Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Śmierć z uśmiechem na twarzy

Dramaty o trudnych relacjach rodzinnych od lat są domeną kinematografii polskiej. Na myśl przychodzą filmy takie jak choćby "Plac Zbawiciela" czy "PręgiIch klimat jest znany - mozolne i męczące drążenie tematu, po którym człowiek traci wiarę w drugiego człowieka. Ale to nie jest jedyny sposób zwrócenia uwagi na tragedie dziejące się w zaciszach domowych. Dowodzi tego już niemal klasyczna pozycja z kinematografii amerykańskiej – "American Beauty

Wspomniany klasyk jest dramatem o trudnych sprawach, pokazanych w sposób niesamowicie lekki. To jest właśnie to, za co najbardziej cenię film Sama Mendesa (Oscar za reżyserię). Rewelacyjna gra aktorska, świetne zdjęcia, znakomicie dobrana muzyka tworzą film łatwy w odbiorze, mimo że opowiada o ogromnych napięciach w stosunkach międzyludzkich, doprowadzających do zabójstwa.

Spokojnie… Nie napiszę, kto kogo zabije, żeby nie zepsuć seansu filmowego komuś, kto tu trafił, a nie oglądał jeszcze "American Beauty

Zajmę się za to najpierw aktorami, którzy wymyślone przez scenarzystę (nagrodzony Oscarem Alan Ball) postacie przekształcili  na ludzi z krwi i kości. Pominę może Kevina Spacey’a, którego już wystarczająco doceniła Amerykańska Akademia Filmowa, przyznając mu główną nagrodą dla najlepszego aktora. Skupię się za to na pięknej, dojrzałej kobiecie – Annette Bening, której dostała się "jedynie" nominacja.

Powierzchownie wygląda ona na perfekcyjną, "zimną sukę", jak ją nazwał jej filmowy mąż Lester Burnham (Kevin Spacey). Mamy jednak okazję poznać Carolyn Burnham nie tylko oczami jej męża, ale również w innych sytuacjach, które rzucają cieplejsze światło na jej osobę. Nawet romans, któremu uległa, nie staje się dla widza sytuacją do jednoznacznego potępienia bohaterki.  Poznajemy bowiem szeroki kontekst zdarzenia, który tłumaczy takie nawet naganne uczynki.



To tyczy się wszystkich bohaterów. Diler narkotykowy okazuje się uczuciowym młodzieńcem, dostrzegającym piękno w brzydkiej, niepopularnej dziewczynie, a tyran rodzinny – niespełnionym, pokrzywdzonym przez los człowiekiem.

Niesamowita plastyczność postaci filmowych zachwyca. 

Równie, a może i bardziej zachwyca spostrzegawczość i błyskotliwość reżysera i scenarzysty, którzy dewizami wypowiadanymi przez bohaterów potrafili w niezwykle trafny sposób opisać amerykańską rzeczywistość.

Jedna z takich maksym wydaje się być głównym przykazaniem każdego Amerykanina. "Aby osiągnąć sukces, trzeba emanować sukcesemUsłyszała je od swojego kochanka Carolyn Burnham, a potem jeszcze dobitniej podkreślała. Trudno nie przyznać, że tak kojarzą się nam Amerykanie – ze stwierdzeniem "keep smiling" i wybielonymi, wyszczerzonymi w uśmiechu zębami.

A druga, wypowiedziana przez Lestera Burnhama stanowi konstatację tego, do czego może doprowadzać wywyższanie fasadowości życia rodzinnego nad rzeczywiste relacje międzyludzkie. "Nasza rodzina jest reklamą normalności, której nie ma w sobie za grosz

Te dwa cytaty najlepiej też podsumowują cały film, który nie daje się jednoznacznie sklasyfikować gatunkowo. Często podpisywany jest jako komediodramat, lecz komedii w tym filmie jest niewiele. Za takie niezbyt właściwe określenie obwiniam wspomnianą już przeze mnie lekkość, z jaką został potraktowany trudny temat. Ona sprawia, że nie klasyfikujemy tego filmu po prostu jako dramatu. Dramat kojarzy nam się z filmem, przez który trudno przebrnąć lub który musi się kończyć łzawą orgią. "American Beauty" kończy się natomiast śmiercią z uśmiechem na twarzy.


Moja ocena:
9
10 - film darzony szczególnym sentymentem; 09 - rewelacyjny, do wielokrotnego oglądania; 08 - poruszający, do zapamiętania; 07 - bardzo dobry, intrygujący; 06 - więcej niż tylko dobry; 05 -... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje