Przede wszystkim za ten petzoldowski ludzki vibe lekkiego dramatu, który tu wybrzmiewa jeszcze lepiej, kiedy tak mało ma scenariusza. Petzold nie ma do odkrycia w zasadzie żadnej tajemnicy, poza jedną, której rozwiązania domyślamy się od wczesnych minut. Odkrywając ją, tak naprawdę reżyser odkrywa przed nami tylko reakcję postaci na wyłożenie jej na stół.