Recenzja filmu
Przeminęło z... czasem
"Wykopaliska" to dramat biograficzny ukazujący atmosferę roku 1939 roku z perspektywy pewnej angielskiej wdowy. Swego czasu razem z mężem wykupiła ziemię, na której znajdowało się kilka kopców. Finalizując zakup, marzyli, że odkryją tajemnice, które owe wzniesienia skrywają. Życie jednak brutalnie zweryfikowało ich wspólne plany. Mijają lata, a nasza bohaterka Edith Pretty (Carey Mulligan) zatrudnia Bazyla Browna (Ralph Fiennes), amatora-archeologia, który ma jej pomóc osiągnąć zamierzony przed laty cel.
Koprodukcja BBC, która zadebiutowała na końcu stycznia 2021 na platformie Netflixa opowiada o przemijaniu na wielu polach. Można ten proces odczuć historycznie – odczuwać powagę ulotności za pomocą tytułowych wykopalisk oraz obserwując bieżącą walkę głównej bohaterki; czy to ze swoim wdowieństwem, czy aktualnym stanem zdrowia. Zatem co oczywiste nie jest to pozycja lekka na przyjemne niedzielne popołudnie.
Jak przystało na produkcję publicznego nadawcy z Wielkiej Brytanii, mamy solidne odzwierciedlenie epoki za pomocą scenografii, kostiumów oraz muzykę oddającą klimat filmu. Twórcy aktorsko nie mają czego się wstydzić. Ralph Fiennes grający samouka archeologii z proletariacką gracją chwyta kielnię w spracowane dłonie. Jest wiarygodny i dodaje surowości całej historii. Tym niemniej laur pierwszeństwa dzierży Carey Mulligan i jej postać – Edith Pretty. Aktorka sprawiająca wrażenie, jakby grała od niechcenia, wtopiła się w postać młodej wdowy, pokazując swój wielki kunszt i talent obserwowany od lat. Momentami przyćmiewa swojego utytułowanego kolegę po fachu.
Niestety niedoświadczony reżyser Simon Stone (jest to jego druga produkcja na koncie) wraz z scenarzystką Moirą Buffini wprowadzili niepotrzebny wątek melodramatyczny związany z bohaterką graną przez Lily James, który niestety psuje cały odbiór filmu. Zdarzenia te nie miały odzwierciedlenia w rzeczywistości i zapewne według intencji twórców miały nadać tempa i kolorytu całej historii. Niestety przez ten zabieg mam dużą trudność z oceną filmu. Widać, że sceny są wprowadzone na siłę i psują urok całej produkcji. Sztampowość tych zdarzeń prowadzi do zatracenia tempa historii i jej wyjątkowości. Ubolewam, że
twórcy zapominają o starej, dobrej zasadzie "mniej znaczy więcej".
Koprodukcja BBC, która zadebiutowała na końcu stycznia 2021 na platformie Netflixa opowiada o przemijaniu na wielu polach. Można ten proces odczuć historycznie – odczuwać powagę ulotności za pomocą tytułowych wykopalisk oraz obserwując bieżącą walkę głównej bohaterki; czy to ze swoim wdowieństwem, czy aktualnym stanem zdrowia. Zatem co oczywiste nie jest to pozycja lekka na przyjemne niedzielne popołudnie.
Jak przystało na produkcję publicznego nadawcy z Wielkiej Brytanii, mamy solidne odzwierciedlenie epoki za pomocą scenografii, kostiumów oraz muzykę oddającą klimat filmu. Twórcy aktorsko nie mają czego się wstydzić. Ralph Fiennes grający samouka archeologii z proletariacką gracją chwyta kielnię w spracowane dłonie. Jest wiarygodny i dodaje surowości całej historii. Tym niemniej laur pierwszeństwa dzierży Carey Mulligan i jej postać – Edith Pretty. Aktorka sprawiająca wrażenie, jakby grała od niechcenia, wtopiła się w postać młodej wdowy, pokazując swój wielki kunszt i talent obserwowany od lat. Momentami przyćmiewa swojego utytułowanego kolegę po fachu.
Niestety niedoświadczony reżyser Simon Stone (jest to jego druga produkcja na koncie) wraz z scenarzystką Moirą Buffini wprowadzili niepotrzebny wątek melodramatyczny związany z bohaterką graną przez Lily James, który niestety psuje cały odbiór filmu. Zdarzenia te nie miały odzwierciedlenia w rzeczywistości i zapewne według intencji twórców miały nadać tempa i kolorytu całej historii. Niestety przez ten zabieg mam dużą trudność z oceną filmu. Widać, że sceny są wprowadzone na siłę i psują urok całej produkcji. Sztampowość tych zdarzeń prowadzi do zatracenia tempa historii i jej wyjątkowości. Ubolewam, że
twórcy zapominają o starej, dobrej zasadzie "mniej znaczy więcej".
Moja ocena:
6
Udostępnij: