Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Szczęśliwi ci, którzy przybywają na moją wieczerzę

Pinhead, choć, zdawałoby się, unicestwiony w drugiej części "Hellraisera", powrócił na ziemię po raz kolejny. Jak widać, nie ma na niego mocnych. Stąd też ponakłuwany gwoźdźmi demon ukrył się sprytnie w rzeźbie, którą nabywa właściciel pewnego nocnego klubu. Z jego pomocą Pinhead postanawia się uwolnić i ponownie rozpętać - zresztą zgodnie z nazwą tej odsłony - piekło na ziemi. W tym celu potrzebuje ofiar ludzkich i po kilku takich "ofiarach" może już zmaterializować się w całej okazałości. Na jego drodze staje jednak ambitna dziennikarka Joey Summerskill (Terry Farrell), która poszukując sensacyjnego materiału, dzięki któremu mogłaby się wybić, natrafia właśnie na sprawę kostki i przyzywanego przez nią "wysłannika piekieł"?



"Piekło na ziemi" śmiało można zaliczyć do bardziej udanych części sławnego cyklu, choć nie dorównuje już oryginałowi. Na szczęście udało się co nieco ocalić z jego klimatu, w przeciwieństwie do kolejnych odsłon. Najważniejszą zmianą jest tu charakter samego Pinheada, który pozbawiony został swej armii przybocznej Cenobitów (później zresztą stworzy sobie nową). Tym razem postać odtwarzana przez Douga Bradleya stała się jeszcze bardziej paskudna i bezwzględna. O ile w poprzednich dwóch filmach był on okrutny, to posiadał coś w rodzaju swoistego kodeksu i poczucia sprawiedliwości. Tutaj Pinhead stosuje często metody dalekie od gry fair play. Można się spierać, czy takie zmiany były potrzebne i czy wpłynęły najlepsze, ale na pewno nie zmieniają odbioru całego obrazu, który został zrealizowany całkiem przyzwoicie. Ogląda się go przyjemnie, choć bez większych emocji. Aktorstwo jest typowe dla produkcji grozy z niższych półek, co nie znaczy, że złe - nie razi nadmiernie, ale też lepiej nie zagłębiać się w "meandry" gry poszczególnych odtwórców. Na plus ponownie zapisują się efekty - wciąż utrzymane w klimacie horrorów z lat 80-tych, miłe dla oka, choć wyraźnie przestarzałe. Akcja jest szybka i nie ma miejsca na znużenie. Ogólnie to pozycja przede wszystkim dla fanów serii, dla pozostałych widzów starczy zapewne na wzruszenie ramion.

Chciałbym tu jeszcze wspomnieć o jednym elemencie, który zdecydowanie zapadł mi w pamięć. W sumie nic wielkiego, ale to chyba najlepszy fragment całego filmu. Mowa mianowicie o scenie, w której Pinhead odwiedza kościół. Straszącego go krucyfiksem księdza ucisza, stapiając mu krzyż w dłoniach ze słowami: "Nie będziesz oddawał czci rzeźbionym podobiznom!W tym momencie omal nie spadłem z fotela ze śmiechu. A na koniec Cenobit zaczyna karmić kapłana swoim własnym mięsem, mówiąc: "Oto jest ciało moje i krew moja. Szczęśliwi ci, którzy przybywają na moją wieczerzęDla niektórych zapewne bluźniercze, ale ja miałem niezły ubaw. Twórcy w tym momencie pozytywnie mnie zaskoczyli, podnosząc nieco w moich oczach ocenę całego filmu.

Moja ocena:
7
http://savagesinema.pl/ *** "Seks z żywymi ludźmi nie jest zbyt dobry, bo zawsze mogą wstać i sobie pójść." Jeffrey Dahmer
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje