roli Cindy Campbell, niemal na pamięć znając jej ubogi wachlarz mimiki twarzy. Tisdale ma też więcej wdzięku i uroku w sobie.



Czy film warto obejrzeć? Zdecydowanie nie. Momentów, w których choć przez chwilę uśmiechniemy się, jest jak na lekarstwo. Parodie filmów i show biznesu nie śmieszą, a zdecydowanie lepiej można spędzić tę godzinę z hakiem. Chociażby na obejrzenie po raz n-ty, którejś z części trylogii, bo dwie kolejne produkcje nigdy nie powinny były powstać.


Moja ocena:
4
https://twitter.com/Kr4ju
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje