Film zdoła przełknąć tylko dziecko i to takie mniej rozgarnięte. Poziom absurdów w tym filmie zakrawa o kpinę z widza... Spędzony przy nim czas trudno w ogóle nazwać rozrywką. To jest obrzydliwy skok na kasę nic więcej a przy tym skutecznie, przez 130 minut zabija nasze szare komórki. Darujcie sobie, lepiej zabrać dziewczynę na kawę i miło spędzić czas niż zmarnować go na ten pożal się Boże film.
Od kilku lat panuje moda na dobre efekty specjalne, i wydaje mi się, że jest tego coraz więcej. Kilku sławnych aktorów + dobre efekty specjalne i mamy hit. I może masz rację, że to film nie warty obejrzenia, ale mimo wszytko takie filmy zgarniają ogromne zyski... znikąd to się one nie biorą.
Jaimbo popieram Twoją wypowiedz.
Osobiście uwielbiam kino SCI-FI, ale BATTLESHIP to dno i to podwójne z bambusem.
No nie mow ze nie podobal Ci sie Battleshit ;]
Szok jaki przezylem po zobaczeniu tego filmu wyryl blizne na mojej psychice...
Wolę efekciarski Batleship, który może i ma oklepaną fabułę... Ponieważ jak mam iść do kina na kolejną żałosną komedię romantyczną, lub na film, z którego widownia wychodzi po 5 minutach (bo jest tak nudny), to mnie krew zalewa! Bardzo dobrze, że są takie filmy! Kiedy ostatnio miałeś szansę obejrzeć jakiekolwiek S-F w kinie? Sorki, ale od jakiegoś pół roku nie grali na wielkim ekranie nic, na co mógłbym iść do kina.
Akurat jest to jeden z niewielu filmów "o" kosmitach, w których absurdów jest bardzo mało (szkielet węglowy obcych (zapewne); statki obcych, które niszczą się od strzałów, a nie w cudowny sposób rozpraszają energię). Byłem pozytywnie zaskoczony filmem - spodziewałem się totalnego chłamu, a dostałem całkiem dobry i zabawny film akcji. Nawet stężenie amerykańskiego patriotyzmu jest tak wielkie, że aż zabawne. Oceniam na 7. Chyba, że idąc na niego spodziewamy się ambitnego filmu o dylematach moralnych itp. Ale wtedy jest się po prostu naiwnym.
W pełni się zgadzam. Właśnie wróciłem z kina, bo w Irlandii filmik puszczają już gdzieś od tygodnia.
I powiem tyle: NAPRAWDĘ MI SIĘ PODOBAŁ:) Filmik to totalna reklama amerykańskiej armii w połączeniu z całkiem niezłymi scena batalistycznymi. Do tego nie najgłupszy pomysł na rozwalenie obcych...
Film podobny do Bitwy o Los Angeles, a niektóry efekty ewidentnie ściągnięte z TransFormers. Jedyne co mnie mierzwiło to niepotrzebna postać laski głównego bohatera (podobnie kręcącej tyłkiem, jak te z TransFormers), ale ta przynajmniej odegrała jakąś rolę w całej historii. Aczkolwiek jeśli chodzi o mnie to mogłoby by tej postaci w ogóle nie być. Aha, i moim zdaniem naprawdę fajnie nawiązali do 'Gry w statki'.
No nie wiem na co więcej liczyłeś. Ten film to totalne odmóżdżenie. Nie wiem jak ty ale ja do kina idę, żeby się rozluźnić, a nie szukać jakiś morałów czy ambitnych scenariuszy...Tego nie znajdziesz w żadnym filmie s-f. Absurdy w filmie s-f ? Boże to już szczyt ignorancji i kretynizmu :D SF właśnie polega na tym aby pokazać coś z innej strony...