Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja wyd. DVD filmu

Dajmy się zwariować

Gdyby Eddie Murphy był wyznawcą teorii aktorstwa opracowanej przez Konstantego Stanisławskiego, musiałby źle skończyć. W pełni identyfikując się z granymi przez siebie postaciami, albo zwariowałby już na starcie swej aktorskiej drogi, albo z czasem stałby się idiotą. Czarnoskóry aktor ma bowiem szczególny dar – niewielu innych potrafi równie beztrosko stroić na ekranie głupie miny, a jeden farsowy popis zastępować kolejnym. Także swym najnowszym filmem Murphy pokazuje, że nie straszne mu żadne mimiczne wyzwania – w "Wyobraź sobie" Kareya Kirkpatricka znów pokazuje, co ma najlepszego, czyli arsenał min tyleż zabawnych, co nieznośnych.

Evan (Eddie Murphy) jest doradcą finansowym. Dobrze przewidując nadchodzące wzloty i upadki giełdowych gigantów, wysoko zawędrował w firmowej hierarchii. Żeby wspiąć się na sam szczyt, musi wygrać rywalizację z ekscentrycznym konkurentem, Whitefeatherem (Thomas Haden Church), facetem podającym się za Indianina i wprowadzającym do korporacyjnej szarzyzny element folkloru. Wobec faktu, że ich przełożony wkrótce uda się na zasłużoną emeryturę, między tymi dwoma gentlemanami rozegra się walka o schedę po nim. Na drodze Evana do zawodowego awansu staną jednak problemy rodzinne. Z powodu poświęcania się pracy, ów spec od wielkich inwestycji zaniedbał bowiem swą kilkuletnią córeczkę, która dziś chroni się przed samotnością, pogrążając się w wyimaginowanym świecie księżniczek, smoków i wymyślonych przyjaciółek. Aby pomóc jej wrócić do normalnego życia, Evan sam będzie musiał zatopić się w świecie jej dziecięcych fantazji, a przy okazji dostanie szansę na zweryfikowanie swych życiowych priorytetów.



Trudno o bardziej hollywoodzki koncept, aniżeli ten, na którym zbudowane jest "Wyobraź sobie". Karey Kirkpatrick opowiada nam historię starą jak amerykański mit i ludzka naiwność – pokazuje, że czasem warto porzucić rozsądek i podpowiedzi rozumu, a mędrca oko zastąpić prostym aktem wiary. A kiedy już spojrzymy na świat oczami małego dziecka, stanie się on piękniejszy. I tej wersji będziemy się trzymać –  takie są przecież zasady kina dziecięcego. W te naiwne prawdy zdają się wierzyć twórcy "Wyobraź sobie". I choć Kirkpatricka znamy jako współtwórcę naprawdę dowcipnych i uroczych obrazów dla najmłodszych ("Skok przez płot", "Pajęczyna Charlotty") tym razem jego filmowi brakuje czaru i lekkości.

W "Wyobraź sobie" fabularne wolty wymuszone są wyłącznie przez reguły filmowej opowieści, a całość zdaje się lekko ociężała. Tacy są także aktorzy wcielający się w główne role. Murphy po raz wtóry w swojej karierze powtarza głupkowate miny i przerysowane gesty, a Thomas Haden Church, który swą rolą z "Bezdroży" obiecywał powrót do aktorskiej formy, zawodzi, kopiując swą rolę z komediowego "Wszystko o Stevenie".  

Zawód czeka także dorosłych widzów, którzy zechcą sięgnąć po film Kirkpatricka. "Wyobraź sobie" nie jest bowiem obrazem familijnym, lecz dziecięcym. Oglądając wygłupy Murphy'ego i ckliwą opowieść o ojcowskiej miłości, świetnie będą się bawili najmłodsi widzowie. W końcu to dla nich stworzona została ta filmowa bajka. A jeśli któryś z najmłodszych kinomanów zechce pogłębić swą wiedzę o filmie Kirkpatricka, polski wydawca dorzucił do płyty DVD kilka dodatków, dzięki którym zajrzeć możemy za kulisy produkcji i wysłuchać rozmów z jej twórcami.


6
Bartosz Staszczyszyn
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje