Albo mi sie wydaje, albo niektorzy nie dostrzegaja w tym filmie glebszego sensu. A taki istnieje!!! Mimo iz glowny bohater na poczatku zaprzecza wszelkim oskarzeniom i pragnie aby jego zona uwierzyla w to ze nie moglby doposcic sie podobnej zbrodni, to im bardziej zaprzecza tym bardziej prawdopodobna staje sie jego wina. I zaprzeczalby pewnie do konca. I tak czy inaczej pewnie by go nie skazano. Ale tym co go zabolalo najbardziej, bylo to ze jego wlasna zona (kobieta ktorej ufal i ktora kochal) dobila go swoja obojetnoscia. Zauwazyl ze ona sie zaczyna go bac i wierzy w to, ze on naprawde mogl zrobic krzywde dzieciom. Wiec juz i tak zycie bylo dla niego skonczone, i zeby uspokoic jej sumienie (bo przeciez go wydala) przyznaje sie do tego. Obejrzyjcie dokladnie koncowke. Jak go uniewinniaja, to on nawet nie patrzy w jej strone, tylko odchodzi. Moze nawet zaluje, ze go nie skazano. Brak zaufania boli, zwlasza ze strony bliskich. Troche wiecej wyobrazni!
w 100% się z Tobą zgadzam. Chciałem napisać coś od siebie o tym filmie, ale musiał bym przepisać Twojego posta. Gratuluje trafności.
Nurtujące jest także to, iż główny bohater, w ostatniej scenie wstaje zławki i odchodzi. Ciekawe czy w zamyśle scenarzysty mialo to pokazać że jednak odejdzie od żony i zostawi tą sprawę całkowicie za sobą, czy mialo to być pozostawione ocenie i przypuszczeniom widzów, osobiście skłaniam się ku drugiej wersji. Ja chyba bym odszedł od żony po takiej sytuacji... Osobiście bardzo lubie filmy w których przyszłość bohaterów po ostatniej scenie pozostawiona jest odczuciom widza.
Ja osobiście uwielbiam filmy, w których zakończenie pozostaje otwarte... Wtedy zmusza ono (zakończenie) odbiorcę do własnych przemyśleń i wysnucia subiektywnych, bądź co bądź, wniosków :)
Wydaje mi się, że najprawdopodobniejszą wersją jest to, iż Henry odszedł od żony. Jedną z najbardziej dramatycznych scen w filmie jest finałowe przesłuchanie, gdy Henry dopytywał się czy żona na niego patrzy. Chyba właśnie wtedy uzmysłowił sobie, że wszystko skończone, bo najbliższa osoba nie miała odwagi spojrzeć mu w oczy. Wydaje mi się, że Henry prędzej wybaczyłby Chantal niewierność, niż to, że uważała go za potwora i człowieka, gotowego z zimną krwią zamordować niewinne dzieci, z czysto egoistycznych pobudek.
Ale tego czy odszedł w konsekwencji od żony się chyba nie dowiemy, możemy się co najwyżej domyślać... :D
mi również przypadł ten film do gustu :)) przyznam ze juz na samym poczatku skazalam tego bogacza na winnego zabicia tych dwoch dziewczynek ..jego zachowanie , zmienianie zeznan nerwowosc i do tego opowiadanie zony spowodowało ze kazdy myzla ze to on popelnil te zbrodnie a tu na samym koncu okazalao sie ze to nie on ..
zgadzam sie ze brak zaufania obojetnosc ze strony bliskich najbardziej boli ... a otwarte zakonczenie spowodowala ( dla mnie ) chec ogladania tego dilmu jescze raz i jescze raz :):):) w mojej opini rezyser mial na mysli odejscie tego meza ( przepraszam za nie pamietam jego nazwiska) od swojej zony Chantal ... film godny obejrzenia ale powiem ze na poczatku troche mnie nudzil bo bylo wiadomo kto zabil ale jak skonczylm go ogladac to swietrdzilam ze musze jeszce raz :D film nauczyl mnie ze nie nalezy nikogo i niczego pochopnie oceniac ... 10/10 :))))
Zazwyczaj, jak wszystko wskazuje na czyjąś winę juz w połowie filmu to wiadomo że ten ktoś winny nie jest ;) Przyznam sie że ja podejrzewałem
kogoś innego tego młodego detektywa wyraźnie zauroczonego urodą i klasą Chantal (kto by nie był ;). On w zmowie z Chantal mógł chcieć wrobić jej
męża znając jego słabość do małych dziewczynek, po to żeby potem żyć z
nią długo i szczęśliwie ;) Pare rzeczy na to wskazywało. Ale miło sie
rozczarowałem ;)
Film ma dwie warstwy, kryminalną, właściwie klasyczną. Troche nudnawą,
choć pokazanie różnych wersji tego samego zdarzenia było bardzo fajnie
zrobione. To, że wszystko właściwie wskazywało na winnego było grubymi
nićmi szyte i początkowo zniechęcało mnie do filmu jednak samo
dochodzenie było ciekawie pokazane.
Druga warstwa, psychologiczna, jest doskonale rozegrana przez
znakomitych aktorów i wciąga bez reszty. Psychologiczna gra między
Hackmanem i Freemanem jest jak partia szachów na najwyższym poziomie.
Postać zagrana przez Hackmana z jego słabościami, skrywanymi emocjami,
inteligencją, a jednocześnie bólem z powodu sytuacji w związku, to
prawdziwy majstersztyk.
Film widziałem bez początku trochę przypadkiem, ale wciągnął mnie bez
reszty, a koncówka to mistrzostwo świata!!!.
Zgadzam sie z założycielem wątku.
Bardzo polecam film, jestem pod warzeniem cały czas i daje 9/10.
pozdrawiam
ale wiecie co?? chyba jednak nie zrozumieliście przekazu... myślicie że cały film koleś był przesłuchiwany tylko po to aby reżyser mógł pokazać jak ważne jest zaufanie?? cenię waszą opinie ale nie o to chodziło.
myślę że niewiele osób do tego doszło : otóz cały sens filmu polegał na tym że mordercą tej dziewczynki była jego żona - a on o tym wiedział ale był w niej tak zakochany, że nie mógł wyjawić prawdy...proste.
Morderca nie była jego żona !! Ja myślę że on juz tak był zmęczony swoim nieudanym małżenstwem że był w stanie pójśc do wieziennia ... pod uwage należy równiez wziaśc fakt że nawet ta jego żona zeznawała przeciwko niemu ...
richie napisał:
ale wiecie co?? chyba jednak nie zrozumieliście przekazu... myślicie że cały film koleś był przesłuchiwany tylko po to aby reżyser mógł pokazać jak ważne jest zaufanie?? cenię waszą opinie ale nie o to chodziło.
myślę że niewiele osób do tego doszło : otóz cały sens filmu polegał na tym że mordercą tej dziewczynki była jego żona - a on o tym wiedział ale był w niej tak zakochany, że nie mógł wyjawić prawdy...proste.
powiem ci ricje ze tez tak myslałem prze w zasadzie cały film - ale jednak jego zona nie mogła byc morderczynia bo na sammym koncu schwytali tego kolesia na goracym uczynku ( co nie znaczy ze ten złąpany zabił poprzednie 2 dziewczynki) a kurde pogubiułem sie - chciałem napsiac ze ich czyli adwokata i jego zone wypuscili i sa wolni... ale to nie swiadczy nic o tych 2 zbrodniach...
pozdroo - spoko film chociaz nudził przez wiekszosc czasu
faktyCzNie - może to ja przeoczyłem bo tego że kogoś tam złapali już nie pamietam - dopiero teraz mi sie przypomniało - a film oglądałem dawno jakies 1,5 roku temu i nie pamietam wszystkiego - chyba wtedy tez inaczej pomyslałem
no to w takim razie film średniawka
;) Uniewinnili go właśnie dlatego, że na samym końcu złapali sprawcę. Gdy główny bohater się już przyznał, detektyw został powiadomiony o tym, że sprawą tych morderstw był ktoś inny.
Inaczej na sto procent skazali by go.
Pozdrawiam. Też nieraz nie pamiętam końcówek filmów.
brak zaufania boli, ale nie był on jednak całkiem nieuzasadniony. Hearst nie jest bez winy, nie był mordercą, ale wyraźnie lubił młode kobiety, im młodsze tym lepsze, sam to wyraźnie przyznał w śledztwie, być może nawet na granicy pedofilii. Stąd brak zaufania ze strony żony, który narastał od 2 lat i nasilił się podczas tej sprawy. Nie zgodzę się też że żona go nie kochała, być może ta miłość była mocno zamrożona przez tą nieufność, ale nie wygasła całkowicie. Widać przecież jak mocno przeżyła to że się pomyliła co do męża, że nie jest on jednak gwałcicielem ani mordercą, i przez nią prawie skazaliby niewinnego człowieka. Była tak zdesperowana że w przedostatniej scenie na tym dachu myślała chyba o samobójstwie, a na koniec chciała się z mężem szczerze pogodzić, jednak on już po tym wszystkim nie był zainteresowany. Ciekawe że był tak zdesperowany że w przypadku wyroku skazującego straciłby nie tylko żonę, ale też pozycję społeczną, prestiż, majątek, i pewnie też zdrowie
Nie chodzi tu o zadne klopoty malzenskie, poniewaz Harry moglby odejsc, ale mowil ze rozwod kosztowalby go majatek. Tak dzialaio SB i inne wywiady, zmuszalo ludzi do przyznania sie bez roznicy winny czy nie. BTW Harry usilujac zeznawac nieudolnie klamal, co przynioslo mu zgube i moznaby juz uwierzyc iz to on jest sprawca mordow, a tu nieoczekiwany zwrot akcji oraz rozwiazanie zagadki. Mysle, ze powodem jego przygnebienia jest fakt iz bliscy mu nie ufaja ,a ponadto ze z gory zostal osadzony.
Jego żona od momentu gdy zobaczyła go siedzącego z tą jej siostrzenicą Camille, to podejrzewała, że ma skłonności pedofilskie. Myślała, że nie będzie w stanie być jej wiernym, ale nie chciała od niego odejść, bo go bardzo kochała.
Prawda jest taka, że to ona go bardzo skrzywdziła. Podejrzewała go o coś prawie bezpodstawnie, a tamto wydarzenie z Camille miało kluczowe znaczenie dla tego co Henry Hearst robił potem. Upijanie się, prostytutki, szukanie zrozumienia u innych - to wszystko zostało spowodowane przez nieufność Chantal.
Ale w końcówce filmu, gdy okazuje się, że złapali prawdziwego gwałciciela i mordercę, Chantal zrozumiała, że Henry od początku był niewinny. Wiedziała, że się pomyliła w jego ocenie. I w tej ostatniej scenie, jak oni do siebie podchodzą, ona chce się z nim pojednać i przeprosił. Podbiega do niego by się przytulić i wypłakać, on jednak nie jest w stanie wybaczyć jej tego, że mu nie zaufała. I odchodzi w bok, siadając na ławce.
Ta ostatnia scena też może być odbierana symbolicznie. Albowiem Chantal również siada na ławce, tuż obok tej, na której usiadł Henry. I symboliczne jest to, że tak samo jak w przeciągu ostatnich dwóch lat - są tuż obok siebie, ale jednak różni ich bardzo wiele i mimo, że fizycznie dzieli ich kilka metrów, to emocjonalnie ich małżeństwo jest już raczej skończone.
To wszystko jest moją interpretacją wydarzeń w filmie, moim zdaniem rewelacyjnym. Nie każdy jest oczywiście w równym stopniu docenić taki film, ale w moim przekonaniu jest to po prostu arcydzieło. Ciekaw jestem waszych opinii na temat tego filmu.
może i film ten ma jakiś mistyczny "głębszy sens", ale moim zdaniem dorabiacie (trochę na siłę) jakieś uzasadnienia i motywy, które w ogóle nie musiały mieć miejsca.
ja, przyznaje szczerze, mam duży problem ze zrozumieniem niektórych wątków, a to dlatego, że nie chce mi się doszukiwać drugiego dna. film miał być tajemniczy i niech taki pozostanie - szkoda to psuć i rozkładać na czynniki pierwsze.
sama fabuła jest taka sobie, ale moim zdaniem nie o nią tu chodziło. całość jest zrealizowana na zasadzie "przedstawienia teatralnego" (czy też w tym przypadku bardziej precyzyjne byłoby "teatru telewizji"). świadczy o tym kilka faktów:
- mała ilość aktorów (gdyby mieli to grać, w teatrze graliby tylko Freeman i Hackman, a ekran pozwolił dodatkowo dorzucić Bellucci, czyli tutejszą odmianę Famme Fetale, która równie dobrze mogłaby występować jedynie w opowiadaniach)
- mało ilość miejsc w których toczy się akcja (gdyby to było przedstawienie teatralne, całość zamknęłaby się w gabinecie)
- konfrontacja dwóch aktorów, ich umiejętności. celem zarówno Hackmana jak i Freemana było pokazanie pełni swych umiejętności i siły ekspresji.
no i ten właśnie ostatni wymieniony punkt stanowi sól filmu i ja bym to właśnie z tej perspektywy rozpatrywał - pokazania kunsztu aktorskiego.