Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Tragedia łagodzi obyczaje

Kłopotliwy film. Dlaczego akurat teraz trafia do polskiej dystrybucji kameralny, australijski dramat sprzed trzech lat? Może zresztą wszystko jedno, bo filmowa Australia zdaje się jednym z tych miejsc na kuli ziemskiej, które bardziej niż wszystkie inne jest nigdzie i pośrodku niczego. Miasto, w którym żyją bohaterowie "Z drugiej strony", wydaje się składać wyłącznie z przedmieść, na których ludzie budzą się rano, by znaleźć na trawniku świeżą, codzienną gazetę. Wszyscy tą samą - "Southern mailNick pracuje w niej jako fotoreporter, ale kiedy go poznajemy, jest przede wszystkim mężczyzną, u którego zdiagnozowano raka. Andy - dziennikarz z tej samej redakcji - nie ma czasu na życie rodzinne, bo zbyt mocno pochłania go doskonalenie teorii rozpatrującej nieszczęśliwe wypadki jako podświadome samobójstwa. Meryl, chałturząca artystka, też wszędzie widzi śmierć - bez przerwy wizualizuje sobie potworne katastrofy, podstępnie wyłaniające się z sennej rzeczywistości. Jest też mężczyzna, którego na jej oczach przejechał pociąg. Nie jest dane mu wypowiedzieć tu choć jednego słowa, ale to właśnie on połączy pozostałych dziwną nicią i sprawi, że zaczną coś dla siebie znaczyć. Ta śmierć pomoże też dostrzec innym, że mimo wszystkich niedogodności ciągle jednak żyją.



Dzieło Watt to kolejna filmowa "mozaika", w której splatają się losy ludzi nie całkiem szczęśliwych i niezupełnie się rozumiejących, połączonych na chwilę przez tragiczne zdarzenie. Brzmi znajomo? Zgadza się. To jeden z tych filmów, w których ludzie mijają się, mają problemy, a na końcu pada deszcz. Żeby chociaż deszcz żab. Gdzie by tam - zwykły deszcz, z wody. Ten schemat fabularny pełen jest pułapek i nie wszystkie udało się scenarzystce i reżyserce szczęśliwie ominąć. Bohaterowie obijają się tu o siebie z taką częstotliwością, jakby zamieszkiwali jedno podwórko i często zarysowani są dość ogólnikowo. Można powiedzieć, że są reprezentacją zaniepokojonych egzystencjalnie, życiowych rozbitków. Niby czują się znużeni, zobojętniali i znieczuleni hurtowym okrucieństwem świata. Niby czują się zarażeni śmiercią. Naprawdę jednak rozpaczliwie chcą żyć i nie mogą pozbyć się nadziei na odrobinę banalnego szczęścia we dwoje. Ciągle przecież piękne są ulewne deszcze i pełnie księżyca.

To jednak nie postaci, ale wysilona kulminacja (z obowiązkowym promykiem nadziei w tle) rozczarowuje najbardziej. I ta meteorologiczna metafora - czy już na zawsze lekiem na całe zło pozostaną płaczące niebiosa? Mimo wszystko "Z drugiej strony" posiada wyrazisty rys, który nadaje filmowi charakteru i godnego polecenia klimatu. Cała ta krzątanina i plątanina pogubionych stworzonek nie jest sztucznie pompowana do rozmiarów "ludzkiej tragediiSprawy toczą się tu swoim rytmem i nawet egzystencjalny niepokój, zamiast szarpać się w okrutnych spazmach, zdaje się wygrzewać zmęczone kości na słońcu. Niebezpieczeństwo patosu jest umiejętnie pacyfikowane subtelnym humorem, który zwłaszcza w świetnych animowanych wstawkach zaprawia wszystko delikatną ironią, a nawet odrobiną groteski. W tak sympatycznych okolicznościach można się posmucić choćby i wyeksploatowanym scenariuszem.

Moja ocena:
5
Darek Arest
Rocznik '82. Urodzony w Grudziądzu. Nie odnalazł się jako elektronik, zagubił jako filmoznawca (poznański UAM). Jako wolny strzelec współpracuje lub współpracował z różnymi redakcjami, z czego... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje