Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję
Relacja

Dwa Brzegi 2010: Szukam miłości. Albo chociaż mężczyzny

Filmweb / autor: Łukasz Muszyński, Marta Brzezińska / 02-08-2010 14:44
ŁM: Marto, co ciekawego zobaczyłaś w niedzielę na festiwalu?

MB: Obejrzałam wczoraj tylko jeden film, autorstwa Shirin Neshat, reżyserki irańskiego pochodzenia, zatytułowany "Kobiety bez mężczyzn". Przyznam, że była to lektura dość trudna i smutna. Dziwnie oglądało mi się ten film pod festiwalowym namiotem... Bardziej pasowałby do repertuaru kina studyjnego. Nawet to sobie wyobraziłam: jesienny lub zimowy wieczór, popołudniowy seans... Historia czterech kobiet, osadzona w latach 50. w Iranie, podczas zamachu stanu i obalenia demokratycznego rządu wymaga uwagi i cierpliwości. Film jest dość wizyjny, kontemplacyjny, realistyczne wydarzenia splatają się z kreacją, światem wyobrażonym, dającym się odczytać w porządku symbolicznym. A Twój film?

ŁM: Hola, hola, nie tak szybko. Powiedz coś więcej o tych wizjach i symbolach. Albo nie, chcę wiedzieć coś więcej na temat tych  kobiet. Ładne chociaż? Pewnie im smutno bez tych mężczyzn.



MB: Czy ładne? Musiałbyś sam ocenić. A bez mężczyzn im nie smutno, bynajmniej, wszystkie pragną jak najszybciej się od nich uwolnić. Munis chce wyzwolić się spod władzy brata, który zmusza ją do małżeństwa, więzi w domu i nie pozwala na aktywność polityczną; jej przyjaciółka, pobożna Iranka Faeze, zakochana w bracie Munis dostrzega wkrótce, że mężczyźni dalecy są od jej dziewczęcych, subtelnych wyobrażeń. W filmie mamy też Fachri, nieszczęśliwą w małżeństwie żonę generała, wiernego Szachowi, oraz prostytutkę Zarin, która od mężczyzn otrzymała to, co najgorsze. W pewnym momencie wszystkie kobiety podejmują decyzję o ucieczce z tego poddanego władzy mężczyzn świata...

ŁM: Coś mi się wydaje, że nie dla wszystkich zakończy się ona happy endem.

MB: Ucieczka to moment, który daje się w filmie odczytać metaforycznie. Trzy z kobiet trafiają do posiadłości z pięknym ogrodem i sadem, znajdują tu chwilę wytchnienia i normalności, starają się zapomnieć o złych przeżyciach. Ogród żyje, zmienia się, w zależności od ich nastroju. To może rodzaj kobiecego wyobrażenia o spokojnym życiu, o  rozmowach, codziennej krzątaninie bez krzyków i strachu. Czwarta kobieta, Munis, dołącza do demonstrantów na ulicach Teheranu i wydaje się, że jest szczęśliwa, lecz jak i pozostałe, tylko chwilę. Dochodzi do zamachu stanu, wojsko opanowuje media, z ciężarówek wysypują się kontrdemonstranci z bronią i transparentami, do rajskiego ogrodu wkraczają żołnierze... Być może należy zinterpretować przedziwną posiadłość jako Iran w chwilach demokracji, gdy rozkwita, gdy jest bogaty i spokojny. Film dedykowany jest zresztą wszystkim poległym w walce o wolność i demokrację w Iranie w latach 1906-2009... Tak że na happy end nie wystarczyło... Może zatem u Ciebie było pod tym względem nieco lepiej?



Prosta historia o miłości (2010) trailer from TRAMWAY Film Studio on Vimeo.



ŁM: No tak, u mnie chyba był happy end. Piszę "chyba", bo "Prosta historia o miłości" w reżyserii Arkadiusza Jakubika wcale taka prosta nie jest. To jeden z bardziej pokręconych i świeżych polskich filmów, jakie widziałem od dawna. Rzecz stanowi połączenie przedstawienia teatralnego, materiału typu "making of" z planu zdjęciowego oraz klasycznej opowieści o uczuciu dwojga ludzi. Z grubsza chodzi o to, że jadąca w pociągu para wymyśla sobie tytułową historię miłosną, na podstawie której powstaje film fabularny. Aktorzy grający zakochanych również coś do siebie czują. A w przerwach między zdjęciami natykają się na dwójkę demiurgów, którzy w wagonie kolejowym snują ich dalsze losy (w tych rolach reżyser oraz jego żona, Agnieszka Matysiak).

MB: Brzmi trochę jak "pokręcona" wersja "Kochanicy Francuza"... "Prosta historia o miłości" sprawdza się na tyle, że poszedłbyś na nią drugi raz?

ŁM: O rany, ale mi pytanie zadałaś... Może za rok albo dwa, jak będę w bardziej romantycznym nastroju. Niemniej fajnie byłoby obejrzeć polski film, w którym niekoniecznie wszystko musi być po bożemu. "Prosta historia" jest może odrobinę za długa, ale ogląda się ją z zainteresowaniem. Szkoda, że całość zrealizowano na cyfrze. Najprawdopodobniej z tego powodu film, zamiast trafić do konkursu głównego w Gdyni, wylądował w jego sekcji niezależnej, gdzie zdobył zresztą główną nagrodę. Na koniec powiem, że chcę więcej takich prostych historii o miłości!

MB: Niesamowite stwierdzenie... Cóż, nie widziałam, ale popieram w ciemno, jeśli mówi to taki cynik jak Ty, to znaczy, że "Prosta historia..." ma coś w sobie.



 

Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

powiązane artykuły

Najnowsze Newsy