Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Timberlake w sosie SF

Ostatnimi czasy popularny frontman sławnego onegdaj boysbandu N'Sync coraz lepiej radzi sobie na poletku aktorskim. Począwszy od "Alpha Dog", gdzie partnerował samemu Bruce'owi Willisowi, przez dobrą kreację w "The Social Network", aż do produkcji "Wyścig z czasemJak widać, Justin stara się dobierać różnorodny repertuar, by uniknąć zaszufladkowania i rozwijać się w swojej nowej profesji. Jak jednak przebranżowiony Timberlake spisał się w obrazie utrzymanym w konwencji pesymistycznego kina science fiction, ukazującego bezwzględny świat przyszłości?

Ciekawy pomysł bazowy to nierzadko połowa sukcesu. "Wyścig z czasem" przedstawia zaś świat, w którym to czas jest podstawową walutą. Po osiągnięciu wieku 23 lat ludzie się nie starzeją. Jest jednak pewien kruczek - po przekroczeniu wspomnianej liczby lat u każdego mieszkańca uaktywnia się licznik odmierzający czas do rychłego zgonu. Jedynym sposobem na przedłużenie swojej egzystencji staje się zarabianie na każdą cenną chwilę przedłużającą żywot. Will Salas (Timberlake) jest jednym z milionów, którzy każdego dnia borykają się z problemem zdobycia odpowiedniej ilości cennej waluty. Wszystko zmienia się jednak w momencie, gdy główny bohater ratuje z opresji tajemniczego nieznajomego, który obdarza go olbrzymią ilością jednostek czasu, a sam popełnia samobójstwo. W konsekwencji Salas zostaje niesłusznie oskarżony o morderstwo i musi uciekać. Po drodze zabiera ze sobą zakładniczkę w osobie pięknej Sylvii (Amanda Seyfried). Mając na karku oddział policji wyspecjalizowany w ściganiu złodziei czasu, Will nie będzie miał łatwego zadania...

Doświadczony reżyser (Niccol od "Truman Show" i "Lord of War"), interesujący koncept bazowy scenariusza, stosunkowo znane nazwiska w obsadzie i gęsty, dekadencki klimat kina spod znaku science fiction - czy coś mogło pójść źle? Niestety, produkt nie spełnia oczekiwać. Film miał bowiem zadatki na kino nieco ambitniejsze, "sensacyjniak" z wyższej półki (a la "Raport mniejszości"). Gdy jednak sam skrypt oferujący sporo scen na pograniczu kiczu oraz sztampowych rozwiązań niedomaga, ciężko by całość robiła wrażenie. Owszem, rozwój akcji utrzymany jest w zadowalającym tempie, niemniej brak wyczucia reżysera w kwestii niektórych scen mocno razi (przesadnie łzawy moment "spotkania" z matką). Sam pomysł na przekazywanie jednostek czasu poprzez wzajemne ściśnięcie nadgarstków z dawcą/odbiorcą także niezbyt dobrze sprawdza się na ekranie. Bohaterowie co rusz obejmują się, by przekazać sobie kredyty, co z początku nie razi, jednak wraz z rozwojem akcji zaczyna mimowolnie śmieszyć.

Scenariuszowo otrzymaliśmy sztampę - Timberlake śmiga z jednego miejsca na drugie, szastając po drodze kredytami/czasem, postanawiając w międzyczasie wystąpić przeciwko reżimowi i zostać "jedynym sprawiedliwymZero rozterek moralnych, niewiele więcej refleksji... Szkoda, bo sam temat aż prosił się większe wyeksploatowanie. Do tego wspomniane wcześniej ckliwe/kiczowate momenty psują odbiór filmu.



Można powiedzieć, iż największym magnesem na widza w przypadku "Wyścigu z czasem" jest sama obecność Timberlake'a w obsadzie. Nazwisko było nie było znane, przez kobiety lubiane, mające docelowo podbić liczbę widowni w salach kinowych. Niemniej Justinowi nie można zarzucić iż stoi w miejscu - pod względem aktorskim cały czas stopniowo wprawia się w meandry zawodu, wypadając na wielkim ekranie może nie, nomen omen śpiewająco, aczkolwiek coraz lepiej. Oczywiście jego osoba niekoniecznie pociągnęłaby ambitną, kampową produkcję, niemniej na "Wyścig z czasem" wystarczyło. Starającemu się z pozytywnym skutkiem dobrze wypaść na ekranie Timberlake'owi partneruje Seyfried ("Mamma Mia!"), stanowiąca ładne tło dla mknącej akcji.

"Wyścig z czasem" ma właściwie jedną poważną wadę - obrazowi Niccola brakuje nieco charakteru. Sam pomysł to zdecydowanie za mało, by pociągnąć cały film. Do tego jeśli interesujący koncept jest zrealizowany bez polotu, upstrzony kiczowatymi scenami i skrótami myślowymi w scenariuszu (po dziś dzień nie rozumiem koncepcji "triku" w siłowaniu się na rękę), to całość wypada niestety średnio. Występy Timberlake'a i Seyfried podbijają nieco walory obrazu, jednak wspomniane wyżej wady obniżają przyjemność z seansu. Krakowskim targiem "szósteczka" - jest nieźle, aczkolwiek mogło być zdecydowanie lepiej.

W telegraficznym skrócie: Timberlake walczy z upływającym czasem; klimatyczne kino science fiction z niewykorzystanym potencjałem; scenariuszowa sztampa bez głębszych refleksji.




Moja ocena:
6
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje