Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Ale to już było

"Piosenka jest dobra na wszystko" – śpiewali dawno temu w Kabarecie Starszych Panów Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski. Zapewne z identycznego założenia wyszli pomysłodawcy musicalu, zarówno w formie scenicznej, jak i filmowej. Od dziesięcioleci ten gatunek cieszy się niezmienną popularnością widowni i święci mniejsze lub większe sukcesy. "Burleskę" Steve’a Antina zaliczyłabym do pierwszej grupy. Na tle musicali, które dotychczas dane mi było obejrzeć, wypada dość blado.

Fabuła jest dość banalna (co prawda nie dyskwalifikuje to filmu, bo w tym gatunku opowiadana historia nie musi powalać). Ali (Christina Aguilera) – młode dziewczę z prowincji, marzy o tańcu i śpiewie na scenie. Dlatego wyrusza na podbój Los Angeles. Tam trafia do klubu nocnego "BurleskaPoczątkowo podejmuje tam pracę kelnerki, ale gdy udaje jej się zademonstrować swój talent właścicielce klubu Tess (Cher), dostaje wymarzoną posadę, więcej – staje się pierwszoplanową gwiazdą. Oczywiście, droga do pełni szczęścia nie jest usłana różami i obu paniom przyjdzie borykać się z problemami w postaci braku pieniędzy na spłatę hipoteki (Tess) czy zawistnej koleżanki (Ali).



Brak olśniewającego scenariusza można przykryć dobrą ścieżką dźwiękową, zręcznym montażem czy ciekawymi kostiumami. Wszystko to znajdziemy w "Burlesce", choć dzięki temu nie można ocenić filmu jako bardzo dobry. Byłoby wielkim zaskoczeniem, gdyby nieprzeciętne wokalistki (jakimi niewątpliwie są Cher i Christina Aguilera) nie zaśpiewały przynajmniej poprawnie. Zrobiły to znakomicie i należą im się brawa. Ale z kolei aktorsko film nie przekonuje (nietaktem z mojej strony byłby jednak brak uznania dla Stanleya Tucciego, który zawsze, gdy pojawia się na ekranie, przyćmiewa innych wykonawców). Czy nie lepiej więc byłoby dać szansę na wykazanie się talentem wokalnym jakiejś dobrej aktorce? Cher już udowodniła, że grać potrafi, więc ją zostawię w spokoju, bo też w zasadzie scenariusz nie dał jej zbyt wielkiego pola do popisu.

Nie uszło również mojej uwadze pożyczanie pomysłów z innych, lepszych musicali. "Diamonds are a girl’s best friends" śpiewała już Nicole Kidman w dużo ciekawszej aranżacji w "Moulin RougePodobne stroje i choreografię mieliśmy okazję oglądać w filmie "ChicagoZaś sama forma – fabuła przetykana występami scenicznymi – w natrętny sposób przywodzi na myśl niedościgniony w swoim gatunku "Kabaret" Boba Fosse’a.

Dobrze wykonane piosenki, sprawny montaż, piękne kostiumy i ciekawa choreografia nie czynią jeszcze z "Burleski" dzieła. Nie przeczę, że film da się obejrzeć bez większego wysiłku, ale zapewniam, że spragnieni ożywczej fali nowości i oryginalności kinomani nie znajdą tu niczego na ugaszenie pragnienia. Oczywiście, podpisuję się pod tezą, że "piosenka jest dobra na wszystko", ale dodałabym, że chodzi o piosenkę płynącą z głębi serca, a nie będącą gorszą kopią czegoś, co już kiedyś było. Bo wtedy oryginał to będzie "sposób z refrenkiem na inną, nieładną piosenkę


Moja ocena:
6
"Od dzieciństwa wyobrażałem sobie wnętrze duszy, jak wilgotną drgającą membranę w czerwonych odcieniach." Ingmar Bergman
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje