Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Wieczne lato kosztem prawdy

To byłby całkiem niezły film. Gdyby nie przejawiany przez większość polskich twórców kompleks wiecznego lata w Polsce, nawet nieraz (jak tutaj) kosztem prawdy historycznej.

Fabuła rozgrywa się w ostatnich miesiącach życia księdza Kaczkowskiego. Jeśli to faktycznie całe pół roku, zapowiadane jako możliwe maksimum przez lekarzy w jednej ze scen, wówczas mówimy o październiku, listopadzie, grudniu, styczniu, lutym i marcu. Więc przez może 15% czasu liście mogłoby być żółte lub czerwone, przez resztę drzewa powinny być łyse, a ludzie ubrani w grube kurtki. A tymczasem co? Lato w pełni, wszędzie zielono i ciepło, krótkie rękawki na wielu ujęciach. Zdjęcia kręcono – co jest niemal obowiązkowe dla zakompleksionej polskiej kinematografii – w sierpniu i wrześniu.

W dodatku klimat filmu jest częściowo ponury, pomimo budujących przesłań. W końcu obserwujemy niezwykle dobrego człowieka, powoli umierającego o wiele za wcześnie (w wieku 38 lat) na raka mózgu. Co twórcom obrazu przeszkodziłyby zgodne z przedstawianym okresem łyse drzewa?



Myślałem, że Patryk Vega wspiął się na niedoścignione wyżyny zakłamywania wiecznym polskim latem historii, rozpoczynając film "Polityka" od sceny, w której do w lekkim odzieniu karmiącej kury Beaty Szydło podbiega w krótkich rękawach jej mąż, wszystko oczywiście na tle bujnej zieleni, z informacją o nominacji na premiera. Przypominam, że ten fakt miał miejsce w listopadzie. Okazuje się, że da się to przebić, kreując wszechobecną zieleń i ciepełko od początku października do końca marca.

A co do innych aspektów filmu, cóż... Jednoznaczna pozostaje ocena doskonałej kreacji Dawida Ogrodnika, odtwarzającego Jana Kaczkowskiego. Porządna charakteryzacja, znacznie upodobniająca aktora do postaci, też zrobiła swoje. W efekcie oglądając Ogrodnika na ekranie, trudno uniknąć wrażenia, że ma się do czynienia z autentycznym księdzem Kaczkowskim

Natomiast odbiór całości to w ogromnej mierze kwestia osobistego podejścia, m.in. ogólnej znajomości głównego bohatera oraz własnej wrażliwości. Mnie ta pogodowa karykaturalność dzieła nastawiła na komediowy odbiór, więc w momentach, gdzie należałoby uronić łezkę wzruszenia, ja raczej się ironicznie uśmiechałem. Z kolei moja towarzyszka projekcji zalewała się łzami. Wobec takiej rozpiętości odczuć, a też wcześniej wymienionego głównego zastrzeżenia, nie ma co szczegółowo analizować i oceniać poszczególnych aspektów realizacji. Niech każdy sam się przekona, oglądając. Chociażby ze względu na tytułowego bohatera warto.


Moja ocena:
6
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje